Hard Reset jest kapitalne. Klimat tej gry powala, jeszcze te komiksowe przerywniki potęgują to
super wrażenie, taki cyberpunkowy Max Payne (jedynka). Tym bardziej, że Fletcher to trochę
bohater noir. Kocham szczególnie te momenty spokoju po walce, gdy czas się rozejrzeć po
okolicy i pozbierać nano. Mogę wtedy stać w miejscu i po prostu chłonąć atmosferę. Do tego
niesamowicie niepokojąca oprawa dźwiekowa i muzyczna. Ludzie narzekają na brak fabuły, a ta
nie jest taka zła, całkiem skutecznie nadaje pewne podłoże pod masakrę, której dokonujemy. I
poziom trudności !!!! Trzeba naprawdę każdy krok rozważyć, bo jeden błąd i trzeba zaczynać od
checkpointa, które są jak dla mnie jedną z nielicznych wad - momentami beznadziejnie
porozstawiane, tak że trzeba jeszcze raz zabrać jakiś trudno dostępny sekret czy pokonać sporą
grupę przeciwników. No ale zmusza to chociaż do rozwagi. Lokacje może trochę monotonne, ale
jest to pozytywna monotonia jak np. w FEAR (teoretycznie same biura).

Szczerze to bawiłem się lepiej niż w Shadow Warrior. Choć obie gry w gatunki fps nie mają sobie
równych w ostatnich latach.

Ostatni boss (ten z dodatku) tylko za łatwy, wręcz nie pasuje do jeszcze podwyższonej trudności na nowych levelach w rozszerzonej wersji... Chyba z pół minuty mi zajął.