PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=775468}
8,7 11 tys. ocen
8,7 10 1 10568
The Last of Us Part II
powrót do forum gry The Last of Us Part II


TLoUP2 jakby oceniać tylko za gemapley miałoby z 9/10, choć też nie mam pewności bo im dalej w las tym coraz więcej przewidywalnych momentów które w grze typu horror nie powinny mieć miejsca. Bo to nagle wyskakują wrogowie jak jest w miarę odkryty teren ale z różnymi miejscami do zasłon, a to po przekroczeniu jakiegoś ciasnego miejsca... A sama korytarzowa konstrukcja przez większość gry, brak potencjalnego wyboru przy pokonywaniu różnych miejsc. To tak jak z Call of Duty. Sam też grafiki nigdy nie oceniam jako czegoś co jest ważne dla oceny, oceniam ją osobno. Jest naprawdę dopracowana, za to mogłoby być 10/10. Ale jak widzę, że ludzie chwalą tą grę, że za samą grafikę należy się 7/10, to tak jakby powiedzieć, że Kac Wawa powinna mieć 6/10 bo pokazuje ładnie Warszawę. Do grafiki nie można się przyczepić. Z muzyką? Nie zauważałem jej, jednak świetnie budowała narracje. Muzyka końca mi też średnio podeszła. Gra na gitarze miała być klimatyczna, a mnie się wydaje, że uznano, że tak będzie i mamy w to wierzyć.

No ale, "tą grę się gra dla fabuły".
No i ta fabuła. Na pewno gorsza od TLoU, jednak nie mam już więcej zamiaru z nią porównywać, bo "dobra historia broni się sama".
Zaczyna się dość standardowo jak na kontynuacje, jesteśmy wrzuceni w niby sielankową atmosferę po czym następuje przerwanie statusu qou który rozpoczyna główną oś fabularną.

Sama gra dzieli się na cztery części z czego pierwsza i ostatnia jest krótka.
Pierwsza część zrobiła na mnie wrażenie, choć zauważyłem że sposób prowadzenia narracji będzie wymuszał retrospekcje. I nie powiem, lubię takie momenty, moja ulubiona strzelanka ma przez całą grę taki wątek, nawet retrospekcje w retrospekcji. A na końcu niczym wątek z GTA V, po wprowadzeniu Trevola, zabijamy Joela najbardziej brutalnie jak się da kijem do golfa. Pierwszą część gry to mniej więcej do śmierci Joela.

Kolejna część to chyba najsłabsza część gry. Eli wyrusza za zemstą. Problem, zaczyna się gdy w grze w której retrospekcje mają lepszą warstwę narracyjną od reszty wątku. Tak, retrospekcje wypadają ciekawiej, są w prawdzie bardziej kolorowe, ale przez nie jednolitą ciemność lepiej odczuwa się relacje. Sama rozgrywka wchodzi dobrze, choć to pewnie efekt wow, bo nowa gra, jakbym miał grać wątkiem Eli później w grze, to chyba by mi się aż tak nie podobała. Prosta historia w pogoni za zemstą i by uratować jednego typa. Co jakiś czas rozciągana by za szybko się nie skończyła. Tak szczerze to po przemyśleniu, wątek Eli uważam za dość słaby. Relacja z Diną przez cały czas była mi narzucana jako wielka miłość, nijak mnie nie interesowała. Wymiany zdań między nimi zapominałem równie szybko jak zdążyłem je usłyszeć. Przynajmniej nie skończyło jak słabe romanse w których co chwila musza wyznawać sobie miłość i całować aby widz przypadkiem nie zapomniał o płomiennej namiętności bo chemii, a w zasadzie na siłę jej narzucanej, mało było. Co nie zmienia faktu, że autorzy i tak dość często to wrzucali, jednak nie popadło to w inne tego typu gorzej napisane wątki. Potem jeszcze dołącza Jesse którego rola jako katalizator dla romansu, wypadała tylko gorzej. Zaraz pewnie usłyszę, że nie lubię, bo homofobia... A co w tym związku było ciekawego? Ot to, typowa dziewczyna głównej postaci.
No ale wszyscy wiemy, że to wątek zemsty był tym ważniejszym dla wątku Eli. A jest on dość przewidywalny. Początek wątku był napisany w stylu "jakoś trzeba zacząć". Ciągłe zmiany zdania. Najpierw odradza potem sam wyrusza, szefowa nie pozwala, potem sama wydaje pozwolenie... Patrzyłem na to i się zastanawiałem, serio? Zrobić wszystko by dla widza, Eli nie szła tylko dla zemsty, niech inna, gorsza postać tak zrobi.
Nie powiem, pierwsza pułapka mnie dość zaskoczyła, ale następne sytuacje już nie miały takiego zaskoczenia. Jednak zaczęła mi się podobać depresyjna otoczka, która z czasem narastała. Zaczęło mi nawet pasować to, jak reszta postaci została odsuniętą. Znacznie bardziej przemawiał do mnie wątek Eli jako samej, która nie jest otoczona przez Dine i Jessiego. Jej decyzja, aby zemścić się na Abby a nie ratować Tommiego, to było świetne. Końcówka tego wątku to granie na uczuciach. I jak Eli nie ma problemu z zabiciem setek ludzi, tak kilka zabójstw postaci, które nie wyglądają tak samo jak reszta NPC już jej nagle przeszkadza. Eli została pokazana jako osoba targana emocjami. Wręcz bym powiedział, że twórcy chcieli zrobić z niej postać złą. Kończy się przed starciem z "główną złą".

