wiecznie czymś przejęta pani Schroder - od początku ten sam zmartwiony wyraz twarz, ciągłe klepanie banałow wystraszonym piskliwym głosem, z czasem robi sie tak denerwująca że po kilku odcinakch zacząłem przewijać sceny z nią, zresztą i tak nic nie wnosiły a były przewidywalne
L. Danzier - miała zagrać pustą idiotke i niby sie udało ale wyszło aż komicznie i głupio
agent tropiący prohibicje - kompletne drewno, ten sam sztywny i zacięty wyraz twarzy od początku do końca
lokaj Thompsona - niezaradny i smieszny guzdrała - ale po jakims czasie przestaje byc smieszny a zaczyna byc denerwujący
słabe role, ich słabość może tez wynikać przez ograniczenie scenriuszem - wiekszosc postaci w tym filmie po prostu jest cholernie nieciekawa, nudne dialogi i przecietna realizacja też robią swoje
aktorstwo przed kompletną ruiną ratują postacie Thompsona i Darmodiego - dobre, szczegolnie Darmody, Puscemi po jakims czasie zaczyna sie robic schematyczny ale nie jest źle - do roli Anthonego Soprano zagranego przez Gandolfieniego to jednak kompletnie sie nie umywa
postacie włoskich mafiosów moglyby być ciekawe ale są jedynie wątkiem pobocznym - mometami mocno
film można skwitować: przecietniactwo zrobione z dużym polotem
Ten temat można skwitowac śmiechem- hahahahahahahhaha.
Raz przeciętna realizacja, drugim razem duży polot, a wszystko przyprawione "Puscemim" hahahahahaha.
Reszty nie będę komentował bo szkoda mojego czasu, ale muszę przyznac, że uśmiałem się mocno czytając te "argumenty":D
śmiechem i łzami.
@Andrade85
Raczej bredzisz, bez urazy. Przemiane Margaret Schroeder z bitego kocmolucha w pierwsza dame Atlantic City mozna porownac do rownie beznadzejnego Michaela Corleone. Chalky White tez jest beznadzejny, a pamietasz Omara z The Wire? Szwabski kamerdyner irytuje, fakt.