Zmęczyłam 8 odcinków serialu. Po trzecim już chciałam sobie darować, ale kolega zachęcał mnie zdaniem, że potem będzie ciekawiej. Cóż. Nie było. Gdy weszłam na filmweb i zobaczyłam pierwszy temat na stronie serialu: "Najsłabszy: 3 sezon", dostałam bad tripa :( Jak to? Będzie coś gorszego od pierwszych 8 odcinków?!
Zbyt bardzo skupiono się na scenografii, przez co widzowie nie dostają filmu gangsterskiego, a dramat dla piętnastolatków, którzy będą podniecać się całą muzealną otoczką, bo na nich nawet magnetowid i kaseta VHS tak działa... Gdzie kreowanie wyrazistych postaci? No, powiedzcie mi, gdzie? Gdyby nie Steve Buscemi w głównej roli Nockyiego i Stephen Graham jako Al Capone, godzina przed telewizorem byłaby nie do zniesienia. I tak wyszło muzeum lat 20' ubiegłego wieku z pięknie ucharakteryzowanymi figurami z... mydła.
Szczerze mówiąc, to postaci się mylą. Po 3 odcinku nie wiadomo kto jest kim - tak się wszytko zlewa. Sceny przedstawione są jakby za taką emocjonalną mgłą. Film gangsterski to zawsze kino psychologiczne. Sorry, ale nawet gdy Steven Seagal rozwalał terrorystów na statku, było zabawniej. Film gangsterski to czarny humor, dialogi, a tu? Wyszła "Doktor Quinn" (choć nawet Horacy mógłby lepiej zagrać jakąś postać z gangu).
Śmiem się nie zgodzić. :)
Wyrazistych postaci jest całe mnóstwo. Ciężko zapomnieć postać taką jak Richard Harrow, który jest niemalże wyjęty z "Na Zachodzie bez zmian". Michael Darmody - niezwykle tragiczna postać, ni to mu współczuć, ni to go lubić. Angela Darmody tęskniąca za życiem bohemy mająca świadomość, że nigdy nie wyrwie się z roli kury domowej. Dewota Van Alden który z odcinka na odcinek przekonuje się o tym ile tak naprawdę są warte wyznawane przez niego zasady. To pierwsze postaci przychodzące mi do głowy. Oprócz tego jest mnóstwo charakterystycznych postaci drugo i trzecioplanowych.
Co do trudności w rozpoznawaniu bohaterów masz całkowitą rację. Dlatego ten serial należy oglądać bardzo uważnie (ja go w całości zrozumiałem dopiero po dwukrotnym obejrzeniu). To nie jest "House" gdzie mamy szóstkę głównych bohaterów i cała masę epizodycznych, na których nie warto zwracać uwagi.
Serial aż kipi od psychologii. Relacje Jimmy'ego z matką, relacje Nucky'ego z bratem, stosunek Nucky'ego do kobiet (w pierwszym sezonie do Margharet), zawiedzione nadzieje Angeli, tragedia "niezłomnego" Van Aldena. Są to emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Zupełnie niesztampowe i niepowielające innych serialowych relacji między bohaterami.
Serial z założenia miał skupiać się na bardzo wiernym odtworzeniu lat 20 ubiegłego wieku. Dlatego na tle fabuły obserwujemy również postępującą emancypację kobiet oraz coraz dalej idące przełamanie społeczeństwa dzielącego się na rasy, smaczki w postaci ukazania wydarzeń historycznych (np. pierwsza audycja radiowa czy lot kobiety nad Atlantykiem), nie wspominając o scenografii i rekwizytach.
Zachęcasz mnie do oglądania. Oj, zachęcasz. :) Szczerze mówiąc, to nie chce mi się na siłę wyciskać z serialu smaku. Nie spodobał mi się i tyle. Jestem wielką fanką "Rodziny Soprano", "Ja, Klaudiusz" , "Rzym"... Obecnie szukam seriali, które będą porywały. W tworzeniu filmów jest taka sama zasada, jak w pisaniu dobrych książek, gdzie na początku trzeba walnąć odbiorcę obuchem w łeb i doprowadzić do tego, by wył z żalu, że opowieść już się kończy. Tutaj tego nie osiągnięto.
