Byliście po stronie elfów, czy ludzi i dlaczego tak? ;D
Ja byłam początkowo neutralna, ale stwierdziłam, że elfy za bardzo 'rozrabiają', są aroganckie i nie mają za bardzo racji. Ludzie wydawali mi się tacy bardziej pokojowo nastawieni, poza tym ludzie się tylko bronili. Reasumując - stanęłam jednak po stronie zakonu.
PS - jak chodzi o ATAK NA SZPITAL to w zależności od popieranej storny odbywa się to tak:
Wspierasz wiewiórki - ZAKON atakuje szpital
Wspierasz zakon - KOMANDO atakuje szpital
Jesteś neutralny - Obydwie grupy atakują szpital jedna po drugiej ;)
Wiem bo przeszedłem grę ze wszystkimi zakończeniami :)
Pamiętajcie że Elfy dzieliły się na Aen Seidhe (Lud Wzgórz) i Aen Elle (Lud Olch) i każda rasa żyła w oddzielnym świecie. To one przyszły do ludzi a nie na odwrót.
Otóż to, wiewiórki od początku toczyły beznadziejną walkę o wolność i tak było do końca - nawet kiedy Yeavin z pomocą Geralta porozmawiał z królem, poprosił o jedną rzecz - o prawa dla nieludzi.
Obie strony są siebie warte. Zwłaszcza jeśli Zakon rozszerzyć też o ludzi, których ma chronić - nienawidzących odmieńców, dyskryminujących ich i traktujących z pogardą i wyższością. Miałem dylemat kogo wybrać, ale zdecydowałem się na mniejsze zło, czyli Płonącą Różę, bo nie toleruję nigdy terrorystycznych metod działania, nieważne jak szlachetnymi pobudkami są motywowane. Rewolucja, zresztą, pożera własne dzieci.
Widzę, że dużo osób nazywa styl działania Wiewiórek terroryzmem. Ze punktu widzenia elfów, to Zakon stosował terrorystyczne metody...
Myślę, że może nie tyle zakon, co po prostu ludzie terroryzowali elfy. Zakon starał się raczej bronić ludzi, ale nie atakował tak o, bez powodu. Już prędzej zwykli, 'szarzy' ludzie zaślepieni nienawiścią bez zdania racji atakowali bogu ducha winnych nieludzi. Wciąż jednak uważam, że to elfy zachowywały się gorzej.
Nie atakował o tak? To jaki był powód najazdu Zakonu na wioskę Odmenty? To po co Zakon rozbił obóz na Starej Porębie, mimo, że ludziom na bagnach nie groziło nic złego? Zakon miał zabijać potwory, a nie polować na odmieńców. Chodź tak, były sytuacje w których elfy zachowały się jak terroryści (chociażby porwania na cmentarzu). Ale mimo to, dalej uważam, że to Zakon jest winny wojnie.
Reasumując: Z powodu znajomości całej fabuły (z każdego głównego schematu gry), uważam, że to Zakon jest winny całej wojnie, i to on w drodze do władzy stosował gorsze metody niż Wiewiórki w drodze do wolności, dlatego też w 90% popieram Scoia'tael (w 90%, ponieważ niektóre ich metody były naprawdę złe, ale mimo to Zakon stosował gorsze ;-))
Oboje mamy po części rację. Ani zakon, ani elfy nie były do końca dobre..... ale i nie były do końca złe. Każda ze stron miała trochę racji. Zakon bronił ludzi, elfy broniły swoich praw. Właściwie to chyba nie ma się co kłócić o to, czy wiewiórki były lepsze, czy zakon, bo im dłużej o tym myślę tym bardziej dochodze do wniosku, że prawdziwym winowajcą są Ci zwykli, prości ludzie, których kiedyś zaślepiła chciwośc i odebrali elfom należne im ziemie, a potem nienawiść do elfów, które chciały te ziemie odzyskać. Gdyby nie to, to żadnej wojny by nie było. Elfy nie miałyby powodu do ataku, a zakon nie miałby powodu do zabijania wiewiórek. Co więcej - tak sobie myslę, że gdyby doszło do sojuszu pomiędzy wiewiórkami, a zakonem, to mogłoby dojśc do czegoś naprawdę fajnego, jak na przykład powstania specjalnych oddziałów przeciwko potworom :) Wojskowe umiejętności zakonu, oraz ich oręż i dyscyplina + zdolności łowieckie elfów, ich znajomość lasów oraz wiedza na temat wszelkich bestii stanowiłyby idealne połączenie. Aaaale, to tak sobie tylko gdybam :D
Ale my się nie kłócimy :D Ja jedynie podaje swoje poglądy na temat wiedźmina i robimy to w kulturalny sposób więc to nie jest kłótnia :)
"Zakon bronił ludzi" - bronił? Ale przed czym? Przecież Wiewiórki nie wychodziły na ulicę i nie mordowali d'hone, natomiast zakon mordował elfich cywili... Co było jednym z powodów do powstania.
