Milczący, samotny mężczyzna w średnim wieku, który zarabia na życie jako profesjonalny zabójca. Działa precyzyjnie, bez emocji i nigdy nie popełnia błędów. Mimo że z pozoru wydaje się bezwzględnym mordercą, jego postać skrywa głęboki, tragiczny wymiar — jest człowiekiem, który nigdy tak naprawdę nie zaznał prawdziwego życia, bliskości ani miłości. Jego egzystencja ogranicza się do rutyny, treningu i wykonywania zleceń.
Jest niemal ascetyczny – śpi na krześle, żyje w surowo urządzonym mieszkaniu, je proste posiłki i dba jedynie o roślinę doniczkową, która symbolizuje jego własną samotność i potrzebę zakorzenienia. Léon nie umie czytać ani pisać — to dodatkowy symbol jego odcięcia od świata i cywilizacji.
Wszystko zmienia się, gdy w jego świat wkracza dwunastoletnia Matylda. Dziewczynka z sąsiedztwa, której rodzina zostaje brutalnie zamordowana przez skorumpowanego agenta DEA Stansfielda, trafia do jego mieszkania szukając schronienia. Początkowo niechętny, Léon w końcu otwiera drzwi – i nieświadomie również swoje serce. Między tymi dwiema odrzuconymi przez świat istotami rodzi się nietypowa, głęboka relacja.
Nie zna innego życia niż to, które prowadzi — życie bez kontaktu z ludźmi, bez marzeń, bez przyszłości. Matylda staje się dla niego katalizatorem przemiany — zaczyna czuć, że może istnieć coś więcej niż tylko zabijanie. Rodzi się w nim potrzeba chronienia, poświęcenia, a nawet — choć bardzo nieporadnie — miłości. Jego relacja z Matylda ma charakter platoniczny, ale niezwykle silny emocjonalnie. Zaczyna uczyć ją fachu, ale także — nieświadomie — pokazuje jej, jak przetrwać, nie zatracając siebie.
Film zdradza niewiele o przeszłości Léona. Wiemy, że pochodzi z Włoch i w młodości uciekł do Stanów Zjednoczonych po osobistym dramacie — jego ukochana została zamordowana przez zazdrosnego ojca, co zmusiło go do ucieczki. Trafił pod skrzydła Tony’ego – lokalnego gangstera, który opiekuje się nim, ale też wykorzystuje jego prostoduszność, przetrzymując jego zarobki jako formę zabezpieczenia. Léon ufa mu bezgranicznie, co pokazuje jego naiwność i brak życiowego doświadczenia.
Léon ginie podczas desperackiej próby uratowania Matyldy, ale jego śmierć nie jest bezsensowna – ratuje niewinne dziecko, niszczy potwora i pozostawia po sobie pamięć, która pozwala Matyldzie rozpocząć nowe życie. Symboliczna roślina, którą przez cały film troskliwie pielęgnował, zostaje na końcu zasadzona przez Matyldę w ziemi. Po raz pierwszy – tak jak Léon – może zapuścić korzenie. To prosty, a zarazem przejmujący gest. Léon, który całe życie był tylko cieniem, pozostawia po sobie ślad. Nie w postaci śmierci, lecz życia, które ocalił.