Riggs, który zawsze uważany był faceta z najgorszych kobiecych koszmarów (mowa tu o I części), nieszczególnie dbającego o swój wygląd, na dodatek lekko ześwirowanego, tutaj jest zwykłym pajacem i wymoczkiem z piękną buźką i idealnie skrojoną fryzurą. I gdyby jeszcze twórcy zabraliby się do tego z głową, na poważnie. Może nawet Black by zgodził się współpracować...
Reżyseria - McG, znany z dylogii Aniołki Charliego i Terminator: Ocalenie. Brawo Warner!