"dochodze do wniosku, że prawdziwym winowajcą są Ci zwykli, prości ludzie" - dokładnie, prości ludzie. Ludzie, którzy wierzyli zakonowi że elfy to terroryści, a Wieczna Róża pozwala na ich mordowanie. To właśnie zakon siał propagandę wśród prostych ludzi.
A co do ostatniego pomysłu... Myślę, że on nigdy by się nie sprawdził. Zakon czy Scoia'teal to nie jest zwykła grupa potrafiąca jedynie walczyć. To idea. Scioa'teal to idea wolności, walki o odebraną wolność... A Zakon to idea władzy... i pomocy ludziom. A zakon w drodze do władzy utracił swe idee, ale to już inna rzecz :D
Nie powiedziałam, że się kłócimy :D Od tego jest forum - żeby wymieniać poglądy i podyskutować. Bynajmniej nie w gimbusiarski sposób ;D
Właściwie to głównie miałam na myśli, że zakon bronił Wyzimy podczas powstania. Zakon sam z siebie nie atakował, zwróć uwagę. Zresztą, jak sam powiedziałeś, zadaniem zakonu była ochrona ludzi przed bestiami... a jak ludzie zaczeli traktowac nieludzi? Jak bestie. A wiewiórki odpowiedziały niczym innym, jak biestialskim zachowaniem. Takie trochę zamknięte koło, ale jakby nie patrzeć w pewnym momencie zakon 'wrzucił' elfy do jednego worka z bestiami i jakby nie patrzeć zaczął ludzi przed nimi bronić. Głupie bo głupie, ale jest w tym jakiś sens.
A ja myśle, że nawet jeżeli nie stworzyliby zgodnego oddziału, to przynajmniej mogliby sobie bardzo pomóc. Zakon mógłby przekonywać tłuszczę, że Elfy są nieszkodliwe i nie wolno ich zabijać/nachodzić. Ostatecznie zakon cieszył sie sporym poważaniem wśród ludzi. No, a jak mówiłam, elfy mogłyby pomóc w zabijaniu bestii. Byłaby obopólna korzyść? No byłaby :)
Ludzie nie byli zagrożeni ze strony elfów podczas powstania - miejscem walk była Stara Wyzima, zamieszkiwana przez nieludzi... Poza tym, Zakon bronił ludzi? Bezsens, zakon sam był zagrożeniem dla ludzi - Jakub de Aldersberg wypuszczał na ulice wyzimy mutanty. W ogóle, zakon owszem, bronił ludzi, ale jak? Cała ta obrona poprzez schronienie w klasztorze, to jedynie propaganda Wielkiego Mistrza, część dalekosiężnego planu który zrodził się w tej chorej główce...
Nie wiem dalej gdzie Ty widzisz bestialskie zachowanie wiewiórek wobec ludzi (cywili). Zakon stosował gorsze metody ^^ (posługując się do tego Salamandrą)
I zauważ, że to nie sami prości ludzie są winni sytuacji z elfami. Przecież sam król nie chciał iść na ustępstwa, dyskryminował wiewiórki... Wiewiórki nie miały lekko, a Zakon to tylko pogarszał, hańba mu.
Podtrzymuję swoją opinię, że to Wiewiórki w tym sporze mają rację.
ahhh szkoda że dopiero teraz zawędrowałem do tego komentarza, aż się łezka w oku kręci taka piękna dyskusja. Grę przeszedłem jakiś czas temu (2 razy... tak wiem ale spokojnie będzie więcej właśnie instaluje Wiedźmina :)), i przeczytałem książki Wiedźmina (też jakiś czas temu, ale wątek Scoia'tael świetnie zapadł mi w pamięć) zatem w temacie jestem trochę zorientowany.
