Będąc świeżo po czwartym odcinku śmiem z przykrością stwierdzić fakt, że serial powoli się
stacza. O ile pierwszy był na bardzo przyzwoitym poziomie, to kolejne odcinki pozostawiają
naprawdę wiele do życzenia. Nudne wątki niszczą ten serial - kochanka Thompsona co najmniej
mało ciekawa osobistość, to samo tyczy się całej jazdy dotyczącej tej kliniki Margaret. Szalę
goryczy dopełnia tylko Smith, myślałem że zasnę gdy przez pół odcinka pieprzyli bez ładu i składu
w piwnicy budując napięcie którego nie czuć było wcale. Coraz gorzej się dzieje, zaraz biorę się za
piąty epizod całkowicie podstawnie przepełniony obawami...