Przykro mi, ale nie oceniam tego filmu wysoko. Może dlatego, że nie przepadam za spaghetti westernami w ogóle. Przyznaję jednak, że kilka filmów z tego podgatunku trzymało poziom. Niestety ten wybitnie nie. Zawiera wszystko to, co w spaghetti westernach mnie drażni: pompatyczna i zbyt głośna muzyka, zagłuszająca niekiedy dialogi, a czasami włączająca się bez związku z akcją, długie krowio-powłóczyste spojrzenia kowbojów, zamiast dialogów, rozwleczona akcja. Pewnie niewielu forumowiczów podzieli moja ocenę, ale trudno. Nie lubię tych filmów i już. Na szczęście, dziś takich filmów już nikt nie robi. Może to i lepiej...
Akurat moje "ja" podziela Twoje. Muzyka w ogóle jest do d..., Morricone też miał słabsze momenty, a klęczenie przed nim jest obrazą dla pierwszego przykazania. Scena gdy bandziory zabijają rodzinę jest alogiczna, a na niej zbudowany jest cała dramaturgia (prosta jak budowa cepa) - niby całą pif-paf, ale chłopca nie widzą? Zostawiają go, by się mścił? To że potem któryś z łapsów wynosi go w płonącej chałupy dobija mnie ostatecznie. Krowie spojrzenia i marne dialogi dopełniają reszty. (Nb. podejrzewam, że jesteś kobietą.)
podpisuję się pod tą opinią! Dokładnie tak jest, jak piszesz. Kobietą nie jestem (i całe szczęście>>>) Pozdro
Długie krowio-powłóczyste spojrzenia kowbojów — Jest to stały element spaghetti westernów z tego też powodu, możesz nie polubić tego gatunku filmu.
Mnie muzyka Morricone jeszcze nie zawiodła. Natomiast minusy, które wymienił karakrytyka są kwintesencją spaghetti westernów wiec albo te stałe dla tego gatunku elementy polubi, albo to nie jest kino dla niego.
To nie jest dla mnie. masz rację. Parę razy dzielnie rozpocząłem oglądać jakiś kolejny spaghetti western, ale tylko dlatego, że miałem nadzieję, że tym razem będzie na poziomie i bez tych charakterystycznych cech, które wymieniłem. No i zawsze się rozczarowałem. Może Wy coś kiedyś znajdziecie godnego uwagi...