Scoia'tael są wojownikami o wolność, nie terrorystami, ich pobudki są czyste a celem jest obrona rodzin, rasy i resztek terenów, których ludzie nie zdążyli im jeszcze odebrać . Tak, ludzie odbierali im tereny niczym konkwistadorzy znacząc swoją ścieżkę krwawym śladem. Oddziały wiewiórek składają się głównie z młodych elfów, bo jak to zwykle bywa w wojnach, młodzi chętnie stają w obronie wyższych wartości (co jest poniekąd ich wyrokiem gdyż elfy choć długowieczne mogą rozmnażać się tylko w młodości). Starzy i mądrzy z ich rasy są przeciwni walce i potępiają młodych narwańców, ci jednak mimo to kontynuują walkę. Ich zachowanie przypomina mi wojnę Polaków o odzyskanie niepodległości oraz czasy II wojny światowej i postrzegam je jako bardzo szlachetne. Czy ich zachowanie jest nieludzkie? W niektórych momentach tak, ale czy ludzie nie mordowali ich dzieci i nie gwałcili ich kobiet? Mimo wszystkich krzywd nie potrafię jednak wymienić sytuacji, gdzie Scoia'tael zachowywali się równie podle co ich oprawcy. Ich walka jest bardzo smutna bo sam Geralt mówił, że jest to ich ostatnia walka, której nie mają szansy wygrać i choć on nie uważał ich walki za sensowną to według mnie to najlepsze co mogli zrobić. Spojrzeć śmierci w oczy z mieczem w ręku.
Mówi się, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, to oczywiście racja ale według mnie bardziej trafnym jest zamienić słowo „nadgorliwość” na „fanatyzm religijny”. Zakon przypomina działaniem inkwizycje. Zabójcy potworów działający w imię Boga. Dziwne, że zawsze wokół takich organizacji gromadzi się najwięcej szumowin i zabójców. Chyba nawet wiem dlaczego, znajdują oni wśród nich nie tylko usprawiedliwienie ale także pochwałę dla swoich ohydnych czynów.
Zakon zdaje się świetnie funkcjonować a jego założenia są słuszne (co ja gadam słuszne, są wręcz wspaniałe), jednak jest on zżerany zepsuciem od środka a piękna hasła służą tylko do dążenia do własnych korzyści . Wiewiórki traktują jak potwory i zależy im tylko na ich zgładzeniu . Przypomina to sytuację z innej gry World of Warcraft (chyba nie ma kogoś, kto nie słyszał o WoW-ie :)). Scarlet Crusade, potężny zakon, który walczył z plagą nieumarłych z początku silny i dumny, zatracił się w swojej misji i zaczął zabijać wszystkich, nie tylko nieumarłych ale także swoich sprzymierzeńców a na jego czele stanął wilk w owczej skórze, jeden z przywódców plagi. Z obrońców ludzi sami stali się ich zgubą. To bardzo przypomina działania zakonu. Mówi on, że pragnie chronić ludzi, ale społeczeństwo ma żyć na określonych warunkach i ślepo wierzyć zakonowi, kto nie spełni tych warunków będzie eliminowany.
Ale się pochłonąłem, chyba będę musiał jeszcze raz przeczytać Wiedźmina :D najwyższy czas odświeżyć sobie tą wspaniałą historię.
Zakon to wielka i opinitwórcza instytucja. Nie musieli rudzić sobie raczek. Gdyby im zalezalo na dobrych relacjach ludzie0elfy, to by je zalatwili.
Niekoniecznie. Zapewne część Scoia'tael byłaby za pokojowym rozwiązaniem problemu, ale jednocześnie zawsze by się znalazło kilku 'wiewiórów', którzy niby by nie dali za wygraną i przy najbliższej okazji zarżnęliby bogu ducha winnych dh'oine. A takie zachowanie z kolei uniemozliwiałoby sojusz.
Oczywiście w drugą strone tez to działa - ludzie atakowali niewinnych nieludzi.
