....Ameryka schrzaniła życia całej trójki, ale wszyscy (może nie tak dokładnie wszyscy) razem śpiewają God Bless America i My Home Sweet Home. Może nie zauważam jakieś nutki sarkazmu twórców, ale zwyczajnie nie pasuje to do wymowy całych trzech godzin filmu
Mój kumpel uważa, że końcówka filmu ma przedstawić Amerykanów jako wielkich patriotów. Pokazać, że pomimo poniesionych strat, cierpienia fizycznego i psychicznego (spieprzonego życia) Oni nadal kochają swój kraj i są dumni, że mogą mu służyć.
Może coś w tym jest...pozdrawiam
Ojczyzna to dąb, który tysiąc lat rósł w górę w naszej ziemi. To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A ta polityka to jest nasza codzienność, w której my żyjemy.
Hymn na końcu filmu rzeczywiście zdaje się odstawać od reszty filmu. Ale jak przyjrzeć się całości ostatniej sceny, wyraźnie widać, jak przyjaciele nie potrafią mówić o bólu jaki czują. Cisza przy stole przeywana jest błahymi zdaniami o jedzeniu, o rozstawianiu filiżanek, o szarym dniu, jaki jest dzisiaj. Jeden z przyjaciół płacze w samotności w kuchni.
Wydaje mi się, że hymn zastąpił im słowa, jakich nie potrafili z siebie wydobyć i raczej była to pieśń śpiewana ku uczczeniu Nicka, a nie kraju. Widz może dopatrywać się w tym ironii, jednak myślę, że to nie ironia była zamysłem przyjaciół. Im po prostu zabrakło słów.
amerykanie to jedni z najbardziej psychopatycznych patriotow. jesli przejedziesz sie przez pierwsze lepsze amerykanskie miasteczko na co drugim domu bedzie flaga.
No dokładnie. To mnie właśnie wzrusza/pobudza, że tam nikt się nie kryje z odczuciami odnośnie kraju, a w Polsce to by się na ciebie krzywo popatrzyli.. Chociaż i tak społeczeństwo krzywo się patrzy na ten procent społeczeństwa który jest inteligentniejszy, jest to jakaś forma skupiania się jednostek pod wpływem fałszywego poczucia bezpieczeństwa..
Właśnie ten element zepsuł mi cały film. Koleś nie ma nóg, drugi palnął sobie w łeb, ostatni od powrotu z wojny cały czas pomyka w mundurze i tez ma coś nie równo z garem a na koniec śpiewają hymn Ameryki, no dajcie na wstrzymanie. Szkoda, że tak nie ma w Polsce? Ależ jest, popatrz ilu patriotów śpiewało niedawno hymn i broniło krzyża. Tacy sami ludzie co w Ameryce. Tylko, że u nas robią to stare babcie a tam fanatyczni patrioci.
po 1 odnosnie filmu to zakonczenie jest bardzo dobre, m in dlatego ze jest niejednoznaczne, mozna je roznie interpretowac, niekoniecznie jako fanatyczny patriotyzm(zreszta w milosci do kraju nie ma nic zlego).
lepsze to niz przyjmowanie niemieckich orderow
a ps lowca jeleni to absolutne arcydzielo. ilez to juz filmow bylo co to ameryka zla i nie koga swoich obywateli a patriotyzm to naiwnosc lub nie taki co wymaga krwi-nudy (pluton, czas apokalipsy itd)
Inne mam zdanie na większość z tego co napisałeś. Według Ciebie zakończenie jest bardzo dobre, bo można je różnie interpretować. Według mnie w tym zakończeniu nie ma co interpretować. Ale to tylko moje skromne zdanie. W miłości do kraju? hmmm w wykonaniu Amerykańskim jest to tragicznie przesadzony patriotyzm, bo nie wiem czy któryś z nich by śpiewał na serio hymn Ameryki jakby mu uwaliło nogi a kraj dał mu tylko tabletki przeciwbólowe oraz nadzieje, że jest dżdżownicą i na pewno mu odrosną (bo tak byli traktowani weterani Wietnamu).
Nie mowie, że przyjmowanie "niemieckich orderów" jest dobre (a przy okazji wytłumacz to bo nie kojarzę o co Ci chodzi?)
Dla Ciebie Łowca jeleni to arcydzieło, dla mnie to film który mnie jakoś strasznie nie urzekł. Cóż takie życie...
A dodam, że jestem żołnierzem zawodowym i jakby mi uwaliło nogi to na pewno bym nie śpiewał z taka radością hymnu, bo wiem co moja państwo by mi dało :D hehe renty pięć set ;-)
oczywiste jest ze nie spiewali hymnu pochwalnego na rzecz wojny wietnamie czy wojny w ogole. po prostu hymn kraju. niekoniecznie umiejscowionego w tym czasie ale ogolnie, normalnie jak sie spiewa hymn. mimo tragedii i cierpien jakich doznali dalej moga (albo chca/probuja?) kochacz czy/i szanowac swoj kraj gdzie przyszlo im zyc. wlasnie nie ZA doznanie cierpienia ale POMIMO. mozna to interpretowac tez jako hymn 'ludzi skrzywdzonych', ktorym odebrano godnosc, wolnosc, moze wlanie milosc od kraju? albo hymn ku chwale Nicka? przyjaciela ktory nie dal sobie z tym wszystkim rady (bo tak naprawde kto z nich sobie dal? ). to moim zdaniem najglebszy i zarazem jesli mozna uzyc takiego slowa najpiekniejszy ( rowniez w wymiarze bolu, tragedii) film o tematyce wojennej. de facto to dramat psychologiczny.
