Desmond pomimo tego że Widmore i Eloise mieli go za nic i uważali że niczego ważnego w życiu nie dokona, udowodnił że oboje się mylą. Penny wiedziała że Des ją kocha i na pewno była z niego dumna że podjął się wyzwania i został poniekąd bohaterem.
Poza tym po prostu scenarzyści mieli taki zamysł, żeby z tego bohatera zrobić postać kluczową dla pewnych momentów i jego związek z Penelope musiał trochę zejść na dalszy plan.
To że się kogoś zostawia to nie znaczy że się go nie kocha. Może kiedyś zrozumiesz.
Hola, Hola! Ja wszystko rozumiem! To, że mam inne poglądy, nie świadczy o tym, że nie rozumiem. Tak się składa, że widziałam każdy odcinek Lostów i jestem bardzo w temacie, więc mnie nie pouczaj. I owszem uważam, że bez względu na okoliczności facet nie powinien zostawiać swojej miłości. Bo jak ją zostawił to znaczy, że aż tak mu nie zależało.
Nawet jeżeli od niego zależał los kilkudziesięciu ludzi? Rozumiem że Ty na miejscu Penny w sytuacji gdzie Desmond dostał przebłysku z przeszłości i ruszył pomóc Faradayowi i reszcie, powiedziałabyś mu żeby ich olał, bo jeśli pojedzie to znaczy że Cię nie kocha ? ;]
Tak, gdy pojechał to pokazał, że bardziej mu zależy na "sławie" i robieniu z siebie bohatera, niż na miłości i ukochanej Penny.
Fakt, Desmond i Sayid to moi ulubieńcy ( poza tym obydwoje mają świetny akcent :) )
Raz powiedział "Sista"
"I think your friends just blew themselves up, brotha." Haha Desmond wymiata.
Gadki Hume'a to karykatura Szkotów. Nieźle to Robin Williams pokazał - http://www.youtube.com/watch?v=u9oKdUFCoVo
Kiedy jeszcze nie było Bena to Charlie był moim ulubionym bohaterem. Po ponownym oglądnięciu do moich ulubieńców doszedł jeszcze Locke.
Jak Charlie zginął to chyba najbardziej ryczałam...
Ja najbardziej ryczałam jak zginął Sayid, Sun i Jin. Ci ostatni, co prawda nie byli moimi ulubieńcami, ale było mi ich strasznie żal. Poza tym jak się przez 6 lat ich oglądało, to człowiek się przyzwyczaił do ich obecności w serialu.
Co do Charliego to tak jak pisałam, nie jest moim "naj" bohaterem, ale wyróżniam go spośród innych, którzy są dla mnie neutralni. Charlie był wesołym, sympatycznym facetem. Jego postać była niewinna, dobra, choć był "złym,brzydkim" ćupnem. Trochę mnie denerwowało momentami zachowanie Claire, kiedy Charlie starał się do niej zbliżyć i zaopiekować się nią i Aaronem.
Oj tak, też tak miałam. Ale śmierć Sayid była taka.. nijaka.. średnio było to pokazane. Potem wszystko działo się tak szybko że już nie zdążyło się o tym myśleć.
Śmierć Sayida to dla mnie jednej z największych minusów 6 sezonu. Nie dość że od 4 sezonu zaczęli tą postać systematycznie psuć, to na końcu kiedy w końcu powrócił "stary,dobry" Sayid, został praktycznie od razu uśmiercony.
Jezus zmartwychwstał po trzech dniach, Sayid zawstydził Jezusa... zmartwychwstał po trzech minutach :P
Taaa, na korzyść Jezusa przemawia jedynie to, że był prekursorem sztuki zmartwychwstawania i ewentualnie dokonał ponad 2000 lat temu, a wiadomo w tym czasie technologia wskrzeszania umarłych poszła daleko do przodu no i co za tym idzie szybkość i łatwość przywrócenia do żywych danego umarlaka ]:-[]
O kto tu się pojawił. Może Aqu i Selene też się odnajdą ;]
Jak można lubić Radzinskyego?:D
Ano witam Cię serdecznie :))
Radzinsky był tak fajnie 'w gorącej wodzie kąpany' prawie zupełnie jak ja czasami . . .
