Pozostałe sezony (nie licząc pierwszego z Jasonem Dawem) to nie TG. A już na pewno nie z Chrisem Evansem, którego los już samym wyglądem pokarał. Może gdyby nazwać inaczej program z LeBlankiem, to wtedy by się to inaczej oglądało, kto wie. Chociaż teraz zmasakrowali kolejną markę, czyli The Grand Tour.