Żadna ze stron nie jest bez racji, ale i żadna ze stron nie jest niewinna. I nikt nie odpuści. Ten konflikt nie ma rozwiązania :)
Nie przesadzajmy - poprawa relacji pomiedzy obiema stronami wytrąciłaby powazny argument Wiewiorkom. Niewykluczone ze byliby terrorystamie nie tylko dla ludzi ale i dla "swoich". Autorytet Zakonu moglby przekonac plebs ze nieludzi zaslugują na godne zycie miedzy nimi, a co do szukajacych awantury - Rivijczykow tez wielu np Temerczykow nie lubi, ale ich sytuacja nie jest tak dramatyczna - co innego dostac gdzies w morde a co innego byc ofiara pogromu. Przyklad idzie z gory.
Problem w tym, że Zakon to za przeproszeniem gnoje, ale jego twarzą jest bardzo sympatyczny Zygfryd. Z Wiewiórkami jest odwrotnie - Yaevinn to terrorysta, gnojek, świnia i bufon, ale członkowie i sympatycy Wiewiórek to bardzo sympatyczne postacie, często znane z sagi - Toruviel (miło było ją zobaczyć po tym jak wyszła na prostą), Zoltan, Vivaldi. Dlatego też najczęściej byłem neutralny. Książkowy Geralt Zakonu by nie wsparł na pewno (chociaż i to zakończenie zaliczyłem). Po namyśle podejrzewam jednak, że raczej stanąłby po stronie Wiewiórek niż pozostał neutralny (opierając się chociażby na Pogromie w Rivii). Ostatnie moje (jak do tej pory) podejście do gry było właśnie po stronie Wiewiórek.
Przy pierwszym ukończeniu gry byłem neutralny, za drugim podejściem wybtrałem stronę Scoiatael.
Polskie romantyczne serce pewnie zrozumie sytuację Scoia'tael. Takie serca walczyły w powstaniu listopadowym i styczniowym. Współcześni historycy zdają się jednak do sprawy mieć podejście ambiwalentne.
A jakby się cofnąć jeszcze dalej - wtedy Scoia'tael to jakby ta brać kozacka. Też ładnie.
Geralt od Sapkowskiego pewnie machnąłby ręką i poszedł dalej. On zabija potwory. W politykę się nie miesza. W ogóle w książce (z tego co pamiętam) mało interesował go los Wiewiórek. Uważał buntowników za utracjuszy skazanych na wyginięcie. Bo postęp. Ponure wnioski, ponury wiedźminie.
Gram w W1 po tym jak zobaczyłam trailer Dzikiego Gonu (nie jestem fanem gier, więc podeszłam do tego projektu jak do filmu o Wiedźminie - błąd). W trailerze Geralt mówi o wyborze: zło/mniejsze zło. Twierdzi, że woli nie wybierać w ogóle, a jednak staje po stronie kobiety. W świecie Wiedźmina nie ma dobra. Nie ma bieli. Nie ma jednak również czerni. Są natomiast tragiczne decyzje. Takie jak ta w temacie.
Książkowy Geralt pewnie, by do banku nie właził w ogóle. Ale ten Geralt (z gry) stracił pamięć, więc ... ma czystą kartę ...
... i dlatego długo czekał na moją decyzję w banku. Widziałam wszak zamordowaną sprzątaczkę w drzwiach. Poza tym, Zygfryd był dużo sympatyczniejszy niż Yeawinn i to z nim chętniej napiłabym się tymerskiej żytniej :D
Ostatecznie nie pozwoliłam Wiedźminowi schować głowy w piasek i udać, że nic się nie dzieje. Wybrał elfy. Zdecydował współczesny brak tolerancji dla inności, brak zrozumienia. Czas pogardy zaczął się wraz z nadejściem ludzi. Nikt tak doskonale nie nienawidzi jak ludzie. Elfy i krasnoludy zaś szybko się nauczyły co to znaczy, bo agresja wywołuje agresję. I nagle sytuacja jakby nie było wojny domowej sprawia, że osłabiona Temeria nie ma sił, by stawić czoło wojskom Nilfgardu. Temeria sama nawarzyła tego piwa. Niechże je więc teraz wypije. Sama. Dlaczego Wiedźmin miałby pomagać ludziom? Bo wróg się zbliża i trzeba się zjednoczyć? Ale to właśnie jest mniejsze zło. Kompromis. Nic się nie zmienia. Na powierzchni utrzymuje się ten sam stęchły smrodek. Za dużo egoizmu jest na świecie. Być może wybierając elfy Geralt włącza mechanizm autodestrukcji. Zobaczymy. Wiedźmin zabija potwory, a jeśli dochodzi do momentu, że nie widzi nic prócz potworów ... odpowiedź nasuwa się sama ... i wydaje mi się godną ponurego filozofa Geralta.
