W jednym z pierwszych statycznych ujęć, które pojawia się na początku filmu, widzimy leżący
na ziemi ludzki szkielet (raczej nie wygląda na małpi). Czyli ludzie najpewniej już skończyli
swoje bytowanie ziemskie.
Świadczyłoby to o tym, że pierwsza część filmu jest chronologicznie ostatnią.
Nasuwa się cytat nie-pamiętam-kogo:
"Nie wiem jaka broń zostanie użyta podczas trzeciej wojny światowej, ale w czwartej będą to kije i
kamienie" :)
Kamienie kije sie spalą ;) i tak to powiedział Einstein ... Ps to na pewno nie był ludzki szkielet. Jeśli tak znaczyło by to że film jest jeszcze większym arcydziełem ....
SPOILER.
Dlaczego ten temat nie jest tak oznaczony? Aż mam dylemat czy cokolwiek w nim pisać, by kogoś nie zrazić.
Wspomnę tylko, że film jest dla osób bardzo cierpliwych i dobrze wyspanych, jeśli spełniają te dwa warunki to powinny go docenić. :)
SPOILER.
Moim zdaniem, to nie był ludzki szkielet, ponieważ to nie pasowałoby do zamysłu twórcy - który, jak myślę, udało mi się zrozumieć. Otóż Monolit, to symboliczne nawiązanie do wszystkich opowieści o Marsie oraz teorii, że życie powstało wcześniej, niż ZALEDWIE 4 miliardy lat temu*. Zdecydowanie mniej racjonalną, ale równie popularną hipotezą jest coś o czym opowiadają bardziej odjechane filmy SF - Misja na Marsa czy Prometeusz, a mianowicie o tym, że rozwinięta cywilizacja obcych zaszczepiła życie na Ziemi lub wspomogła jego rozwój (opcja z Odysei kosmicznej). Tak więc monolit w jakiś sposób zastymulował powolny rozwój wspólnego przodka naczelnych (lub nawet bezpośredniego wspólnego przodka szympansów i ludzi), by ten ewoluował w kierunku używania narzędzi. Człowiek i jego agresywna natura, wykorzystał to do stworzenia broni, po czym zaczął zabijać. W momencie gdy kość zostaje wyrzucona ponad głowę małpy, następuje przejście ze sceny prehistorycznej do futurystycznej, w której stacja kosmiczna przypomina nieco ową kość. Ta scena zdaje się krzyczeć swoją oczywistością, "epoka się zmieniła, a narzędzia stały się bardziej wyrafinowane, ale CEL w jakim się z nich korzysta nadal pozostał taki sam" - w domyśle: destrukcja.
Dlatego, po tej rozbudowanej dygresji, sądzę że to był przypadkowy małpi szkielet, mający unaocznić wymieranie małpiszonów w przypadkowych potyczkach z takimi np. lampartopodobnymi kotami. Dopiero gdy wkracza monolit, hierarchia małpowatych w ekosystemie ulega powolnemu zwrotowi ku dominacji. Nie rozumiem tylko jednego, dlaczego - przyjmując moją interpretację konwencji scenariusza, monolit "wybrał" właśnie małpy, a nie mniej agresywne stworzenie, by je popchnąć na drabince i umożliwić mu prześcignięcie w rozwoju pozostałych stworzeń, tak by pozostały daleko w tyle, a więc siłą rzeczy uległy podporządkowaniu gatunkowi przodującemu.
Ja bym na miejscu monolitu wybrał jakieś inne ssaki. :)
* W historii 13,7 mld Wszechświata, to faktycznie byłoby bardzo późno. Podejrzanie ZBYT późno. Dlatego też niektórzy naukowcy sądzą, iż życie przywędrowało na Ziemię z asteroid. Jedyni mówią że z Marsa, bo on wcześniej osiągnął właściwe warunki sprzyjające biogenezie, inni że jeszcze skądś indziej.
