Nawet się kilka razy wzruszyłem. Może to dzięki wspaniałej muzyce Roberta Jansona (NIE Vangelisa - on skomponował raptem trzy utwory do ścieżki dźwiękowej) - motyw przewodni pojawiający się w wielu miejscach filmu przyprawiał mnie o dreszcze. Muzyka to największy atut tego filmu. Reszty nie oceniam, by nie narazić się wielkim "fanom" Jana Pawła II ;-) 8/10, polecam.
P.S. Choć musiałem go oglądać na dwa razy, bo w pewnym momencie prawie zasnąłem... Trochę przynudza :-)