Jeden z najsłabszych filmów świetnego reżysera. Widać, ze Amerykanin nie ma pojęcia o
froncie wschodnim, choć przyświecała mu idea. Po prostu Amerykanie powinni robić
westerny; "Dzika banda" Packinpaha to był majstersztyk -10/10, Żelazny krzyż - 1/10.
A ja Ci polecam, żebyś poczytał sobie książki o froncie wschodnim niekoniecznie amerykańskich autorów- może wyrobisz sobie pogląd jak naprawdę wyglądała wojna na wschodzie.
Jeden z najlepszych filmów świetnego reżysera. Wręcz groteskowy i do bólu cyniczny. Wcale w nim nie chodziło o ukazanie realiów frontu wschodniego, stąd swobodne podejście do tej tematyki. Peckinpah wyśmienicie zobrazował absurdalność wojny(co już objawia się w rewelacyjnym montażu nazistowskiej propagandy z archiwalnymi kadrami frontowymi na samym początku), i poprzez wielokrotne stosowanie różnych symbolicznych scen, mających ten absurd zobrazować. Całość okraszona doprawdy mistrzowskimi dialogami, i wartką akcją(liczna batalistyka - rewelacja), dzięki czemu ogląda się jak przygodowy film akcji. Taki western w realiach "niby" pozorujących na front wschodni drugiej wojny.