[MOGĄ BYĆ SPOILERY]
Na tą grę czekało wielu graczy przez 9 lat. Po sukcesie pierwszej części gry Max Payne, która defakto została zrobiona przy bardzo małym budżecie, aktorów zastąpili producenci, postanowiono zrobić kontynuację. Ukazała się ona dość szybko jak na squel a wprowadzono dużo zmian. Gra nie jednemu graczowi spodobała się bardziej niż pierwowzór co jest nie lada wyczynem. Osobiście uwielbiam Max Payne’a. W pierwszą jak i drugą część mogę grać bez końca. Zatem również należałem do tych, którzy czekali na nią te 9 lat. Niestety. Się bardzo rozczarowałem. Max Payne’a najwidoczniej wie jak robić tylko Remedy, gdyby gra była na silniku Alana Wake'a, a historia pisana przez Sam Lake’a to byłoby zupełnie co innego.
Grafika gry faktycznie jest ładna, niemniej nie uważam, żeby było to coś wybitnego. Starali się dopracować każdy szczegół ale niestety np. WC, jak się ktoś przyjrzy podczas rozdziału VII jest z samych pikseli zbudowany. Ponad to nie raz nie dwa postacie nakładały się na siebie, podczas strzelaniny, co w grze która ma 9 lat(MP2) miejsca nie miało. Nie raz też, pistolet z wyciągniętą ręką, „wchodził” w ścianę. Zresztą co tu dożo mówić. To jest silnik graficzny GTA. A GTA nie jest grą i nigdy nie było, która stawia na pierwszym miejscu grafikę. Uważam nawet, że jest to jeden z ostatnich elementów jaki kładzie się nie jest ten silnik, który mógłby udźwignąć mroczność i klimat Max Payne’a. Graliście w Alan Wake’a?? To jest silnik do Maxa. Mrok, dramat, napięcie i realizm. Tam wszystko jest, natomiast silnik GTA to nie jest to, przypomina mi raczej bajkowy klimat zamiast realistycznego. Producenci zapowiadali, że gra będzie najmroczniejsza z serii a tymczasem jedyny moment w którym poczułem prawdziwego Max Payne’a był kiedy akcja działa się w Nowym Jorku a raptem to tylko dwa rozdziały.
Fabuła gry. Nie jest tak wciągająca jak poprzednie części. Pierwsza część była o zemście. Druga część była o zakazanej miłości. Zarówno w pierwszej jak i w drugiej części człowiek aż chcę brać udział tej historii mimo, że są one bądź co bądź tragiczne. Natomiast tutaj jest ona o czym?? Max jest alkoholikiem, nie jest już gliniarzem, nie wiadomo właściwie dlaczego. Przeprowadza się do Brazylii i ochrania dziewczynę. Po czym niczym standardowy hollywoodzki scenariusz klasy B okazuje się, że wpakował się w coś dużego. Owszem zagadkowe to i może jest, trzyma w niewiedzy prawie do końca, zadajesz sobie czasem pytanie WTF… jak to?? Co teraz…?? Jednak nie jeden się domyśli jak mw to wygląda. Rockstar nie wytrzymał i musiał, po prostu musiał bo inaczej byłby chory… musiał zrobić kolejna grę w której głownie walczy się(lub się jest - GTA) z gangami, których członków charakteryzują tatuaże, chude gołe klaty i chusty na ustach, a w ręku ak47 prawie większy od nich lub też policjanci, którzy wyglądają tak samo cały czas., tak jakby prawie wszystkie części GTA, które są o tym samym im nie starczyło.
Dźwięk jest w porządku, nie ma się do czego przyczepić, nie jest jednak jakoś wybitnie szczegółowy ani zapadający w pamięć. Natomiast sam soundtrack?? Fatalny. Nie ma w nim nic, czego można byłoby słuchać dla przyjemności. Nie ma w nim ani mroku, ani tajemniczości. Dla mnie jest wręcz drażniący podczas rozgrywki. Posłuchajcie tego:
http://www.youtube.com/watch?v=omQ-7wZTXvI emocje, emocje, emocje!!! Mrok, tajemniczość, zakazana miłość. Słuchałem tego utworu nie raz nie dwa, ani nie 10 razy. To jest wybitny utwór.
http://www.youtube.com/watch?v=Lhxew3j6Ssc kolejny wspaniały kawałek. Doskonale wpasowany w akcje w grze, kiedy to Mona śpieszy na ratunek, facetowi, którego kocha z wzajemnością. Później kiedy zarówno on jak i ona walczą wspólnie o wspólną sprawę. Niesamowicie dopasowany utwór. Niesamowicie skomponowany, a o ile grafiki porównywać do gry sprzed prawie 10 lat się nie powinno bo idzie ona ciągle do przodu, to fabułę i muzykę porównać można. I trzecia część wypada kiepsko w jednym jak i drugim aspekcie. Owszem w niektórych momentach pasowały towarzyszące utwory. Konkretnie to w trzech. Mam na myśli tutaj początek gry podczas akcji w śmigłowcu, mam na myśli utwór „Sheels” http://www.youtube.com/watch?v=nljVUL5Vo8E akcja, akcja, akcja, nie zastanawiamy się tylko strzelamy.
