Biorąc pod uwagę że książka Johna Irvinga "Świat wg Garpa" jest jedną z ważniejszych książek napisanych w ubiegłym wieku, zekranizowanie jej w ten sposób powinno być karalne. Film zrobiony jak gdyby na "odpier... się", spłycenie postaci, sytuacji, wątków. Dopieszczona fabuła w książce Irvinga, tutaj razi swoją naciągalnością i sztucznością.
to jest film, nie mozna porownywac filmu z ksiazka, bo nie o to chodzi w ekranizacjach. w 99% przypadkow ksiazka jest duzo lepsza od filmu. takie porownywanie nie ma sensu, trzeba jedno od drugiego odzielic.
moim zdaniem i ksiazka i film sa swietne.
juz biorac pod uwage sama postac Jenny i Roberty oraz wszystkie zabawne momenty nalezy filmowi wystawic ocene wyzsza niz Twoja.
my to wiemy... :/ aczkolwiek po obejrzeniu filmu stwierdzam,ze czasem lepiej nie ekranizowac niz tak splycic,zniszczyc wrecz swietna literature. ujmujac to jeszcze jasniej-gdybym najpierw obejrzala film na pewno NIE siegnelabym po ksiazke dochodzac do wniosku ze takiej "latwej lekkiej i przyjemnej" romantycznej szmirki nie chce mi sie czytac...
Najpierw obejrzałem film i zachęcił mnie do przeczytania książki, więc z tą Twoja teorią jest coś nie tak...
Pozdrawiam!
ja również sięgnęłam po książke zachęcona filmem, rzeczywiście fabuła była spłycona, ale i tak bardzo mi się podobał :)
Tak, ja się nigdy nie nauczę, człowiekiem jestem i nie umiem obiektywnie obejrzeć filmu, gdy przeczytałem tak znakomitą książkę. Oglądam film przez sentyment, nie umiem być obiektywny, podobał mi się więc strasznie.
Najpierw przeczytałam książkę a dopiero później sięgnęłam po film i w sumie nie wiem czy mi się on podobał czy nie. Powieść była cudowna w każdym calu a film... Film byłby dobry gdyby nie znało się wcześniej fabuły, przez to irytowały mnie wszelkie uproszczenia, przeinaczenia i zmiany. Momentami miałam wrażenie, że oglądam adaptacje całkiem innej książki. Jednakże gdybym miała oceniać film nie patrząc przez pryzmat powieści uznałabym go za dobry, nie bardzo dobry ale także nie przeciętny.
Ludzie, mam wrażenie, że to jedyna książka, jaką przeczytaliście. Inaczej nie umiem wytłumaczyć niezrozumienia różnicy miedzy książką a filmem: książka - z uwagi na obszrniejszy materiał zawsze będzie głębsza. Film siłą rzeczy musi być nieco spłycony, a pewne wątki pominięte. Jedyny znany mi film lepszy od książki to "Smażone zielone pomidory": książka trochę nudnawa a film genialny!
dzięki za opis, teraz go na pewno nie obejrzę. Powieść to był miód na mój umysł, a że bardzo lubię Williamsa, nie chcę być rozczarowana :)
Bez przesady, ekranizacja nie jest doskonała, ale nie jest też zła. Dla mnie jest po prostu niespójna, tak jakby reżyser nie do końca potrafił zdecydować, które wątki uwypuklić, a które pominąć. I tak np. wątek rodziny Percy wyskakuje jak królik z kapelusza, nie tworząc w zasadzie całości. Mimo wszystko film jest interesujący, ma dobre momenty i ratują go na pewno aktorzy, szczególnie genialna Glenn Close.