Na wstępie muszę zaznaczyć, że raczej nie należę do osób, które "obrażają się" na seriale za zachodzące w nich zmiany (tak więc brnęłam do końca przez pogorsząjącą się Gossip Girl, niszczonego przez opinie rzeszy ludzi Dextera itp..). Jeśli już coś mnie wciąga to oglądam jakie by to nie było, raczej bez zbędnego gadania i narzekań ;)
Ale to co się stało w pierwszym odcinku tej serii Zemsty... kurczę. Totalna niekonsekwencja jeśli chodzi o bohaterów... tyle, co zapamiętałam szczególnie:
1. Charlotte wraca cała w skowronkach z Europy (narzekając tylko, że wyrzucono ją z tamtejszej nieruchomości) nie przejmując się widocznie stratą dziecka i śmiercią chłopaka, którego rzekomo niezwykle kochała. (Pomijam, że to najprostsze i najgłupsze rozwiązanie: ciąża? poroniła. żałoba? pogodziła się z tym...taaak, bardzo życiowe.)
2. Carrion, Inicjatywa? "Nie gadajmy o tym" - jakby to była kwestia przesolonej zupy, a nie całego tego bajzlu, który jakby nie patrzeć wsadził Nolana za kraty, zabrał mu Padmę, pośrednio też firmę... no nieważne, tutaj również szybki moving on, 10 minut po wyjściu z więzienia zapominamy o całej sprawie. Zamknięcie wątku Inicjatywy? Ok, ale sposób jakby nietrafiony.
3. Jack nagle stał się perfekcyjnie wyrachowanym łotrem, który swoja przemowę przygotowywał chyba przez cały okres swojej nieobecności - ta scena w barze, litości... Najpierw złość, później jednak pocałunek, ale zaraz taki z niego zimny drań, że nic nie czuje. Jasne, może tak czuć, ale Jack jakiego znamy nie okazałby tego w ten sposób, totalnie nie w jego stylu.
Zorientowani w temacie wiedzą, że za tym sezonem stoi nowy twórca, co naprawdę widać.....Wygląda to tak, jakby nowa ekipa na siłę chciała się odciąć od poprzednich sezonów, z tym że wychodzi to strasznie topornie. Zero płynności, postacie, ich zachowania są tak nowe, jakby to był zupełnie inny serial.
I to podejście było zapowiadane wcześniej, między innymi poprzez informację (nie sądzę, że to SPOILER, ale na wszelki...), że Emily na pewno nie żywi szczerych uczuć do Daniela, a jej wybór ograniczy się do Aidena lub Jacka. Wiadomo, że przy Takedzie zawsze zaprzeczała, że coś czuje do Daniela, ale mimo wszystko poprzedni twórcy jakby dawali znać, że coś, gdzieś, kiedyś może być na rzeczy....plus osobiście najgorsze rozwiązanie dla mnie to Emily i Jack, ale to już osobiste preferencje, więc nie o tym tutaj...
I moje pytanie brzmi: czy jestem w zatrważającej mniejszości sądząc, że są to zmiany na gorsze? Nie wiem jak to się dalej potoczy, ale jeśli Charlotte ma się zmieniać w swoją mamusię, chociaż nigdy taka nie była, a dla odmiany Victoria po spotkaniu z synem promienieje miłością do świata jak po wypaleniu kilku jointów, to ja nie wiem jak to dalej oglądać...
Acz ciekawi mnie jak przy tym podejściu rozwiążą sprawę sytuacji na łodzi z początku odcinka ;)
A mnie najbardziej zaintrygował Aiden. Uwielbiam tego faceta i naprawdę nie mogę uwierzyć, że zamierza zaszkodzić Emily. Moim zdaniem działa na niekorzyść, owszem, ale Victorii. A przynajmniej tak bardziej by mi pasowało ^^
Podczas w scenie w barze miałam mieszane uczucia. Z jednej strony - super, że Jack w końcu zrozumiał Ems i tak dalej, ale z drugiej... Cały czas miałam wrażenie, że on nie mówi prawdy. Nie wiem, jak to nazwać, ale w jego słowa wdarła się taka... patetyczność, może uniesienie. Jakby na siłę chciał, żeby to brzmiało szczerze, ale nie wiem, może to tylko moje przewidzenia ;p
Co do Charlotte - zachowuje się, nawet jeśli nie chce i stara się tego unikać, zupełnie jak matka. Obawiam się, że ma to w genach.
A widziałaś promo drugiego odcinka? Ciekawa jestem, co Charlotte zrobi Conradowi. Wyglądała na zdesperowaną ;)
A, no i scena na jachcie. Przecież Ems powiedziała: "Przykro mi" (czy coś takiego...?), więc to na pewno ktoś jej bliski, na dodatek ktoś, kogo skrzywdziła w taki czy inny sposób.
Też mi się wydaje, że Jack ściemnia, mówiąc Em że jej nie kocha. Charlott moim zdaniem planuje jakąś zemstę, za to co jej rodzinka zrobiła, cierpi ale to ukrywa. Aiden - zrobiło się ciekawie, choć nie wiem czy nie jest wściekły na Em. A i syn Victori, kim tak na prawdę jest i co się jeszcze wydarzy z jego udziałem ^^
To, że Aiden jest takim fałszywym agentem to jest według mnie niemal pewne. Podobnie jak z uczuciami Jacka, przybrał taką powłokę że niby nic, ale jednak... skoro tylko oni zostali na placu boju jeśli chodzi o "love interest" Emily to byłoby niewyobrażalne, jeśli oboje by się do niej odwrócili plecami..
Minnisz - to fakt, Charlotte nagle jakby przejęła charakter mamusi, kiedy Victoria chwilowo jakby złagodniała... specjalnie zerknęłam na promo drugiego odcinka i wow...ten wątek Charlotte i "this is for my father"? Czyli że to zachowanie z pierwszego odcinka pt. wołanie do Conrada per "daddy" to była gra? ......ALBO wbija mu jakąś strzykawkę czy coś, a wygląda jakby go atakowała? Zaintrygowało mnie to :D
ja znam rozwiązanie sytuacji z łodzi
uwaga spoiler ;d
"nie mówmy o tym"
koniec spoilera
a tak na serio czułem jakby brakowało odcinka jakiegoś po tym jak Nolan wyszedł...przecież był podejrzewany o zbrodnie przeciw US a tu wychodzi jak gdyby nigdy nic i 1 zdanie, że pozbyli sie Iniciatywy... no litości przecież do iniciatywy należał podobno Conrad przynajmniej wg finału 2 sezonu
Obejrzyjcie drugi odcinek tam sie trochę wyjaśni odnośnie Emily i daniela Charlotte i Jacka
Masz rację, ta niekonsekwencja jest bardzo irytująca.
Liczyłam, że Emily szybko uda się wyciągnąć Nolana z więzienia, ale że w pół minuty i koniec wątku? I w ogóle koniec z komputerami, zapominamy o Inicjatywie i żyjemy długo i szczęśliwie. Nowi twórcy mogli się bardziej wysilić, skoro koniecznie chcieli zamknąć ten wątek, bo to bardzo nieudolne. Z Charlotte zresztą podobnie, najprościej było wymyślić poronienie. Szkoda, bo serial dużo traci na braku spójności i ciągłości.