A doktor House to film dla paraintelektualistów. :P To byłoby dobre na dwugodzinny film, a nie tyle sezonów.
Kurcze, może spróbuję oglądać dalej to "Zakazane Imperium"?
Znasz jakieś fajne seriale dla ludzi myślących?
Według mnie jest to kwestia gustu - masz pełne prawo do tego, by nie podobało Ci się "Zakazane Imperium", Ja po obejrzeniu pierwszego sezonu również nie byłem zachwycony. Dopiero drugi i trzeci przekonały mnie, że jest to jednak serial na poziomie.
Przyznam się bez bicia, że kiedyś oglądałem "House'a", ale z perspektywy czasu dostrzegam miałkość tego serialu. :)
Swojego czasu spędzałem dużo czasu na oglądaniu seriali (dużo za dużo...), a że nie zadowalam się byle czym mógłbym Ci kilka typów polecić, ale bez dawania gwarancji, że pokochasz je tak jak "Rzym" czy "Ja, Klaudiusz" (swoją drogą również bardzo dobre seriale). W sumie powinienem Ci wysłać wiadomość prywatną, by nie spamować tutaj, ale Filmweb mi na to nie pozwala, więc jestem niejako zmuszony. :)
"Six Feet Under" -> serial z początku obecnego tysiąclecia. Tak jak w "Housie" odcinek rozpoczyna się chorobą pacjenta, tak w "SFU" na samym początku pokazana jest śmierć osoby, której ciało trafia do domu pogrzebowego "Fisher and Sons". Właśnie nad tym serialem zachwycała się A. Holland. Posiada on wiele wątków społeczno-politycznych (w tym wątek "wychodzenia z szafy" odnośnie środowisk homoseksualnych z silną nutą afirmacji), ale przede wszystkim pokazuje śmierć ze wszystkich stron. I to nie za pomocą skomplikowanych filozoficznych rozważań, ale poprzez oczy bohaterów tego serialu, którzy nie różnią się de facto niczym od nas. Nie napiszę, że serial ten pozwala oswoić się ze śmiercią, gdyż uważam że ze śmiercią nie można się oswoić, ale daje naprawdę wiele do myślenia. I jeśli spodoba Ci się fabuła, zżyjesz się z bohaterami i dotrwasz do ostatniego odcinka to prawdopodobnie czeka Ciebie bezsenna noc i płacz w poduszkę. W ten sposób reaguje wiele osób, które ten serial ujął. Twórcą serialu jest Alan Ball, zdobywca Oscara za "American Beauty" a jednym z reżyserów i zarazem postaci epizodycznych Kathy Bates.
"Miasteczko Twin Peaks" -> chyba każdy słyszał o tym serialu z lat 90, wiele osób zapewne oglądało go w dzieciństwie. Owszem - można oglądać ten serial stworzony przez Lyncha jako ciekawy kryminał (nie chcę się tutaj rozwodzić na fabułą, by nie spoilować), ale gdy przyjrzy się bliżej treści tego serialu (najlepiej oglądając po raz drugi, gdyż wówczas nie jest się już tak skupionym na fabule) to tak naprawdę jest ciekawym traktatem o tym czy zło jest jakaś niezależną, transcendentną siłą czy po prostu elementem natury człowieka. Sam klimat, zdjęcia i szczególnie muzyka to dodatkowe atuty.
"Riget" -> w Polsce znany jako "Królestwo", w reżyserii von Triera, emitowany w latach 90. Broń Boże nie mylić z amerykańską podróbą "Szpital Królestwo". Ten serial cenię za dwie rzeczy. Po pierwsze za mistrzowskie połączenie inteligentnej i zabawnej komedii z dość mrocznym i dusznym klimatem horroru. Chyba nie spotkałem się dotąd z innym podobnym zabiegiem w sztuce. Po drugie kocham skandynawskie poczucie humoru. Jest ono trudne, zawiłe, na pewno nie wulgarne tak jak humor z obecnych komedii amerykańskich i nie wszyscy je lubią. Podobny humor wystąpił w "Szefie wszystkich szefów" również von Triera. Po prostu kwestia gustu.
