Od razu chcę zaznaczyć, że nie chcę opinii traktujących o tym, jak bardzo nie rozumiem charakteru filmu. Bo nie rozumiem.
Jak ja to widzę? Jesteśmy gdzieś w niedalekiej przyszłości, mamy latające pojazdy i prawdopodobnie Nike z Powrotu do przyszłości także. Mamy grupę zmodyfikowanych kolesi, którzy robią za nas rzeczy, których nie bardzo chce się nam robić. I jak to bywa - wśród nich znajdują się rebelianci, którzy nie całkiem zgadzają się ze swoim losem. Dlatego mamy też łebskiego policjanta od spraw specjalnych, aby ich zlikwidował. Okej, całkiem jasne.
Problem mam z odbiorem filmu. Patrzę na niego z perspektywy dzieciaka urodzonego w latach dziewięćdziesiątych, który widział Avatar, widział Grawitację, widział gdzieś zielony ekran i udaje, że wie co to CGI. Patrzę na te sceny i myślę - coś lepszego widziałam chociażby dwa dni temu w Atlasie Chmur, ten przyszły świat, latające pojazdy, broń z niekończącą się amunicją. A nawet... tam co prawda świat był mniej mroczny, ale bardziej dopracowany, pokazany tylko skrawkami, pojawiał się tylko w kilkunastu scenach, ale bardziej do mnie trafiał - ta nowoczesna technologia... właśnie.
Ktoś może zrzucić to na brak wyobraźni, ale brak wyobraźni może mi doskwierać, gdy w drabinie Hanuszkiewiczka widzę nadal tylko drabinę, a nie Mont Blanc.
I tu pojawia się mój szczery problem - film Łowca Androidów ani nie powalił mnie ukazaniem świata przedstawionego, ani scenariuszem, ani bohaterami - wszystko już gdzieś widziałam, rebeliantów, robienie maszyn dla użytku ludzi, typ śledztwa, to wszystko już gdzieś było. Był to film względnie miły, podobał mi się mroczny klimat, podobała mi się muzyka, bardzo podoba mi się postać Sebastiana, bardzo nie podobała mi się charakteryzacja replikantów. I tu film w mojej bardzo subiektywnej i niekonsekwentnej skali ocen ląduje z 6/10, czyli było miło, ale nie licz na więcej.
Jednak weszłam na forum filmu i zaczęłam czytać o klasyku, o filmie doskonałym, o najlepszym filmie w życiu i zaczęłam się zastanawiać - czy każdą myśl dotyczącą Łowcy mam teraz zaczynać powtarzając jak mantrę "Biorąc pod uwagę, że film był zrobiony trzydzieści lat temu...", "Biorąc pod uwagę, że film był jednym z pierwszych w swoim gatunku...", "Biorąc pod uwagę postęp technologiczny ostatnich lat..."? Czy śmiało mogę trzasnąć 6/10 i mówić że tam-a-tam widziałam to i to lepsze oraz, że ta i ta charakteryzacja wyglądała całkowicie kiczowato i z mojego punktu widzenia było jedynie przyzwoicie? Jak bardzo ignorancko to wtedy zabrzmi? A jeśli jednak mam patrzeć na "był zrobiony trzydzieści lat temu...", to o ile gwiazdek, według was, podbija to ocenę? Albo o ile gwiazdek podbija to, że "jeden z pierwszych", jeśli już jesteśmy przy cyferkach? Z dwie? Może tylko jedną?
Tak mnie to po prostu ciekawi.
