Jest to chyba najbardziej niedoceniony film mistrza Ridleya Scotta. Genialna muzyka Vangelisa, niepowtarzalny klimat i wspaniałe ujęcia. Mimo epokowego odkrycia nad wszystkim unosi się jakieś fatum - nie jest to bajeczka o przygodach Kolumba żeglarza. I tylko - wybaczcie - ten Gerard mi tu jakoś ze swoją charakterystyczną facjatą nie pasuje.