Nie jestem do końca przekonany czy Ridley Scott osiągnął zamierzony efekt. A może to i lepiej że bardziej skupił się na człowieku, na Krzysztofie Kolumbie i jego czasem wręcz "chorej" ambicji. Kolumb w interpretacji Gerarda Depardieu to człowiek bezkompromisowy, nie tyle zafascynowany co opętany wizją "odkrywania świata". Ale takich ludzi świat zawsze podziwia, a historia pamięta. Nawet Sanchez nadworny skarbnik w rozmowie z inkwizytorem kwituje zarzuty pod adresem Kolumba krótko: Ludzie będą o nas pamiętali tylko dlatego, że będziemy kojarzeni z jego osobą. Dodatkowym atutem filmu jest na pewno muzyka Vangelisa, która idealnie wpisuje się w historyczne tło opowiadania. Na pewno gdyby film powstawał dzisiaj zrobiony byłby z większym rozmachem, ale wtedy w rolach głównych występowałyby efekty specjalne a nie Gerard Depardieu. Nie sposób też nie wspomnieć o Sigourney Weaver i świetnym Tcheky Karyo.