film uchodzi za arcydzielo wsrod wielu majacych pojecie o dobrym kinie, jak i wsrod zapewne sporej czesci krytykow. zreszta co go przewyzsza?
order to nawiazanie do wspolczesniej polityki lizania tylk.w innym.
renta o ktorej mowisz to oczywiscie smiech na sali, jak cala gospodarka. prawo itp w Polsce. ale to nie ma nic wspolnego z patriotyzmem. ludzie zyjacy w Polsce na przestrzeni setek lat i walczacy o Nia nie pytali czy robia to za cos, czy i ile beda z tego miec, oddawali zycie ot tak, po prostu, nie przeliczajac czy sie im to oplaca i nie oskarzali wlasnego kraju bo panstwo to nie tylko nie wladza czy uwarunkowania polityczno-gospodarcze czy historyczne. oczywiscie mowie ogolnie. zapewne Ciebie jako zawodowego zolnierza nie potrzeba uczyc patriotyzmu ( w koncu nikt Cie nie zmuszal wiec mysle ze czujesz 'to';)). pozdrawiam, wesolych Swiat
Ciekawa wypowiedz, masz lekko odmienne zdanie ode mnie. Ale to dobrze. Jednak w jednym się zgadzamy. W polityce "głębokiego lizania d**y" naszego rządu. Komu oni jeszcze wejdą głęboko? Chinom? Bo dadzą nam 1% zniżki na podróbki Adidasa? ;-) Kraj jako taki nie jest zły- po prostu ludzie to ku**y, a politycy w szczególności.
Jak dla mnie to zakończenie ma właśnie bardzo negatywną wymowę, ot, hipokryzja tych ludzi i miałkość hymnu jako takiego.
W razie kłopotów każdy Amerykanin za granicą powie: "Jestem Amerykaninem" - co ma być przepustką która wszystko załatwia. Czy jakiś Polak powie: ''Jestem Polakiem" ? - a nawet ... to i tak to nic nie zmienia. Widzicie różnicę ?
Jak dla mnie ten hymn i sposób w jaki był śpiewany symbolizuje "pyrrusowe zwycięstwo" bohaterów filmu. Z jednej strony wygrali wojnę jako państwo, jednakże dla jednostek było to okupione wielkimi stratami, taka gra nie warta świeczki.
billy_kid. Wojna w Wietnamie została przegrana przez siły USA, ale może miałeś na myśli, że bohaterowie wygrali - w sensie, bitwę, Jeśli tak to można określić, udało im się przeżyć, co prawda nie wszystkim, a inny wrócił do kraju jako zupełnie nie ten sam człowiek. Końcówka tego filmu, choć spiewanie hymnu, w tym przypadku nie wygląda na typowy patos, w produkcjach wojennych amerykańskich. Moim zdaniem, jest to, jedno z najbardziej przygnębiających zakończeń filmowych w historii kinematografii, dodając do tego toast za Nick + Cavatina. Coś niesamowitego.
'' Z jednej strony wygrali wojnę jako państwo, jednakże dla jednostek było to okupione wielkimi stratami, taka gra nie warta świeczki. ''
Dla nich ta wojna nie miała znaczenia. Robili to z myślą o kraju, a nie polityce. Po prostu chcieli być wierni ojczyźnie, choć później widzieli, że nie na tym to polega.
Trzeba pomieszkać trochę w USA, aby to zrozumieć. Znając mental amerykanów, to dla mnie końcówka jest okej.
Oni są patriotami, kochają kraj - a to nie kraj ich skrzywdził tylko polityka. Odnieś to do polskich realiów.
Tylko ze wg mnie to właśnie polityka państwa kształtuje pojmowanie patriotyzmu , w USA jest to flaga przed domem i hymn na koniec filmu, w Polsce skrajna prawica i kościół katolicki
Nie wydaje mi się, aby chodziło tutaj o ukazanie amerykańskiego patriotyzmu. Jedną z cech decydujących o wyjątkowości tego WOJENNEGO filmu jest to, że nie jest to nadęta patriotyczno-nacjonalistyczno-podniosła siekanka. Jest za to mowa o wpływie wojny na człowieka, a przede wszystkim - przynajmniej dla mnie - o przyjaźni.
Co do końcowej sceny - według mnie to była po prostu próba nadania sensu śmierci Nicka, by móc pogodzić się z jego odejściem. Poza tym od początku było widać, jak wszyscy czuli się nieswojo wobec siebie i sytuacji, w jakiej się spotkali - to niespotykane wśród grupy przyjaciół, którzy znają się od lat, byli ze sobą na dobre i na złe. Być może wierzą, że poprzez wspólne śpiewanie hymnu ponownie się zjednoczą.
Zakończenie wbrew pozorom naprawdę dobre i pozostawiające pole do własnej interpretacji.
W zakończeniu jest na prawdę wiele. Śpiewając hymn wszyscy mają twarze bez wyrazu; pieśń o ojczyźnie która przyniosła im tyle bólu nie daje im ukojenia, lecz po jej zakończeniu uśmiechają się i wznoszą toast za Nick'a, którego postać, od tej pory, będzie im się kojarzyła właśnie z nim.
I w ogóle nie powinno się śpiewać naszego hymnu na początku meczu piłki nożnej. Nasze umiejętności dorównują cierpieniom tamtych Amerykanów.