Drugi moment, jest po ok 9 godzinach grania bo na samym końcu, w którym muzyka faktycznie pasowała do akcji, owiana była, może nie tajemniczością, ani mrokiem, raczej dramatem, desperacją, postawieniem wszystko na jedną kartę, wielką złością, wielkim gniewem, chęcią zabicia, ale podążając za fabułą wiemy, że Max właśnie takie cechy ze sobą reprezentował w tamtej chwili, zatem utwór skomponowany doskonale oddając emocje bohatera jak i akcję, która się w danej chwili dzieje. Mowa tu o „Combat Drugs” http://www.youtube.com/watch?v=DLXGQqPtAQw
był on jednak pewnego rodzaju wstępem, przedsmakiem, jak kto woli, do tego by podczas jednej z ostatnich większych akcji, gdzie max jest już na tuż, za wrogiem, umilić nam grę utworem „Tears”
http://www.youtube.com/watch?v=8F6uTmH6Luo który podobnie jak poprzedni oddaje obecny stan Max Payne’a, tylko uświadamia nas, że koniec jest bliski a główny bohater dąży po trupach do celu, nie licząc się kompletnie z niczym do go otacza. Chcę dorwać wroga i dąży do tego.
Jednak ten kawałek pojawił się również w filmiku jak się grę przejdzie i trwa aż do zakończenia napisów końcowych. Pasuje właściwie bardzo niemniej jednak trochę zaprzecza to co miał okazać i okazał za pierwszym razem, gdy się pojawił.
Postacie w porównaniu do poprzednich części są nijakie. Nie ma tu żadnej postaci(nie licząc Maxa), za którą można by zatęsknić, tak jak wiele osób tęskni za Moną Sax, która nie do końca musiała zginać. Producenci poprzednich dwóch części zostawili otartą furtkę dla jej postaci, w razie kontynuacji niestety Rockstar widocznie olał tą postać. Vladimir Lem, Vinnie Gognitti, Alfred Wooden, Jack Lupino. Te postacie charakteryzowały nie tylko odmienny charakter ale także dość mocno brały udział w fabule. Zupełnie się różniły od siebie, niemniej każda z tych postaci ma swoich wielbicieli, natomiast nie sądzę, żeby tyle sympatii zyskał Passos, Rodrigo Branco, wkurzający Marcelo Branco albo jednak z sióstr. Są denerwujące wręcz i nie budzą sympatii żadnej. Co do samego Maxa Payne’a również nie jestem zadowolony. Max to twardy i przystojny mężczyzna. Facet z jajami, nie pozwolący sobą pomiatać, a tutaj go przedstawili jako rozbitego emocjonalnie sztywniaka z kiepskim poczuciem humoru, który daje sobie wejść na głowę jakimś gówniarzom w barze. Przedstawili go jako faceta, który nie radzi sobie życiem i niczym prócz z strzelania i zabijania. Już samo fakt, że zmienił image nie do poznania, kiedy obciął się na łyso. Chociaż ten fakt akurat zniosłem lepiej niż sądziłem bowiem było to trochę związanego z fabułą.
