Naprawdę fajny serial, ale ciut brakuje mu do swojego poprzednika, mianowicie - Rzymu. Choć znam dość dobrze obydwie historie (może dlatego troszeczkę kuleje tu wątek Rothstein`a, który nie był królem Nowego Jorku, a jedynie znajdował się między młotem a kowadłem takich postaci jak Maranzano i Maseria - jednak mam nadzieję, że wyjaśnią to w drugim sezonie), to jednak pierwsza pochłaniała mnie bardziej. Przyznaję, wszystko w serialu zapięte jest niemalżę na ostatni guzik, jednak cały czas ta historia gdzieś się gubi.... Przykładowo, gdy zacząłem wypożyczać sobie płyty Rzymu, kląłem w niebogłosy, że wziąłem dwie zamiast trzech DVD. A tu wszystko jest pociągające, a jednak nic w 100% nie wciąga.