I mamy trzeci wątek gry. Najlepszy i ciekawszy od wątku Elie, ale w przeciwieństwie do niego czarno-biały, wątek Abby.
Od początku przeczuwałem, że ten wątek będzie tak na siłę "nieskazitelny" byleby tylko ocieplić wizerunek Abby. Nie licząc początkowych fragmentów się myliłem, jednak co do Abby już nie.
I jak widać, ludzie to kupili. Wszyscy ją lubią, pogłaszcze psa i się z nim bawi (tak, akurat tego samego co zabiła Eli, oczywiście jak inne psy zabijała to już nie było tak źle), wszystko dla dobra ludzi i swoich przyjaciół. Podobnie w retrospekcjach, jak np. z wizerunkiem świetlików, pokazano nam jacy są dobrzy, ratują zebrę, nagle dyskusja jak to moralnie złe, zabić jedną osobę dla dobra ludzkości... Nikt mi nie wmówi, że ten wątek, był taki sam jak wątek Eli, że pokazywał zepsucie czy antybohaterów. Był czarno-biały. Szczególnie widać to po frakcji z jakim Abby walczy, czyli skrajnie konserwatywni kultyści, którzy są źli pod każdym względem.
Tym razem szykuje się uderzenie, a Abby chce odnaleźć przyjaciela którego oskarżono o zabicie swojego. Oczywiście, Abby nie pozwala się go odszukać. Podobnie jak w wątku Eli, mamy romans, tym razem trójkąt romantyczny, (bo oczywiście, jak zawsze, postać kobieca musi mięć wątek romantyczny, nie może się bez tego obejść) w którym ponownie wszystko jest napisane tak, by współczuć Abby. Jednak jest jeszcze nowy wątek, z dwoma uciekinierami od kultystów, którym Abby chce pomóc bo ją uratowali.
Później do niej dochodzą nowe wypadkowe. Jedna z nich obrywa i trzeba ja operować, to Abby wyrusza po leki, tam uznają ją za zdrajce. Potem się okazuje, że ten drugi uciekł, aby przekabacić swoją matkę, i wtedy też pokazuje nam się obraz własnej grupy jako niezbyt świętych. Aby na końcu powrócić, zobaczyć, jak jej przyjaciele poginęli i ściga Eli.
Jak widać, sama historia choć pisana w stylu, wszystko co tylko może się wydarzyć, prezentuje się lepiej od wątku Eli, w którym jest jeden cel, a towarzysze, głównie zapełniają lukę by nikogo nie uśpił, brak rozmów.
Jak dla mnie. Wątek Abby to robienie wszystkiego aby zrobić z niej dobrą osobę. Jakby zapomnieć o tym, co zrobiła Joelowi mamy postać nieskazitelną, która pomaga wszystkim, a wszystko co złe, to nie z jej winy.

