no oby tak dalej, revenge wraca na dawny tor. Pierwszy w tym sezonie odcinek, który mnie nie denerwował (no poza tam małymi szczegółami ;)
* Emily... stara , bezwzględna Emily
* Team Nolan/Emily, tak bardzo mi tego ostatnio brakowało - super
* Amanda, ostatnio była tak ckliwa, ale w końcu powróciła i pokazała, że jest zdolna do wszystkiego. Nawiasem mówiąc, przeraża mnie to, że tak łatwo przychodzi jej zabijanie - tkwi w niej "potencjał" na kilka dobrych akcji w tym serialu
* Kondziu aż mnie normalnie wzruszył, był naprawdę gotów zginąć byle by tylko uratować Victorię. Ta jego troskę i czułość no no no...
* Daniel, prawdziwy Grayson się z niego zrobił, ale zdaje się że sam zaczyna pod sobą dołki kopać, ta baba z Inicjatywy już wyciąga po niego te swoje brudne łapska. Na jego miejscu zaczęłabym jednak trzymać z rodzicami
* rola Masona świetna, ale nadal się dziwię, że się zgodził na warunki Emily, ale czego się nie robi dla końcowej chwały
* Aiden - dobrze się spisał, jego akcja z Karą świetna, ale nadal mnie irytuje. Cały czas liczę na to, że okaże się jednak czarnym charakterem, jakoś bardziej mi to do niego pasuje.

Czekam na następny odcinek!