PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=734}

Łowca androidów

Blade Runner
1982
7,7 216 tys. ocen
7,7 10 1 215798
8,5 91 krytyków
Łowca androidów
powrót do forum filmu Łowca androidów

Wczoraj pierwszy raz obejrzałem "Blade Runnera", co jest o tyle dziwne, że jestem wielkim fanem Philipa Dicka, zresztą Ridleya Scotta także (choć w mniejszym stopniu).

Od razu zaznaczę, że "Łowca androidów" jest dla mnie arcydziełem, jedną z lepszych rzeczy jakie w życiu widziałem.

W filmie, replikanci zostali pokazani jako lepsi od ludzi, doskonalsi od nich pod względem fizycznym, bardziej odporni. A co ciekawsze, doskonalsi także, pod względem człowieczeństwa (jeżeli oczywiście jako człowieczeństwo określimy idealny stan do, którego wszyscy powinniśmy dążyć, a nie normę w społeczeństwie).

I od czasu seansu zastanawiam się na czym owe "lepsze" człowieczeństwo się opiera. Na początku napiszę, że widzę jedną dosyć dużą skazę na nieskalanym (hehe) wizerunku replikantów - zabicie niewinnego Sebastiana przez Roy'a. Przecież nic na tym nie zyskał. Pokazał jedynie swoją nieuległość przed gatunkiem, który go stworzył.

Wracając do tematu, gdzie widzę źródła tego człowieczeństwa?

W krótkim czasie egzystencji. Replikanty miały zakodowane tylko cztery lata życia i były tego świadome (nie konkretnie, ale wiedziały, że tego czasu za dużo nie mają). Nieuchronność śmierci pozwoliła im "delektować się" życiem (Roy w czasie śmierci przypomina sobie, nie mające większej wartości wspomnienia). A pragnęły żyć bardziej niż ludzie ("Skurwielu... ja chcę żyć!!!"). Były także świadome, że ich egzystencja jest raczej błędem i przypadkiem, że żyją na kredyt, co mobilizowało do udowodnienia sobie, że jednak jest inaczej.

Wątpliwość w swoje człowieczeństwo i w istnienie duszy paradoksalnie napędzało do znalezienia ich w sobie.

I ostatnie. Stwórcą replikantów był człowiek, istota ułomna. Stwórca powinien być wzorem dla stworzonego. Tutaj sytuacja się odwraca. Roy może się wynieść ponad swojego "Boga", może poczuć się naprawdę wolny.

A wy jak myślicie?

ocenił(a) film na 7
voagar

W wersji producenckiej - replikant dowodzi swego człowieczeństwa
W wersji reżyserskiej - nie.
I to jest ogromna strata dla filmu.
Niestety w wyniku, perfidnej dodajmy sugestii Ridleya, że Deckard nie jest człowiekiem, lecz androidem, a właściwie replikantem (za pomocą snu o jednorożcu i przyniesionego mu do domu origami o kształcie jednorożca sugerującego, że sen został mu wdrukowany) film traci swoje... człowieczeństwo.
Bo czyż nie tego dowodzi robot Roy Batty ratując w finale od śmierci... człowieka, który mu zagraża?
Swojego człowieczeństwa.
Dopóki Deckard jest człowiekiem to scena wielka, pełna humanizmu.
W momencie gdy Deckard okazuje się androidem scena traci jakiekolwiek znaczenie. No, bo co może oznaczać, czego dowodzić, że jeden replikant ratuje drugiego?
Niczego.
Pozostaje pustka.