cienka fabuła. cienka akcja. miliony rozproszonych wątków nie prowadzących do niczego. nie łączących się. film czasami wciągnie. generalnie się dłuży. jedynie co to ładne zdjęcia.
Nie zgadzam się z Twoimi zarzutami. Wszystkie wątki dotyczyły społeczności wiejskiej, więc jak mogły się nie łączyć? Oczywiście, że się łączyły, z tego prostego powodu, że składały się na jedną całość. To właśnie uszlachetniało film i dodawało mu realizmu. Widz mógł utożsamiać się z wiejską społecznością poznając jej mieszkańców: zarówno ich zwyczaje jak i największe problemy. Nie rozumiem też zarzutu "cienkiej fabuły". Czyli dobra fabuła to taka jak najbardziej zagmatwana? A prostota nie jest już w modzie. Cienka akcja? To już w ogóle powinien być zarzut pod adresem innego filmu. Takiego, po którym powinniśmy się spodziewać wartkiej akcji. Według mnie to bardzo prawdziwa i przejmująca historia rozgrywająca się w cieszących oko plenerach.
Zgadzam się w stu procentach. "Żelary" to wspaniały obyczajowy film, realistycznie oddający wiejską rzeczywistosc, przemycający również nieco prawdy historycznej (zarówno odnośnie wojennego tła, jak i na przykład postępowania żołnierzy rosyjskich podczas wkraczania do miast i wsi). Realia są wręcz poetycko odmalowane, krajobracy malownicze. Akcja należycie narasta do punktu kulminacyjnego, gra aktorów jest bardzo dobra. Historia, powtórzę za przedmówcą, prawdziwa i przejmująca. To jeden z moich ulubionych filmów.