I wątek ostatni. Kiedy Eli dowiaduje się, że Abby gdzieś tam jest. Wyrusza i po raz kolejny mnie uderza, jak niekonsekwentnie jest prowadzona narracja. Jak pod koniec własnego wątku miała problem po zabiciu osoby, tak teraz morduje bez mrugnięcia okiem, bo postać już nie ma back story w opowieści. Abby ma teraz wyższy cel, dołączyć do świetlików, ale trafia na złych ludzi. Na szczęście już tego wątku nie przedłużano. Zakończenie? Nie kupuje go. Abby i Eli nie zabijają się, choć nie miały problemu z zabijaniem innych ludzi, których nie znały. A tu, mimo, że poodbierały sobie wszytko, odpuszczają. Eli wyrusza w jednym celu, ma problemy emocjonalne, zabija wszystko jak leci, ale ten jeden raz, jak naprawdę ma powód odpuszcza. Nie kupuje tego zakończenia. To tak jakby w Johnie Wicku gość po zabiciu wszystkich odpuszcza tym, co zabili mu psa. Albo jakby na końcu każdego filmu o wojnie, wypuszczano tego głównego złego... Miało być tak jak pod koniec Rambo: Pierwsza Krew, a wyszło jak w filmie Segala w których po zabiciu 100 ludzi którzy nic nie zawinili ma się problem z zabójstwem kogoś, kto zniszczył ci życie.

I tak moim zdaniem wygląda ta fabuła. Próby moralizowania, pod płaszczykiem postaci które nie są czarnobiałe, próbuje się przemycać jednoznacznie złe lub jednoznacznie dobre sytuacje. Gra stara się zatrzeć problemy scenariusza brutalnością, a jakąkolwiek krytykę określają mianem, że to przez to, że ludzie maja problem z LGBT, kobietami i "są za głupi na tą historie".
Postacie wypadają moim zdaniem najsłabiej w tej grze. Nie lubię gdy osobowość jakaś postać jest definiowana przez pochodzenie. To tak jakby nie byli indywiduami które ukształtował los, tylko wpasowywali się do kolektywistycznego poglądu na świat.
Eli od momentu gdy się dowiedziała prawdy od Joela, przepełnia ją gniew. Moim zdaniem lepiej by było jakby od początku na tym się skupiano. Jak się zmienia przez nienawiść, co przez nią straciła.
Wątek Abby mógłby być rozciągnięty na całą grę. Tak jak w wspomnianym GTA V, zmiana postaci. Brakowało mi tego, jak Abby dostrzega problemy swoich frakcji, było to zbyt domyślne. Jednak wtedy, raczej by każdy zauważył jak dobrą postacią jest Abby, i już nie byłoby wątku antybohaterskiego.
Inne postacie mnie w ogóle nie interesowały, były tylko tłem dla historii danej MC. Wątków typowych dla PP było sporo, ale że tym, razem skupiano się na feminizmie i LGBT to zapomniano o innych, i tak mamy tylko jednego czarnego. Dawno nie widziałem gry która by tak stawiała na poprawność i dano tylko jedną taką postać.
Wątków LGBT jest sporo, wątek transa, wątek miłosny w znajdźkach też tego jest sporo, wręcz większość tych historii tak wygląda. Choć o dziwo, wszystkie kończą się źle.
I niech sobie mówią, że to w celu "akceptacji społecznej". Feminizm również, silne kobiety i faceci którzy nic w życiu nie umieją po za tym, że trzeba ich ratować i niszczą życie kobietą. Czuć wyraźnie jak szala się przechyliła. To ironiczne kiedy ci co najwięcej mówią o równości i sprawiedliwości piszą historie które są odpowiednikami tego co sami krytykują, ale w odbiciu lustrzanym. A jak ktoś twierdzi, że to nie prawda, to niech sobie odwróci wszystkie założenia.

Gemaplay > fabuła > postacie
Takie jest moje zdanie. Sama gra dal grania jest bardzo udana, świat wygląda świetnie, skradanie się jest fajne. Fabularnie czasem kuleje, czasem się rozciąga, przeskakiwanie na retrospekcje stara się zatrzeć niedostatki w historii. Po za tym, uważam, że wiele scen były na siłę zrobione brutalniej by wybijać się na kontrowersji, a gracz który widzi scenę skupił się na niej, zapominając o przednich akcjach.
Postacie, jeden standard goni drugi, kolektywne spojrzenie na ludzi. Jak ktoś widział typowy serial na HBO to bez trudu może przewidzieć kto jaki będzie.
Ostatecznie gra się bardzo dobrze, ale już historia nie jest taka udana. Znacznie prostsza fabuła TLoU wypada znacznie lepiej.
6/10