Myślę, że w takim przypadku o którym Ty piszesz, że widziałaś już wiele z obecnych w tym filmie motywów w innych dziełach, wcale nie powinno skłaniać Cię to do zastanawiania się nad tym, czy fakt iż Łowca jest starszy od innych produkcji ma mieć wpływ na podwyższenie oceny. Sądzę tak dlatego, ponieważ w moim mniemaniu dobra sztuka na wysokim poziomie broni się bez problemu sama. Chociaż myślenie w taki sposób, że Łowca Androidów jest książką i filmem, na którym wzorują się inne, bardziej współczesne, bardzo łatwo może prowadzić do dania oceny wyższej niż faktycznie wynikająca z odczuć tuż po obejrzeniu. Choć to nie z zachwytu nad tym, że Łowca jest klasykiem, powinna wynikać dobra ocena. W mojej opinii film jest arcydziełem ponieważ w jednej historii umieszczonej w bardzo rozbudowanym przez reżysera świecie zawiera dużo wątków, które nieraz pojawiają się w formie symboli, albo symbolami się stają. Kiedy oglądam filmy bardzo drażnią mnie dorzucane na siłę romanse pomiędzy bohaterami, niepotrzebne "śmieszne" postaci bez wyrazu, sceny które mają pobudzać do refleksji, ale są spłycane do granic dna. Łowca to film Sci-fi, jednak rozwinięcie, zagranie, dopięcie poszczególnych wątków niezwiązanych z tym z czym kojarzy się nam Sci-Fi jest tak bardzo imponujące, że film po prostu chłonie się bez zgrzytania zębami.
Za przykład może tutaj posłużyć zupełnie jakby nie z tej ziemi, klimatycznie i sugestywnie poprowadzony romans Deckarda z robotem. Postać Sebastiana, będąca tą "zabawną", będąca jednocześnie tragiczną, przez co z jednej strony bawi, a z drugiej wzbudza litość i współczucie, co nie jest łatwe do osiągnięcia. Scena kiedy Roy Batty rozprawia się ze swoim stwórcą, z jednej strony szokująca, niezrozumiała, całują się, a potem ten miażdży mu głowę, wyłupuje oczy, mimo tak dużej brutalności tej sceny, to ten gest pocałunku i to co dzieje się potem nie pozwala przestać myśleć o tym jednym wątku, nie w kontekście. "Robot się wkurzył i go zabił", ale bardziej "co miał na myśli, dlaczego, dlaczego ten drugi się nie bronił, o co chodzi?". Film bardziej podsuwa i szokuje niż daje coś na tacy, a jest to film Sci-Fi.
Dla mnie mocą tego filmu jest to iż nasycono przekazem zachowania postaci, poszczególne ujęcia, sceny, scenerię miasta. Wszędzie jest jakiś przekaz, który jest spójny. Nie chodzi o to, że 30 lat temu był może i jakoś nowatorski, a może nie. Wszystko w tym filmie gra ze sobą, ludzie, stroje, charaktery, zachowania, niedopowiedzenia. Ja mam wrażenie, że to tak pieczołowicie zbudowana konstrukcja, że jeden element mniej lub więcej już mógłby sprawić, że film nie będzie tak bardzo dobry, to sztuka sama w sobie dobrać takie proporcje w tym wszystkim, w ilości wątków, w pomysłach na rozwój fabuły...
Na koniec tylko dodam, że czytałem książkę i mogło to mieć wpływ na odbiór filmu.
Zgadzam się w całej rozciągłości, oglądałem Grawitację i Avatara oba są to całkiem dobre filmy, ale w pierwszym niestety jest wiele bzdur, zakłamań praw fizyki itp, zaś drugi to głównie genialne efekty specjalne gra aktorska i sama fabula są słabe
Łowca Androidów to film (pod warunkiem że za bardzo nas nie rażą ówczesne efekty specjalne) rewelacyjny za sprawa spójnej dopracowanej fabuły, świetnej muzyki i gry aktorskiej, a dla mnie osobiście scena końcowa jest rewelacyjna.
jeśli film o skaczących po gałęziach niebieskich stworkach jest dla kogoś ''całkiem dobry'' to nie mamy o czym rozmawiać, pozdrawiam i nawet nie prowadzę dalszej dyskusji. kasacja,
Idealnie oddałaś to co mi chodzi po głowie. Niedawno przymierzyłem się do obejrzenia tego filmu no i właśnie po skończonym seansie chciałem wystawić 6. Ale jak wszedłem w komentarze i zobaczyłem jak ludzie ten film ubóstwiają i jak dają mu 10-tki to stwierdziłem, że albo czegoś w nim nie zrozumiałem albo mam go oceniać "biorąc pod uwagę że był kręcony 30 lat temu"... Do tej pory nie wystawiłem mu oceny i chyba jeszcze długo nie wystawie.