Serial zaczyna się sceną która ma zmrozić krew w żyłach jak w rasowym horrorze - dla mnie to wyszło bardziej jak nieudana próba pomieszania egzorcysty, Frankensteina i serii o żywych trupach. Oglądałem to z politowaniem i niedowierzaniem co ja wgl włączyłem. Nie znam powieści ale oglądając to miałem wrażenie że jest to próba zapożyczenia pomysłu z serii “oszukać przeznaczenie”. Dobrze nakręcony, ma swoje momenty, wszystko się niby zgadza ale czegoś zabrakło mi żeby kupić całość. Pod koniec robi się tylko gorzej i szczerze czekałem tylko na finał który ani nie zaskoczył ani nie wywołał żadnych emocji, wręcz przeciwnie, scena gdy Madeline nagle wychodzi z piwnicy i cały dom zaczyna się walić była przewidywalna do bólu. Na dodatek wplatane fragmenty wiersza czy czegokolwiek co to miało być-domyślam się aby podkręcić mistyczny klimat-mnie tylko drażniły a pod koniec ostatniego odcinka zirytowały całkowicie. Nudny.