Długo czekałam na tę dramę, bo przecież z powodu incydentu 227 wszystko, co nakręcił Xiao Zhan, zostało odłożone na półkę, więc jak już ją uwolniono, rzuciłam się na nią jak mój kot na Felixa, a tu... taki zonk. Yang Zi podobała mi się w "Go Go Squid", ale postać, jaką jej tu napisano, była po prostu nieznośna. Do tego stopnia, że przewijałam całe sceny, żeby jej nie oglądać.
Widziałam niedawno c-dramę, w której główny bohater jest bardzo zajętym lekarzem, jest też siedem czy osiem lat starszy od swojej dziewczyny, a więc sytuacja dokładnie jak w tej dramie. I tamta bohaterka jakoś nie robiła co chwilę scen, że jej ukochany jest zajęty, że ma dyżury, musi pilnie iść do szpitala itd. Nie wypominała mu też regularnie, że jest o tyle młodsza (co zresztą w "The Oath of Love" jest kuriozalne, biorąc pod uwagę, że między aktorami tak naprawdę nie ma dużej różnicy wieku, raptem rok)... Bardzo mnie drażniła niedojrzałość i brak rozsądku głównej bohaterki, podkreślanie na każdym kroku, jaką łaskę robi swojemu chłopakowi, że w ogóle z nim jest. Nie mówiąc o tym, że Yang Zi nie zadała sobie trudu, żeby nauczyć się choćby podstaw gry na wiolonczeli, skoro już grała utalentowaną wiolonczelistkę...
Co mi się podobało - to krótkie filmiki na zakończenie każdego odcinka, w których aktorzy nieco wychodzili ze swoich ról, i wtedy byli naprawdę miłymi, fajnymi postaciami.
No nic, czekam na współczesną dramę, w której Xiao Zhan zabłyśnie... A może po prostu jest stworzony do kostiumu?