Podchodząc do tej gry obawiałem się ultra hardcorowej, okazjonalnie nie sprawiedliwej rozgrywki. Tymczasem dostałem banalną metroidvanię z paroma cięższymi bossami. Cóż innego mogę powiedzieć na temat trudności gdy przez całą grę najtrudniejszym bossem okazał się lady of the charred visage, tylko dlatego bo źle wybrałem pierwszą z dróg. Jeden boss trumny biskupa nic w zasadzie nie robił. Stanąłem pod nim i nawet nie ruszałem się z miejsca po chwili padł. Jednak problem z poziomem trudności jest dużo większy, niż mogło się wydawać. Otóż w grze pojawił się darmowy dodatek wounds of eventide dający nową lokacje, inne zakończenie i dwóch dodatkowych bossów. Jedna z nich Isidra jest dosyć wymagającym bossem, w pierwszej fazie, w drugiej jest zwyczajnie nie sprawiedliwa a to za sprawą kilku mechanik: Nie możesz robić uniku przez zaklęcia, jak dostaniesz trafienie nie dostajesz choćby sekundowych klatek nieśmiertelności, nie możesz w żaden sposób zniszczyć latające orby, chyba że magią pomimo istnienia mechaniki odbijania pocisków, która daje wiele do życzenia. Tak więc gra jest bardzo łatwa ale to dobrze bo jakby była trudniejsza to stałaby się niesprawiedliwa. Przechodząc do klimatu to cała otoczka jest nieziemska, nie ma drugiej takiej gry która oddawałaby ducha chrześcijaństwa wraz z jego pięknem i brzydotą. Historia? nijak nie zrozumiesz, chyba że zaprzesz się aby czytać wszystkie opisy i googlować niezrozumiałe słowa bo pełno tutaj anachronizmów. Jeżeli chcesz zobaczyć true ending to radzę przed walką z esdrasem czy jak on się nazywał zobaczyć co trzeba zrobić bo tego jest cała strona A4, a spoilerów nie trzeba się obawiać bo ciężko tę grę zrozumieć.