Z drugiej strony w trailerze Geralt tylko myśli o pozostaniu neutralnym. W końcu jednak dokonuje wyboru. Wybierając zaś kieruje się starymi, dobrymi i nieco zapomnianymi w Temerii i Nilfgardzie emocjami. Analogicznym wyborem były dla mnie elfy w W1. Jestem ciekawa ciągu dalszego.
Komentarz długi, ale masz fantastyczny styl pisania. Pisujesz czasami jakies recenzje? Choćby tylko hobbystycznie? ;) Albo jakieś opowiadania, blogi, artykuły, felietony, cokolwiek? ;D
Dzięki. Miło mi. #^.^#
Czy pisuję pytasz ... Do szuflady jeno. Zdarza mi się okresowo zamęczać najbliższe otoczenie moim "pisaniem". Żądam wtedy konstruktywnej krytyki, uwag do stylistyki języka, fabuły, opisów, dialogów ... Ktoś mnie kiedyś namawiał na bloga, ale nie brałam tego gadania na poważnie.
Recenzje? Jeśli chodzi o recenzje gier to raczej nie czułabym się na siłach. Potrafię ocenić (na tak zwanego czuja) fabułę i wszystko co się z nią bezpośrednio wiąże, gdy jednak przychodzi do wartościowania grywalności (czy jak tam tego stwora nazywają) to jestem zielona. Wyczytałam na przykład, że Wiedźmin ma słabą grywalność. Musiałam zasięgnąć języka u "najbliższego otoczenia". Grywalność, miodność to bliżej nieokreślona fajność. Taaa... nadal nie wiem z której strony mam do tego podejść, żeby nie oberwać po zębach, więc na wszelki wypadek trzymam się z daleka od tematu (bezpiecznie, w gronie innych noobów).
Na filmwebie zwykle udzielam się tylko na co mniej chwalebnych forach, więc się nie polecam :D
Przyznam, że Wiedźmin jest dla mnie stosunkowo świeżym tematem.
Dokładnie przed chwilą po raz pierwszy stanąłem przed wyborem (na bagnach) : Wiewiórki czy Zakon;
co z kolei doprowadziło mnie tutaj, w nadziei, że być może jest jakieś wyjście pozwalające zachować neutralność w całym tym konflikcie.
Jeśli chodzi o Zakon to jest to dla mnie fanatycznie nastawiona grupa, ślepo wykonująca polecenia swego zwierzchnika.
Owszem w ich szeregach znajduje się Zygfryd, którego postać bardzo poulbiłem, a czego nie mogę powiedzieć o przywódcy Wiewiórek :P
Jest to jednak tylko jedna postać i nie zmienia faktu, żę w moich oczach Zakon jest negatywną grupą.
Wiewiórki natomiast jako grupa walcząca o wolność naturalnie budzi emocje pozytywne.
Jenak metody, którymi próbują osiągnąć swój cel nie są już takie szlachetne i nie do końca jestem przekonany czy mam zamiar im w tym pomagać :D
Reasumjąc:
Miał człowiek za mało na głowie to zainstalował Wiedzmina :D
Na podgrodziu nie pozwoliłem zabrać Wiewiórkom zapasów, ale na bagnach wybrałem ich stronę.
Pożałowałem trochę tego wyboru na końcówce gry gdy otrzymałem zbroję Kruka. Mogłem pozostać postacią neutralną.
Generalnie nie mam nic do Scoi'atel. Walczą o swoje prawa spychane przez Dh'oine na totalny margines.
Plus całe wydarzenia związane z buntem okazują się mieć swój początek w Zakonie - nastawianie ludzi przeciwko nieludziom i podsycanie nienawiści.
