Wariacja na temat "Za kilka dolarów więcej". Kolejny spaghetti western, który stracił w moich oczach po 4 latach od pierwszego seansu. Głównie dlatego, że wygląda zbyt amerykańsko. Brakuje tu pewnego szaleństwa, przemocy, kiczu, humoru, stylizacji właściwych dla włoskich westernów. Jest kilka dobrych scen (zwłaszcza otwarcie) i motywów, ale w ostatecznym rozrachunku "Śmierć jeździ konno" to dosyć standardowy film zemsty. Dobrze wykonany, z dobrą muzyką Morriconego (choć to i tak nie są wyżyny jego talentu) oraz komicznym Johnem Philipem Lawem, który aktorskich inspiracji szukał chyba w drewnianej kłodzie. Lee Van Cleef obsadzony po warunkach, niczym nie zaskakuje. Całość ogląda się przyjemnie, ale filmowi brakuje iskry.