Chwilami nie wiadomo, czy film opowiada o jakimś filmie sprzed lat, czy o realnych wydarzeniach. Po co przeplatają prawdziwe postacie z postaciami z filmu, nie wiadomo. Ogląda się to raczej z zaparciem, niż z zapartym tchem. Całą "sensację" można streścić w trzech zdaniach, zamiast w trzech rozwlekłych odcinkach. W pierwszym odcinku dowiadujemy się, że siedmiolatek zostaje uprowadzony, a po siedmiu latach wraca do domu. W drugim, że był molestowany przez porywacza, a w trzecim, że jego brat okazał się seryjnym zabójcą. I tyle, materiał na jeden film, maksymalnie, rozwleczony na trzy części. Kobity nie powinny brać się za reżyserię.
Jest multum tak samo beznadziejnych filmów wyreżyserowanych przez mężczyzn oraz wiele świetnych wyreżyserowanych przez kobiety, wręcz na poziomie oscarowym. I rozumiem i zgadzam się z twoją recenzją, ale nie wiem co ma piernik do wiatraka, że musiałeś wyciągnąć taki wniosek i przyczepić go na koniec recenzji. Jakby ten jeden film był podsumowaniem wszystkim damskich reżyserek. Jestem pewna, że nie masz takich błyskotliwych wniosków kiedy obejrzysz beznadziejny film stworzony przez mężczyznę. Ja w takim razie również pozwolę sobie wysnuć wnioski. Być może jesteś dumnym z siebie samcem alfa, który w każdym aspekcie swojego życia musi pokazać jak bardzo nienawidzi kobiet co jest żałosne i smutne. Idk kto cię tak skrzywdził, ale gwarantuję ci nie wszystko jest winą kobiet. :) Pozdrawiam.
To się nazywa właśnie wyciąganie błyskotliwych wniosków, tyle, że z d... A mnie oskarżasz właśnie o coś takiego. Z tym, że moje wnioski wynikają z obejrzenia wielu tysięcy filmów, a twoje są na podstawie jednego napisanego zdania. To może ja też spróbuję. Domyślam się, że jesteś brzydką feministką, ze sporą nadwagą, nienawidzącą mężczyzn, na każdym kroku upatrującą nierównego traktowania, domagającą się równych zarobków, parytetów i równouprawnienia, a w rzeczywistości chodzi ci o przywileje i specjalne traktowanie, jak wszystkim feministkom. I oczywiście nie umiesz prowadzić auta, a każde twoje parkowanie nadaje się jako filmik na Youtube. I jak? Widzisz, też umiem wyciągać podobne wnioski jak ty. ;-)
Taki dowcip mi się przypomniał:
Do eleganckiej restauracji wchodzi blond dama. Siada przy stoliku i zamawia kawę. Kelner w pokłonach przynosi tę kawę, stawia przed nią i odchodzi. Dama zaczyna pić zamówiony napój. Wtem mina jej rzednie. Zniesmaczona wzywa kelnera:
- Proszę pana! Ta kawa śmierdzi niemytym chujem!
Kelner podnosi filiżankę, wącha ze wszystkich stron. Po chwili stwierdza:
- Pani będzie łaskawa wziąć filiżankę w drugą rękę.
;-)))
Ogólnie w dokumencie jest powiedziane że Steven zażywał trawkę i alko, ale już zostało przemilczane że został wyrzucony ze szkoły, a później z domu. Ze w domu po powrocie nie miał już takiej sielanki tylko twarde reguły. Miał napięte relacje z ojcem i to głównie ojciec "proponował", żeby nie korzystać z terapii. Zaś w filmie jest, że sam Steven odrzucił możliwość terapii i w ogóle wyglądało to jakby po powrocie było wszystko ok (szczególnie z rodziną, a tak nie było). Myślę, że jak się robi dokument to trzeba przedstawić wszystkie aspekty sprawy, a nie tylko od strony rodziny (mamy, żony, dzieci i siostry). Może nie jest to okłamywanie widza, ale przemilczanie trochę zmienia całą sytuację.
Jak dla mnie słaby dokument z naprawdę ciekawym dwuwątkowym tematem.