Ludzie! Czy też mieliście ciarki jak Roy Batty wypowiadał sekwencje "I have seen things you people...". Osobiście uważam że jest to poprostu najlepsza scena w historii kina. Batty przegrany, bez jakiejkolwiek nadzieji taką minę musiał mieć Jezus gdy wypowiadał ostatni słowa "Panie dlaczego mnie opuściłeś". A JEDNAK wie że TO ON ma wiekszy potencjał od tych którzy go stworzyli i jego frustracja spowodowana ta niesprawiedliwością że to on zginie jest fantastycznie oddana... udowadnia tym swoja ostateczną rozpaczliwą wyższość nad ludzmi która i tak zaginie w czasie "jak łzy w deszczu"... masakra
Wczoraj oglądałem ten film, wcześniej o nim słyszałem, wydawało mi się że już gdzieś go widziałem, grałem troche w gierke za łepka...ale....film jest DOSKONAŁY. A ta scene ogladałem ze 20 razy...
Racja w zupełności sie zgadzam...jedna z najlepszych scen w historii kina ;)Nie potrafie tego ubrać w słowa to sie po prostu czuje...do tego ta swietna muzyka.
najlepszy wpis na temat tego filmu od bardzo długiego czasu! rzygać mi się chcę jak czytam banały wpisywane przez innych na temata tego dzieła. porównanie do ostatnich chwil Jezusa jest naprawdę błyskotliwe! gratulacje
rzeczywiście film jest swietny a scena o ktorej piszesz jest chyba najlepsza w tym filmie na uznanie zasluguje rutger hauer pokazal on swoj kunszt aktorski jak nigdzie indziej
Niesamowita scena... a główny monolog Haurea ponad czasowy... genialne!!! chociażby dla tej jednej sceny warto obejrzeć ten film...
Zgadzam się genialna scena. W soundtracku z filmu jest cały monolog Roya. Oczywiście też oglądałem tą scenę parokrotnie, ale PIERWSZE wrażenie było fenomenalne. Android tak ładnie mówi o człowieczeństwie...
A jednak ten monolog nie pasuje do postaci Roya. Przypominam, że jest on MORDERCĄ, który wcześniej zabił Tyrella i bogu ducha winnego (nieuleczalnie chorgo!) Sebastiana. Dość brutalnie obszedł się też z wytwórcą sztucznych oczu.
Po pierwsze przepraszam, że odświeżam tak stary temat. Ale właśnie
obejrzałem ten film i zacząłem przeglądać wątki go dotyczące i
natrafiłem na wypowiedź Hagana.
Nie mogę się zgodzić. Właśnie ten monolog idealnie pokazuje, kim był
Roy. Owszem, był bezwzględny i zabijał, ale nie zapominajmy, że takim go
stworzono. Nie był jednak postacią złą, raczej tragiczną. Toczył walkę o
własny byt, będąc z góry skazanym na porażkę. Kiedy pod koniec filmu
poznaje uczucia, widać jak spada na niego cierpienie, które jest jedynym
uczuciem jakie pozna. Końcowy monolog idealnie pokazuje ten ból i
rezygnację.
No tak, to kwintesencja... nieuchronność czasu.
(przypomniała mi się kapusta - "...wszak i tak zginiemy w zupie...")
To genialna scena - jedna z najlepszych scen mojego ulubionego filmu.
Dlaczego nie pasuje? Nawet w mordercy jest człowieczeństwo. Natura człowieka jest splotem wszystkich doznań i emocji. Hitler kochał zwierzątka, a Vlad Tepes (Dracul "Palownik") toczył z w wbitymi na pal dyskusje filozoficzne (taka jest legenda, bo watpię czy mogli mu odpowiadać). Nawet sadystyczny morderca potrafi przeprowadzić staruszkę przez jezdnię.
Ja też tak sądze tylko że są przekłamania w polskiej wersji. Lektor jak zwykle wymysla beszczelnie kłamiąc. Dlatego mówie wam nigdy nie podawajcie polskich nazw filmów, uczcie sie po angielsku. Oglądajcie w wersji oryginalnej. Ten film jest dla wybranych zwykły palikot zawsze będzie krytykował, dobrze wiadomo iż przez ekspertów został okrzyknięty filmem wszech czasów ze stajni science-fiction.
Wczoraj ponownie oglądałem (być może po raz 40-50). Ten film to cudo, mistrzostwo, połączony geniusz reżysera, scenarzysty, operatora, montażysty, aktorów (życiówka Hauera, niesamowita Young) i kompozytora. Nic lepszego nie widziałem i wątpię,żebym zobaczył. Swoją drogą czekam na jakąś fantastykę od Ridleya,oby starczyło mu czasu i energii,inna sprawa,że kiedyś kręcił rzadziej niz teraz. No i odbija się to na efektach...
Ale za Blade Runnera jestem mu dozgonnie wdzięczny.
uwielbiam ten film, a muzyka Vangelisa genialna, wlasnie dzis sobie o nim przypomnialam i przesluchalam caly soundtrack :)
To prawda, niewiele osób o tym mówi ale to właśnie muzyka Vangelisa sprawia, że jest to film niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, Nie umniejszam gry aktorów, reżyserii Mistrza, wartości scenariusza. Jestem muzykiem i wiem jak bardzo - w tym przypadku jedyna w swoim rodzaju - odpowiednia muzyka potrafi stworzyć, zbudować arcydzieło.
Kurwa ludzie, nic dodac nic ujac :D. Zgadzam sie w stu procentach, scena smierci Roya genialna. Tez mialem ciarki, gosc ktory ulozyl ten monolog jest geniuszem. Zreszta caly film to arcydzielo, zwlaszcza wersja rezyserska, bo w tej pierwotnej zakonczenie jest jednak troche kijowe :). 11/10 jak nic, pozdrawiam wszystkich fanow ;)
Zależy od wersji.
W wersji producenckiej - replikant dowodzi swego człowieczeństwa
W wersji reżyserskiej - nie.
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i przyniesionego mu do domu origami o kształcie jednorożca sugerującego, że sen został mu wdrukowany) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując w finale od śmierci... człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Pozostaje pustka.