Poleciłbym jeszcze "Grę o tron", ale o tym rozpisywałem się już w tym temacie:
http://www.filmweb.pl/serial/Gra+o+tron-2011-476848/discussi...
Jak już wspomniałem to jest rzecz gustu co Ci się spodoba a co nie. Z wyżej wymienionymi serialami najzwyczajniej się zżyłem i dały mi wiele do myślenia. Mam nadzieję, że jeśli się na któryś skusić będziesz miała wrażenia podobne do moich. :)
House'a oglądałam do 14. odcinka 8. serii (chyba?). Sam doktor - mistrzostwo! Reszta postaci wieje... tandetą. Medyczne zagadki na poziomie wikipedii, choć w polskiej służbie zdrowia chyba tylko nonsensopedią się kierują i to śmieszne nie jest.
Jestem miłośniczką serialu komediowego ( coś jak nasi Laskowik i Smoleń) "A Bit of Fry and Laurie" z Hugh Laurie. Wspaniały komik!
Chyba skuszę się na "Grę o tron", bo wszyscy o tym wkoło gadają i mnie zachęcają. Mówią, że mnie się spodoba, bo lubię klimaty rycerzy, fińskich trolli i wikingów z kałachem dosiadających jednorożców srających tęczą, przemierzających kosmos na dodatek xD. Resztę tytułów zapisałam i obejrzę na 100%.
Jak jesteś wielką fanką Rodziny Soprano to BE też ci przypadnie do gustu, każdy sezon się powoli rozkręca, ale ostatnie 2-3 odcinki wgniatają w fotel.
skoro lubisz Rzym to może Dynastia Borgiów:) całkiem niezły jest serial Tożsamość szpiega zrobiony z humorem o spalonym szpiegu z Miami
Przecież ów serial jest dla ludzi płytko myślących. Cała trudność fabuły polega na tym, że należy zapamiętać mnóstwo niecharakterystycznych postaci. To serial "do obiadu", gdzie nie trzeba się wysilać, a morał płynie jak z bajek Ezopa, to jedynie młodzież może potraktować go, jak przypowieść.
Oglądam serial i jestem nim zachwycona, ale bez przesady. I tak wolę "Rodzinę Soprano" i "Ja, Klaudiusz".
Pozdrawiam Waszą Głębokość.
Być może serial Ci się nie podoba, ale nie pisz, ze jest dla ludzi płytko myślących.
weź podeślij mi jakiś serial, przy którym będzie trzeba wysilać mózgownice.
sprostowanie: przy którym ty wysilałaś mózgownice
Black Mirror i seria OBCY :P Wiesz, jak trzeba wysilać mózgh przy wyłapywaniu błędów w scenariuszu? Hahaha
Jesteś jakimś fenomenem, uwielbiasz Rodzinę Soprano, a Zakazane Imperium już jest za trudne dla Ciebie. W Soprano też była masa postaci drugoplanowych, które dopiero z biegiem czasu stawały się pierwszoplanowe np Johnny Sack.
Zakazane Imperium z całą pewnością nie jest serialem dla ludzi płytko myślących, a wręcz przeciwnie.
Wyraziste postaci w serialu już podał ci Minutus, dodam tylko, że wiele bohaterów serialu to postaci historyczne takie jak : Johnny Torrio, Charles „Lucky” Luciano, Meyer Lansky czy Arnold Rothstein, nie wspominając już o Alu Capone, więc nie rozumiem twojego stwierdzenia odnośnie braku "wyrazistości", skoro byli to ludzie z krwi i kości, a nie wykreowani przez scenarzystę.