W grze zrezygnowano z komiksów, co było znakiem rozpoznawczym Maxa, w poprzednich częściach. Co dla mnie jako fana Max Payne’a jest to, nie do zaakceptowania. Producenci starali się zrobić aby gra była jak najbardziej „filmowa” i udało im się to niezaprzeczalnie. Nie ma czegoś takiego jak ładowanie poziomów, bo wszystko się ładuje w trakcie przerywników. Niemniej jednak, komiksy również dawały poczucie, że się uczestniczy w spektaklu czy seansie filmowym zatem taka zmianę mogliby sobie zachować dla innej gry, a nie dal takiej w której tytuł do czegoś powinien zobowiązywać. Zrezygnowano również z „pierdółek” typu możliwość włączenia wentylatora, otwierania szafek czy włączanie wody w kranie, co moim zdaniem jest kolejnym błędem, chociaż może nie jakoś wielce istotnym. Producenci zapowiadali, że ulegać zniszczeniu będzie bardzo dużo elementów, natomiast nie jest ich aż tak dużo jak się spodziewałem. W poprzednich częściach było można rozwalić np. puszkę z napojem(którą można było kupić w automacie, a tutaj niestety nie ma czegoś takiego) i była reakcja. Tutaj próbowałem zniszczyć gitarę klasyczną i zostawały tylko dziury po kulach w betonie. Jednak co mnie najbardziej dobija to brak poczucia humoru. Prócz Maxa i jego kiepskiego żartu, jest coś jeszcze? Pamiętacie Vinniego przebranego w kapitana baseballistę?? Jak nie mógł się zmieścić w drzwi, jak śmiesznie uciekał przed zbirami i miał piszczące buty?? Jak przeklinał z paniki w zabawny sposób?? Pamiętacie teksty zbirów?? Wrzucę może link, który zawiera zabawne sceny z części drugiej: http://www.youtube.com/watch?v=W4OdA-0ao9U
jak widać, jest z czego się pośmiać. W tej części nie poczucia humoru.
Producenci zapowiadali, że będą nawiązania do dwóch pierwszych części, ale prócz dwóch rozdziałów w NY, oczywistego Bullet time’a tego, że można włączyć TV, obejrzeć tam wiadomości bądź odcinek Kapitana Baseballa czy też zagranie na pianinie, nie ma tu prawie niczego co by nawiązywało do poprzednich części. To nie jest Max Payne. Gra jest przesadnie wulgarna, nawet język naszego głównego bohatera się wyostrzył i nie jest już tym dżentelmenem co kiedyś a dziury w ciele po kuli są uważam niepotrzebnie tak przesadnie dopracowane, że robi się niesmacznie. Nie o to chodzi w Maxie w każdym razie nie ten typ „brutalności”.
Sama rozgrywka jest znakomita. Gra się bardzo przyjemnie i nie jest już tak, że wystarczy biegać z karabinem i strzelać, tutaj trzeba wykazać trochę sprytu. Zwroty akcji, np. kiedy Max wypada z helikoptera albo rzuca się na terrorystę w dyskotece i wylatuje razem z nim przez szybę dostarczają nam niesamowitych wrażeń a takich akcji jest dużo więcej. Bullet time oczywiście zachował swoje znaczenie i bez niego ciężko byłoby przejść grę, podobnie jak w poprzednich częściach.
Nie jest tak liniowa jak poprzednie części, bowiem prócz takich akcji, w których mamy automatycznie włączony bullet time by rozprawić się z wrogami w bardzo widowiskowy sposób są jeszcze akcje na motorówce czy helikopterze. Nie wiem czy to tylko ja, ale mnie bardzo jednak drażni obcy język(Portugalski). Nie dość, że nie ma przetłumaczenia co gadają to jeszcze nie idzie się wczuć w fabułę tak jak by się chciało.
Podsumowując gra sama w sobie jest bardzo dobra. Nie jestem graczem. Gram bardzo rzadko i w bardzo wybiórcze gry. Jednak na ten tytuł czekałem przez 9 lat i spodziewałem się równie genialnego dzieła jakimi niewątpliwie jest część pierwsza i jeszcze lepsza część druga Maxa, niestety rozczarowałem się bardzo. Ciekawostką jest, że po przejściu gry, mamy do zabawy tryb „arcade” a w nim, możliwość grania Maxem z pierwszej i drugiej części gry. Niestety to tylko tryb Arcade, ale grając Maxem z drugiej części, czułem, że w jednak gram w Max Payne’a a nie tylko w coś co go ma przypominać.
Jako fan Maxa muszę się wypowiedzieć. Gra bardzo mi się podobała, moim zdaniem klimat zachowali, pomimo przeniesienia w bardziej kolorowe realia. Gra jest mega filmowa i realistyczna, brudna, brutalna. Ale faktem jest, że taki klasyczny Max Payne to nie jest, ale nie dziwota skoro inne studio go robiło. To jak z Alien 1 Ridleya i Aliens Camerona. Troszkę mnie końcówka zawiodła, bo to jednak było charakterystyczne dla Maxów, że pod koniec jest jakiś ciekawy i zaskakujący finał historii. To + sama fabuła to najsłabsze elementy gry. Ale rozgrywka to już czysta przyjemność, no i czuć, że gra się w Maxa, jest trudno, dużo się ginie. Gra zajebista, ale nie będzie legendarna jak jedynka i dwójka. Aha, jeszcze jedno - nie kumam płaczu niektórych pod tytułem "popsuli Maxa, zniszczyli go, bezczeszczą bohatera". Że co? Nawet jakby zrobili czwartą część, w której Max byłby wędkarzem to co z tego? Nikt was nie zmusza do grania, macie 1 i 2 część prawdziwych twórców Maxa i tego się trzymajcie. Indiana Jones 4 jest ultra słaby, dlatego też nie oglądam go ponownie, nie mówię "kwadrylogia Indiany" tylko "trylogia Indiany" bo dla mnie czwarta część nie istnieje - nie płacze, że popsuli mojego ulubionego bohatera z dzieciństwa ;) Polecam takie podejście do tematu wszelkich słabych kontynuacji, mniej stresu ;)
Jest coś takiego jak śmierć legendy. Tytuł do czegoś zobowiązuje. A samo bycie bohaterem nic nie znaczy, ja wymagam czegoś więcej.
