Śledziłem grę od pierwszego pokazu ale z uwagi na turową walkę byłem sceptyczny i w dalszym ciagu po paru godzinach uważam, że lepsza byłaby walka w czasie rzeczywistym to gra mnie urzekła. Styl artystyczny, muzyka i postacie i sam koncept to wszystko działa, a historia zapowiada sie na naprawdę dobrą. Moja wstępna ocena to 8/10 i myślę, że może się utrzymać jak tak dalej pójdzie.
Zakończenie normalnie zwaliło mnie z nóg... Niesamowite doświadczenie, szczególnie jak wspominam początek gry, kiedy sobie biegaliśmy Gustavem z ekspedycją, żeby dotrzeć do Malarki... Arcydzieło scenariuszowe w świecie gier
Prawda. Dodatkowo Expedycje ogrywałem po Shadows i chociaż asasynów dalej lubię to w bezpośrednim starciu E33 wyciera podłogę asasynem.
Porównanie idealne żeby zobrazować rzeczywistość obecnie na rynku. Z jednej strony Ubi ze swoim Happymeal w cenie o 50% za wysokiej. Z drugiej dobry i zdrowy obiad z lokalnej jadłodajni za połowę ceny żarcia od korpo. Co do turowej walki to ostatnio mi leży ten gatunek i tutaj ta gra by nie powstała jakby mieli robić gameplay rodem z soulsów czy jakiś slasher jak GoW. 10/10 to nie jest, bo jednak szli na kompromisy w pewnych kwestiach i widać miejscami, że jest to indyk. Może zarzut z czapy, ale AAA do innej jakości nas przywyczaiły w innych latach, a tutaj jest pustawo miejscami, dodatkowe walki nie potrzebne jak schodzenie z głównej ścieżki żeby zebrać jakieś graty. Ogólnie tytuł jest za długi, bo mógłby trwać te max 30h i każdy byłby zadowolony, a tak to trzeba grać od 40 do 60h. To łażenie po kątach żeby zebrać nic specjalnego jest monotonne czasami, a ilość pojedynkow sztucznie wydłuża czas gry.
Shadows na szczęście nie musiałem kupować w pełnej cenie bo na premierę wersja PC była ze zniżką na uplay więc zdaje się jakieś 200zł zapłaciłem co było do przełknięcia ale jeśli wydałbym na grę pełną cenę to byłbym zdecydowanie ostrzejszy bo przyznam, że ta część trochę zabiła we mnie chęć ogrywania czegoś w klimatach japońskich i ogólnie gry, a Expedition33 pomogło mi się z tego stanu podnieść. Nie uważam jak niektórzy, że asasyn jest beznadziejny ale jest to znowu zmarnowany potencjał i ponownie nie jest to żaden asasyn.
Gry Ubi na premierę to pieniędze wyrzucone w błoto, bo kwestia kilku miesięcy i do pół roku chodzą pudełka z płytami z drugiej ręki po 100 PLN. To już chyba lepiej miesiąc ich suba kupić za kilkadziesiąt PLN. Wiem o co chodzi z tym, że AC potrafi zabić w człowieku chęć do gry, bo już od czasu Unity nie przeszedłem żadnego AC do końca… chociaż wszystkie części do 2015 ogrywałem od deski do deski. Po Unity czułem obrzydzenie z powodu straconego czasu. Po AC też nie sięgam bo gdzieś od 2017 czyli premiery Horizon Zero Dawn to Sony robi lepsze Ubi Game z otwartym światem. Zaraz premiera Ghost of Yotei czyli kontynuacja Cuszimy która jest tym czym AC powinno być… miałka fabuła i papierowe postacie, ale gra piękna, wielka z masą powtarzalnych aktywności czyli typowe Ubi Game. Tyle, że u Sony jest trochę jakości która ich odróżnia od Ubi. Walka o niebo lepsza i gry nie mają tyle błędów co AC na premierę. Poza tym klimat feudalnej Japonii wylewa się z ekranu do tego widać inspirację kinem Kurosawy przynajmniej tak było w Cuszimie. Teraz też pewnie będzie, bo pewnie będzie to samo tylko więcej.
Właśnie ostatnie lata przyzwyczajają nas, że gry AAA stopniowo stają się powtarzalne i generyczne, tworzone są pod typowy zysk i by zadowolić inwestorów, którzy gówno się znają na tej branży - interesują ich czyste zyski. Dlatego co chwila otrzymujemy półprodukty tworzone za 500 mln $, które stają się pełnoprawną grą po zapłaceniu 80$ i kolejnych 30-40$ na season pass / dlc / mikrotransakcje. Clair Obscur ograłem w 60 godzin wzdłuż i wszerz, liżąc każdy kąt, pokonując każdego opcjonalnego bossa i odblokowując prawie każde osiągnięcie (poza aczikiem za Sciel). To fantastycznie zaprojektowana gra, której twórcy byli w pełni świadomi swoich możliwości i trzymali się założonych ram projektu, nie pompując w niego setek opcjonalnych skrzynek do zebrania, notatek do odszukania czy znaczników do odkrycia. Lokacje są pięknie zaprojektowane, a jednocześnie dość korytarzowe i skomasowane - nigdy nie miałem wrażenia, że rozgrywka się w nich dłuży. Nawet kiedy wracałem do odwiedzonych poziomów by dokończyć pozostawionych opcjonalnych wrogów, wystarczyło użyć szybkiej podróży by w ciągu minuty być na miejscu. Walki również nigdy się nie ciągną - podstawowych przeciwników kładziesz w 1-2 tury, bossowie to zwykle kilka minut, nawet najpotężniejszego, opcjonalnego wroga można rozłożyć w 2 tury - wystarczy odpowiednie dostosowanie picto. Cholera, nawet grind tu nie występuje, bo gra hojnie rozdaje exp za przeciwników. Moim jedynym zarzutem, który tak na prawdę mogę wyciągnąć na siłę, to korytarzowość i liniowość poziomów - ale dla mnie działało to na korzyść śledzenia fabuły, bo pozwalało bardzo szybko przeć do przodu i podziwiać fenomenalnie prowadzoną fabułę i cudowne przerywniki filmowe. Dla mnie - arcydzieło, klasyk i najlepsza gra dotychczasowego życia
Niezgodze się, bo era gier, które dawały 20% na premierę, a potem życzyły sobie dopłaty 200% raczej minęła… chyba, że ktoś z uporem maniaka sieci w jakichś sieciowych popularnych shooterach, które się nie kończą to inna para kloszy. Model biznesowy EA czy tam Dice zdechł sobie jak i ich gry. E33 doceniam, ale ja popsułem grę… balans miałem różny zwłaszcza w side questach. Może chodziłem nie tak jak sobie twórcy wymyślili… dla mnie to minus, bo czasami tłukłem bossa pół godziny. Na tyle co siedzę w turowych rpg i jrpg ostatnio to jednak nie zostałem porwany… porywa za to wizja, że ten tytuł to AA i robione nie przez rzesze programistów, ale finalnie oceniamy co jest. Dla mnie to jest lepszy tytuł a’la premiera w XGP, których były dziesiątki jak nie setki w ostatnich latach. Mówimy oczywiście o stronie technicznej gry i oferowanej zawartości. Co innego historia, klimat, pomysł, postacie, bo to najwyższa półka. Ale do jakiegoś dzieła kompletnego niczym BG3 to tu wiele brakuje, a opinie/oceny podobne.