Wiercić może nie, ale jak coś robię to jak w transie i niech mi tylko ktoś spróbuje przeszkadzać to go zaraz . . .
P.S.
Modeli stacji badawczych też nie kleję ;)
Raczej nie. Kiedyś słyszałem jak dziewczyny mówią, że jestem podobny do Kukiza
http://filmpolski.pl/z1/36o/8636_1.jpg
ale kumple tego nie potwierdzili tego, tylko może raczej jak młody Willis (czyli Statham)
http://republika.pl/blog_at_60319/62848/tr/jason_statham.jpg
Z drugiej strony jak ogolić Radzinsky'ego, to nawet pasuje do portretu pamięciowego!
http://images1.wikia.nocookie.net/__cb20120902160553/victorious/images/d/dd/Eric _Lange-2.jpg
Dokładnie, zobacz jak wygląda Faraday z krótkimi włosami i bez bródki http://www.filmweb.pl/person/Jeremy+Davies-4354#picture-21
W lostowej "stylówie" nie dość że w ogóle inny gość, to jeszcze dosyć przystojny, a tak to nie ma na co patrzeć.
No tak już jest. Jednemu lepiej jak jest bardziej "kudłaty", a drugiemu jak jest bardziej "gładki".
Faraday wygląda jak "ciocia Kazia" z gimnazjum bez tej niechlujnej brody.
Uwaga, uwaga, mam szokujący tekst:
- jak sobie wyobrażacie - Sawyera na łyso i bez zarostu (tak a la Locke) ? ? ?
Cholera jasna - no się chłopak nie ogolił na pysku!
http://rookery.s3.amazonaws.com/3216000/3216117_b477_1024x2000.jpg
P.S.
Tak ten ostatni to Radzinsky po "cywilnemu".
Hahaha
Okropnie. Sawyer najlepiej wygląda w dłuższych włosach, takich jak miał w 5 czy 6 sezonie.
Mi ogólnie nie podobają się łysi, a Radzynskiego bym w życiu nie poznała!
Niektórym po prostu coś nie pasuje.
Tak na marginesie: Brad Pitt z tą bródką a la Buffalo Bill wygląda jak ostatni baran!
http://www.nypost.com/f/mobile/pagesix/celebrity_photos/brad_pitt_beard_takedown _rkYlgXNY4bwZh1fcDghfjO
Po kiego grzyba ją zapuszczał?
Na tym pierwszym w tej czapeczce to wygląda jak żul mieszkający w tekturowym pudełku pod którymś mostem w NY.
Moje ulubione postacie to Hurley bo wnosi dobrą atmosferę, Ben bo jest jedną wielką zagadką, potrafi bez użycia broni skutecznie manipulować ludźmi, Sayid ma w sobie siłę i mądrość, Sawyer wnosi humor, Danielle zachowuje dystans i wie czego chce, Jin, bo potrafił dostosować się do sytuacji, w której jest nierozumiany i sam mało rozumie, a mimo to angażuje się kiedy trzeba i nawiązuje dobry kontakt z Hurley´em i Charliem. Nie znoszę natomiast wyrachowanej Juliet, która ma w zanadrzu tylko jeden wyraz twarzy niezmieniający się niezależnie od emocji. Nie potrafiłam polubić też Kate, bo ona po prostu nie daje się lubić. Ma upierdliwe usposobienie. Nie lubię też Jacka, który jest okropnie nudny, ciągle niezadowolony i zawzięty.
Nie zgodzę się tylko co do Juliet. Moim zdaniem jedyna kobieca postać którą na prawdę lubię. Inteligentna, ciepła, spokojna i cicha, ale jak trzeba to potrafi uszczypnąć. No i te jej wielkie niebieskie oczy i słodki uśmieszek.
Nie kwestionuje jej cech które wypisałeś, ale mnie właśnie przeszkadza ten uśmieszek. Na początku też bardzo mi się podobał bo jest piękny. Ale z czasem zaczęło mnie denerwować, że używa go w każdej sytuacji, czy się boi, czy jest zadowolona to ten uśmiech się nie zmienia.