Trzeba spojrzeć na to, że postać Zygfryda jest świetna pod każdym względem. To jego poznajemy niedługo po przyjściu do Wyzimy, on nam załatwia wstęp do szpitala lub na groble, on jest po prostu lepszy od...
Yeavinn. Najbardziej skur#iona postać w grze. Na prawdę, trzeba się mocno postarać by go polubić. Nie jest ani zabawny, ani nie wzbudza sympatii. Po prostu, mało osób go lubi. W starciu z Zygfrydem nie ma szans.
Pod tym aspektem Wiedźmin 2 przerasta jedynkę.
W dwójce Iorweth jak i Vernon to postacie które nie są nijakie. Mają swoją historie, poświęcają się dla sławy. I co ważne, Iorweth jest prawdziwym przywódcą elfów. W jego głosie słuchać dumę, nie jest byłe mordercą, stara się ze wszystkich sił uchronić swoich pobratymców przed zagładą. Dlatego, w dwójce można poczuć się tak samo jak w Sadze, gdy Geralt opowiadał Ciri o walce elfów z ludźmi, można znaleźć sens w walce nieludzi. Można się znaleźć w ich skórze. Można im współczuć. Bo zazdrościć nie ma czego.
I punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zauważmy, że na przemoc bardzo często trzeba zareagować przemocą. Krasnoludy jakoś nie biły się tak często z ludźmi, a gnomy niemal w ogóle. Miały swoją ojczyznę. Miały Mahakam. Elfy zostały wygnane ze swoich ziem. Jeśli patrzeć w tych kategoriach, to Polacy w czasie powstań też byli jedynie nic niewartymi mordercami. I często byli. Ale tak jest. Wzniosłe cele z błotem się mieszają. Nic nie jest czarno-białe. Spoglądając na cały świat stworzony przez Sapkowskiego nie ma się co dziwić działaniu nieludzi. Byli zrozpaczeni. To był zryw podobny do powstania warszawskiego. Nie bito się wyzwolenie. Bito się o wolność. Bo przez te kilka dni walki można było zostać wolnym. Dla nich to lepsze niż dziesięć lat egzystencji w getcie zakończonej pogromem.
Zauważyłem błąd
"W dwójce Iorweth jak i Vernon to postacie które nie są nijakie. Mają swoją historie, poświęcają się dla sławy."
ostatnie słowo powinno być "sprawy"
Jeśli trzeba wybierać między islamem a nazizmem to lepiej chyba to drugie bo przynajmniej mamy odczynienia z czymś co opiera się na badaniach i nauce a także pcha postęp i technologię do przodu a nie wiara w nieistniejące duchy opisane z starej książce. Niestety w wiedźminie to nie takie proste bo elfy ukazane są tam jako istoty inteligentne, ambitne i ceniące sztukę więc ciężko ich porównywać z isis. Na szczęście w pierwszej części można wybrać neutralność, niestety w W2 tego zabrakło.
Ty chyba jako Polak wiedząc o eksperymentach pseudomedycznych w obozach koncentracyjnych, postępie technologicznym skupiającym się na budowaniu narzędzi śmierci, no i w wiarę w rasę panów raczej powinieneś być z dala od takiego poglądu. A Wiewiórki porównałem do ISIS z dwóch powodów: słabego uzbrojenia i walkę-partyzantkę (choć ostatnio się to trochę zdezaktualizowało ze względu na ich postępy), oraz przez walkę o swoje ideały, która sprowadzała się do zabijania tych, którzy nie podzielają ich poglądów.
Najpierw nie byłam po niczyjej stronie. Tak się złożyło, że nie pozwoliłam elfom ukraść towaru tego faceta znad rzeki, bo potrzebowałam jego przychylności. Potem chciałam się odwdzięczyć Zygfrydowi, bo z nim było raźniej przemierzać kanały. :) Potem jednak działania elfów wydały mi się zbyt brutalnie, więc wybrałam Zakon, ale teraz uważam, że w zasadzie ich działanie było konieczne, walczyły o wolność, a Zakon się za bardzo rozpanoszył, więc żałowałam tej decyzji. :D W Wiedźminie 2 będę raczej po stronie Scoia'tael. Aha, a Yeavinna właśnie lubiłam, Zygfryd to trochę taki naiwny fanatyk..