Witam wszystkich fanów i znawców i zachęcam do spojrzenia na film krytycznym okiem i oczywiście podzielenie się przemyśleniami.
Jako długoletni fan Runnera postanowiłem obejrzec go ponownie bez emocji i zatapiania się w wizualnej uczcie, która lekko przysłaniała mi fabułę.
Chciałbym podzielić się moimi wątpliwościami, spostrzeżeniami i liczę, że podacie mi rozwiązania i naprowadzicie na właściwą ścieżkę.
Oto kilka kwestii, które chciałbym abyście mi wyjaśnili:
1. Jak Deckard zobaczył kobietę węża na fotografii? Nowoczesna technologia? - ja się na to nie nabieram.
2. Androidy byli niewolnikami, którzy byli wysyłani w kosmos do fizycznej pracy, więc jak to się stało, że tylu ich w mieście? Tak wielu, że aż trzeba było stworzyć specjalną jednostkę tropiącą i likwidującą. Pyzatym wcześniejsze modele nie miały chyba takiej chęci przetrwania, uczuć i takiej inteligencji, aby ukrywać się przed policją.
3. Nie mając przeszłości, wspomnień i będąc słabymi intelektualnie chyba wiele łatwiej było ich zdemaskować niż wyczerpujący test. Pozatym nie wierzę, że jako produkt nie mieli jakiś wszczepów czy oznaczeń.
4. W budynku Tyrella też widzę zgrzyty - Deckard i Tyrel jako dwaj superprofesjonaliści swego fachu doskonale powinni wiedzieć: Tyrell-jak przebiega dokładnie test Deckard-jakie wersje mają wspomnienia i wszystko o nowych modelach.
5. Uciekło 6 replikantów jeden się usmażył na barierze - gdzie jest pięty android?
6. Po co Tyrell robi takie modele, które są za inteligentne i które umierają po 4 latach. To nielogiczne pod względem ekonomicznym, bo gdzie popyt – w kopalniach i przy ciężkich pracach? Tam chyba liczy się siła i długowieczność.
No i najważniejsza kwestia wersji reżyserskiej. Taka jakoby Deckard tez był androidem. Kłuci się to z dwoma ważnymi kwestiami – pierwsza to, że jest to po prostu nielogiczne. Androidzi w zamirzeniu to niewolnicy a nie policjanci. Pozatym po Tyrellrze nie widać jakoby go znal, a musiałoby być to jego najwybitniejsze dziecko. Deckard nie ma także takiej sily fizycznej, ma wielką przeszłość i dokonania w policji. Kolejna kwestia to główne przesłanie filmu – tu ważniejsze jest pytanie czy android to już człowiek, czy ma dusze i to, że ukochał życie ponad wszystko i ratując swojego wroga pokazał, że jest bardziej ludzki od niejednego człowieka. Motyw osoby, która coś wściekle zwalcza a potem okazuje się ze sama tym czymś jest to pomysł ciekawy i godny uwagi, ale w tym filmie nie pasuje jako główny wątek, po prostu kluci się z innym przesłaniem.
Liczę, że pomożecie mi w interpretacji i rozwiejecie wątpliwości, bo choć patrzę teraz bardziej krytycznie na ten obraz to i tak uważam, że to niepowtarzalny i magiczny film zasługujący na miano kultowego.
Pozdrawiam.
ad1. No cóż, on sobie przesunął na tym zdjęciu punkt widzenia nieco ;) Jest do pomyślenia, że aparat fotograficzny robi powiedzmy serię zdjęć i nakłada jedno na drugie uzyskując coś w stylu prymitywnego hologramu. Ja bym się tego nie czepiała akurat, bo fotografia w końcu się rozwija, to dlaczego w świecie przyszłości miałaby stać w miejscu?
ad2. Przyznam że nie rozumiem, tak wielu ich w końcu nie było, ale były niebezpieczne.
ad3. Tak, z tym się zgadzam w 100%, nawet te łuski przecież miały numer seryjny. Ciężko byłoby raczej androidom wymazać numery z każdej części ciała (no chyba że one ich nie miały). Ale nawet załóżmy, przecież ich skóra była wytrzymała na oparzenia i zimno. To już łatwiej by było przyłożyć kawałek lodu czy coś ciepłego i sprawdzić reakcję. Zabawa w test V-K to kompletna głupota ;) Przy tylu różnicach biologicznych test można było opracować dużo prościej.
ad4. Test był opracowywany gdzieś indziej przez kogoś innego, tego akurat Tyrell wiedzieć nie musiał, a nawet podejrzewam, że nie mógł. Deckard zaś na pewno o sztucznych wspomnieniach wiedzieć nie mógł, ponieważ to był jedynie eksperyment.
ad5. Już gdzieś było. Usmażyło się dwóch, błąd w filmie.
ad6. Wydaje mi się, że Tyrell traktuje to jako sztukę. Wszystko kwestia kosztów, nie wiadomo ile one wynosiły, być może to była masówka. Dłuższe życie oznaczałoby gorsze możliwości. Tyrell sam powiedział, że gdyby dał im dłuższe życie jego płomień nie zajaśniałby tak intensywnie. Możliwe, że było bardziej opłacalne mieć androidy super wytrzymałe i inteligentne ale krótko żyjące, niż słabe, głupie a żyjące 100lat. Inne wyjaśnienie w moim wątku poniżej.
