jako film wojenny to jednak chyba nazbyt naiwny, realia historyczne podporządkowane tu zostały kolejnej opowieści o twardym cyniku z gołębim sercem, który jest ostatnim sprawiedliwym pośród panoszącego się zwyrodnienia. dlatego chyba lepiej nie odbierać tego filmu zbyt dosłownie. ja wolę cieszyć zmysły realizatorską wirtuozerią Peckinpaha. bo, jak sądzę, żaden miłośnik jego kina nie będzie tu narzekał. zwłaszcza montaż to wciąż rewelacja w stanie czystym, a sekwencje bitewne zrealizowane zostały w sposób perfekcyjny. poza tym fabuła jest całkiem zgrabna i wciągająca, poprowadzona sprawnie przez doświadczonego weterana kina. oczywiście Sam posiada znacznie lepsze pozycje w swym dorobku, ale i ten jest godny uwagi. to, co chyba najbardziej mi przeszkadzało to zakończenie niby "z-przymrużeniem-oka", ale jednak nie pasujące do całej konwencji obrazu i w tym sensie w moim mniemaniu spartaczone. ale i tak 7/10.
Absolutnie, bezapelacyjnie, dokładnie mam takie samo zdanie i ocenę. Poza zakończeniem, które dla mnie jeszcze trochę uratowało ten film, bo co jak co tego się nie spodziewałem ;)