Nie dziwota? Rockstarowi świetnie udały się dwa rozdziały - te zlokalizowane w USA. Jaki był problem utrzymać całą grę w podobnym klimacie? Żaden. W dodatku wydali już "dwójkę", więc liznęli już trochę klimatu tej gry. Po prostu im się nie chciało. Woleli stworzyć nawalankę, w której głównego bohatera atakuje czasami po 10 ludzi naraz (apogeum bezsensu występuje w finalnej walce w hangarze) i jechać na popularności tytułu.
Ja tam jakoś nie czułem, że gram w "Maxa Payne'a". W poprzednich dwóch częściach nie musiałem się chować za zasłoną przy każdej okazji, by nie zostać nafaszerowany ołowiem i często używałem uników oraz bullet time'u, które w trzeciej części trylogii są zazwyczaj nieprzydatne.
Szajba rzekomo nie ma pojęcia o Maxie, bo wygłosił opinię, którą zresztą podziela wiele osób? To ci ciekawostka.
Użyj jakiejś argumentacji kretynie, odnieś się do czegoś a nie rzucasz pustymi tekstami. Moją recenzje widzisz.
Użyłem lecz Twoim kontrargumentem było "Ty do mnie to piszesz?? Jeżeli tak to twój komentarz to jedna wielka kompromitacja... " Więc uznałem, że niema najmniejszego sensu podawać argumentów bo żaden do Ciebie nie dotrze :)
Zabawne, że Alan Wake, mimo że opowiada zupełnie inną historię niż seria gier o Maxie Paynie, ma z nią więcej wspólnego niż Max Payne 3. Przynajmniej jeśli chodzi o klimat i głównego bohatera (w MP3 pozostał stary dobry Max, ale dziwnym trafem monologi podkradł mu Wake...).
MP3 to dobra gra, jedna z najlepszych w swoim gatunku, ale z resztą serii niestety nie ma wiele wspólnego.
"Tears" to jedyny dobry (świetny wręcz) utwór w soundtracku tej gry. Jest lepszy od niektórych ścieżek z poprzednich części.
"a tutaj go przedstawili jako rozbitego emocjonalnie sztywniaka z kiepskim poczuciem humoru (...) Przedstawili go jako faceta, który nie radzi sobie życiem i niczym prócz z strzelania i zabijania."
Przecież on zawsze taki był. Tyle, że Rockstar przegiął z tym alkoholizmem. Payne po śmierci żony mieszał painkilery z alkoholem, ale nie był aż takim chlejusem.
Generalnie postrzegałem go jako prawdziwego faceta z jajami, dla którego każda kobieta straci głowę, Mona była najlepszym przykładem. Generalnie gra pod względem grywalności to faktycznie bardzo dobra, jednak jako Max Payne to fatalnie wypada. Żenujące jest, że zrezygnowali z takich elementów charakterystyczny dla Maxa jak sen, mroczny klimat NY(za mało go), poczucia humoru... POSTACI... w ogóle żenada :/ Najbardziej mi szkoda Mony :/ Osobiście uwielbiam taki typ kobiet jak ona. Ale cóż. Rockstar zrobił sobie promo GTA 5... dla ciekawskich, gangi z MP3 można będzie przenieść do GTA 5 :/ Żenada totalna. Generalnie zmieniam ocene na 5.
Człowieku, załamałeś mnie... Czyli kolejna komercyjna produkcja, mająca na celu wyciśnięcie z fanów serii Max Payne jeszcze większych pieniędzy... A mnie tak się podobał ten klimat, sens historii, to, że nie była to sensacyjna strzelanka, że chodziło o coś więcej... ech...
A wierzę Ci na słowo, bo też jestem takim typem gracza-niemaniaka. Jestem wybredna, a to, że spodobał mi się Max Payne już o czymś świadczy. Poczekam parę lat, aż trzecia część będzie na wyprzedażach, bynajmniej nie zmarnuję zbyt wielu pieniędzy :)