Wzgórze Psów jako serial to dla mnie karykatura historii i postaci z książki. Naprawdę nie wiem, jak można było zmieścić tak długą i złożoną opowieść w zaledwie pięciu odcinkach. No właśnie, nie można było. To nawet nie jest śmieszne, jak bardzo wszystko zostało spłycone. Historia, która w książce miała ogromną głębię i mrok, została sprowadzona do płaskiej, telewizyjnej wydmuszki. Decyzje twórców o całkowitej zmianie niektórych wątków są dla mnie niezrozumiałe, momentami ciężko było mi nawet rozpoznać tę opowieść. Wiele osób wspomina o kiepskim dźwięku czy aktorstwie, z czym się zgadzam, ale dla mnie największym problemem jest to, że kompletnie zatracono sens i klimat książki. Po dwukrotnym przeczytaniu Wzgórza Psów widzę ten serial jako żałosną parodię. Zamiast ekranizacji, która mogłaby oddać mrok i głębię oryginału, dostaliśmy projekt bez duszy. Jeśli ktoś nie czytał książki, może uznać to za przeciętną, nudną historię, a ja myślę, że to najlepsza książka Żulczyka.
No właśnie apropo autora to jest mi go po prostu szkoda. Patrząc na jego pozytywne komentarze w wywiadach czy SM, mam wrażenie, że musi udawać, że mu się to podoba. Ciężko mi uwierzyć, że ktoś, kto pisze w taki sposób może oglądać ten gniot i mówić “wow super”.