Co do Deckarda, to kto Ci powiedział, że jedynie korporacja Tyrella produkowała androidy? Policja mogła go zakupić np. od ruskich ;)
Ad.1 - Tak, to jeden ze słabszych punktów filmu. Scenariusz wymagał, żeby Deckard zobaczył coś, czego inny glina nie zobaczy, więc wymyślili tak. Moim zdaniem też przesadzili. Wystarczyło poprzestać na kawałku lustra widocznym na fotografii, powiększeniu go i dzięki technice dojrzeniu tam czegoś. Tymczasem wyszło, że Deckard obejrzał cały pokój na podstawie zdjęcia jego jednego fragmentu. Też tego nie kupuję.
Ad.2 - Hmm... sześciu, to tak dużo? Jednostka do tego jest, bo co jakiś czas jakiś zbieg się pojawi. Ale ta jednostka to raptem parę osób. I tyle. Przecież to nie ZUS ze 100 tysięczną armią pracowników. Moim zdaniem tu nie ma się czego czepiać :)
Ad.3 - Oczywiście, że mogli zamiast głowy zrobić im klawiaturę komputera, wtedy każdy by poznał. Ale gdyby tak było, to nie byłoby po co filmu kręcić. To tylko i wyłącznie wymagania scenariusza. Scenarzysta nie może iść po linii najmniejszego oporu, bo nie miałby o czym pisać, a reżyser kręci. Muszą sobie w granicach zdrowego rozsądku utrudnić żeby popchnąć fabułę do przodu.
Ad.4 , Ad.5 - Kolega wyżej odpowiedział elegancko. Nie ma czego dodawać.
Ad.6 - O ile pamiętam, ta kwestia była poruszana w filmie (lub w "Dangerous Days"). Otóż po mniej więcej 4 latach w androidach zaczęły uwidaczniać się uczucia. Być może z tym Tyrell nie mógł już sobie poradzić by ten proces powstrzymać, stąd takie ograniczenie. Bo przecież produkował je do konkretnych (niewolniczych) celów. One miały pracować, a nie kochać czy filozofować.
Kwestia "Deckard to android" - moim zdaniem mogło tak być. Ale tu ile opinii tyle teorii. Między innymi dlatego "Blade Runner" dorobił się własnej legendy.
Przesłanie - myślę, że to pierwsze. To było głównym celem powstania filmu. Motyw Deckarda jako androida nie był z pewnością motywem pierwszoplanowym. Inaczej musiałby być w pierwszej wersji filmu - producenckiej. A tam go nie było.
--
Żaden film nie jest idealny. W każdym muszą być jakieś uproszczenia, nieścisłości żeby całość ze sobą grała. Tu mam na myśli punkt 3 rozważań krytycznego fana.
Równie dobrze można kręcąc np. film o Hitlerze zrobić tylko jedną scenę - jak bohater podchodzi do Adolfa i posyła mu kulkę w łeb. Koniec filmu.
Można? Jasne, że można - tak jest dużo prościej niż snuć dziesięć intryg, które nie wypalają i organizować zamachy. Tylko po co tak robić? Wtedy film traci sens.
Pozdrawiam
Bzyku
"Ad.4 , Ad.5 - Kolega wyżej odpowiedział elegancko. Nie ma czego dodawać. "
Jeżeli to było o mnie, to pragnę zauważyć, że nie żaden kolega, tylko koleżanka :P Czy ja wyglądam jak facet? :/
Oops... nie zwróciłem uwagi na nick, a w tekście nie rzuciła mi się w oczy żadna końcówka -am. Przepraszam :)
ad.6
Tego chyba jesteśmy tu wszyscy świadomi. Jeżeli dobrze rozumiem autora tematu, to właśnie nie bardzo rozumiemy po co w ogóle firma tworzyła androidy obdarzone sztuczną inteligencją i to w takim stopniu, że mogły wykształtować uczucia podobne do ludzkich.
Ja chyba przez pierwszych 5 oglądnięć w ogóle nie czaiłem fabuły, ja się tak w tym filmie zatapiam estetycznie - muzyka + klimat nocy w megalopoils + z części na część lepsze efekty wizualne... Puste pomieszczenia, ogromne korytarze.
Faktycznie fabularnie film jest jaki jest, jak wiadomo pominięto sporą część książki Dicka - wątek religijny czy ze zwierzakami - ale za to jest tu coś czego nie ma w książce Dicka - przestrzeń, tło, taką melancholię i samotność, która każdemu mieszkańcowi dużego miasta jest znana - tysiące milionów ton opuszczonego betonu...
A więc ja chyba nie jestem krytycznym fanem, raczej sentymentalnym ;)