Co do tego, że nie jest to film gangsterski, mogę się zgodzić. Bo film gangsterski, a to jak naprawdę wyglądało funkcjonowanie mafii, to dwie różne rzeczy. Dzięki serialowi, zaczęłam się trochę tym interesować i wiem, że romantyczny i głęboko psychologiczny wizerunek gangstera jaki został ukazany choćby w "Ojcu Chrzestnym" (nie uwłaszczając, bo sama także cenię ten film ), nie bardzo się miał do rzeczywistości.
Jeżeli, więc szukałaś serialu patetycznego i przeintelektualizowanego nieadekwatnie do treści, to rzeczywiście mogło Ci się Zakazane Imperium nie podobać.
Ja oglądam Zakazane, ze względu na to, że chcę zobaczyć jak wyglądało życie w tamtych czasach i uważam, że zostało one w dobrym stopniu odwzorowane.
Zgadzam się z tobą, także w kwestii, że postaci się mylą. Nie oglądałam z uwagą pierwszych odcinków i także mnie one nużyły. Akcja rozkręciła się w drugim sezonie, co zachęciło mnie właśnie do przeczytania paru pozycji o mafii i czasach prohibicji w Ameryce.
Obejrzałam sezon 1 jeszcze raz i po poznaniu tych wszystkich faktów i bohaterów czasów prohibicji , z ekscytacją "odnajdywałam" kolejne postaci w serialu, nikt z nikim mi się nie mylił, znałam motywacje i kierunek działań. Może jest to sposób, dla tych których ciągnie w stronę gangsterskich klimatów, a też miał problemy z mnogością postaci w serialu, czy też dla tych którzy chcą z nową ekscytacją jeszcze raz obejrzeć serial :)
BunnyLu, szanuję Twoją opinię i nie zamierzam stawiać na swoim ubliżając Ci, jednakże stwierdzenia o "serialu do obiadu" czy też "serialu dla płytko myślących" wydają mi się wysoce niesprawiedliwe i bezcelowe.
Na pewno nie jest to serial dla ludzi płytko myślących. To wszystko tylko z pozoru przypomina sielankowe lata 20., kiedy wszystko było tak piękne. Dopiero po obejrzeniu wszystkich sezonów, dociera do mózgu, że klimat w tym serialu jest duszny i krwawy - nikt nie ma tu prawdziwych przyjaciół, każdy knuje tylko przeciwko swojemu wspólnikowi, a nawet brat przeciw bratu. Sugestywne są sceny, kiedy Nucky zabija Jimmy'ego czy kiedy Eli każe zabić Nucky'ego, bo dotychczasowi wspólnicy obracają się przeciw sobie momentalnie, wystarczy, że ktoś zaproponuje wyższą cenę, a zaczynają się mordować jak zwierzęta. Serial jest również kompletnie nieprzewidywalny, bo jedyne, czego możemy być pewni, to to, że twórcy nie uśmiercą postaci historycznych, ani Nucky'ego, ale reszta może zginąć w każdej chwili - niech dowodem na to będzie końcówka 2. sezonu, kiedy w krótkim odstępie czasu giną postaci uważane za drugo-, a nawet pierwszoplanowe. Postaci gangsterów są dobrze odwzorowane, w końcu scenarzyści nie wymyślali ich, tylko oparli się na ludziach, którzy istnieli z krwi i kości. Postaci wymyślone w dużej mierze również są bardzo interesujące i wysmakowane, choćby postać Jimmy'ego, Richarda czy Nelsona, kuleją niestety postaci kobiece.
Ale obrażanie gustu innych widzów dowodzi tylko Twojego, nie mojego, płytkiego myślenia. Ale jeśli to Ci nie wystarcza, to polecam obejrzeć Kompanię Braci albo Pacyfik. ;)
Doktor Quinn jest bardzo krwawa :P
Nie smuć się, twojemu filmowi nic nie ubędzie, bo ktoś tam uprawiał głupi hejting, gdy zabulił za film, który mu się nie spodobał :P
też mi nie siadł ten serial. wynudziłem się przez kilka odcinków. flaki z olejem. podziwiam typa, który napisał wyże, że oglądał dwa razy :)