Wysiadam jeśli dla ciebie Misja na Marsa albo (kiczowaty) Prometeusz to "odjechane" Scifi dla mnie niedoścignionym wzorem i ideałem w tej dziedzinie zawsze była Odyseja 2001 - po upływie tylu lat moi zdaniem Hollywood nadal nie nakręcił nic ambitniejszego .. ;) a tak na poważnie jest to jedna z popularniejszych hipotez i choć jestem raczej bardziej katolikiem / deistą i quazi mistykiem to dopuszczam takie rozwiązanie i wcale bym się nie zdziwił gdyby właśnie tak było - tylko trzeba pamiętać o jednym - co było też lekko napomknięte w Prometeuszu - a skąd się wzięli "Inżynierowie" kto stworzył ich skoro oni stworzyli nas ? ;)
Szkielet mógł oznaczać wiele jak dla mnie są 3 główne hipotezy :
- Przemijalność ułomnych... przodków ludzkich jak pisałeś w starciu z groźnymi drapieżnikami .. i zmiana ..odwócenie tej roli po "uświadomieniu "
- Ekspansja uber małpy wypełnionej wspomaganiem inteligencji przez monolith (zabijanie /wybijanie ułomniejszych rywali)
- Trzecie i moim zdaniem najciekawsze - Cykliczność , pętla i odradzanie się ludzkiego gatunku co kilka milionów lat po gwałtownym jej zniszczeniu i wróceniu do stanu pierwotnego planety przez bliżej nie sprecyzowany kataklizm (np wojenny /nuklearny itd coś al'a Planeta Małp ...) Czyli małpa zobaczyła szkielet niegdysiejszego człowieka który znowu wstąpił w regres po to by znów ewoluować.
Jestem przeciwnikiem ewolucji Darwina(ma zbyt wiele luk i jest w wielu momentach nie kompletna) tej na drodze naturalnej wyselekcjonowanej i zaskarbionej dla najzdolniejszego gatunku potrafiącego najlepiej przystosować się do warunków.. popieram bardziej rozwój świadomy przez wyżej nieokreślony byt dużo bardziej nas przewyższający (dla wierzących Bóg / dla obrażonych w sposób prymitywny na pana Boga ateistów - kosmici / czy też dla wielbicieli teorii denikena ) który wybrał świadomie bo widział w tym istnieniu największy potencjał i tchnął (jak jest napisane w Piśmie ) "swego ducha " by "Na obraz i podobieństwo swoje stworzyć człowieka"
Ja odebrałem film i przesłanie kompletne inaczej - nie tyle jak to przedstawiłeś jako rozwój ale trzymanie się prymitywnej duchowej postawy - agresji ... dla mnie to po prostu idealnie ukazana historia ludzkiej rasy i jej rozwoju - sam tok rozwoju jest tu w sobie historią i sensem.
Nie zastanowiłeś się nigdy nad taką ciekawą prawidłowością - Zauważ postęp ..rozwój zawsze idzie z rozwojem technologi wojskowej z zbrojeniem ... wszystko co trafia do cywila najpierw wychodzi z wojska ;)
Małpy nauczyły władać się kością jako bronią - zaczęły zabijać zwierzęta i jeść mięso - by nie musieć współzawodniczyć z roślinożercami - z zmiany diety zwiększyły efektywność kory mózgowej i zaczęły się rozwijać (kiedyś widziałem eksperyment - dwójka ludzi o przeciętnych zdolnościach kalkulacyjno taktycznych usadzono na przeciw siebie i po proszono o grę - rozgrywkę ... szachową jeden jadł same zielsko drugi same mięso - wygrał, kilka razy z rzędu ten co żywił się mięsem co mogło by tę hipotezę utwierdzić.)
Agresja jest naturalną częścią ludzkiej egzystencji, rozwoju - nie da się jej wykluczyć jest - " złem koniecznym " zmusza do współzawodnictwa / rywalizacji ta zaś z kolei popycha do stałego przełamywania granic ..zmian ...rozwoju.
Myślę że to nie ...małpa lecz "dar inteligencji" dar rozwoju wiąże się nierozerwalnie z agresją a ona sama w sobie bierze się właśnie z " oświecenia " z "poszerzenia świadomości" dzięki której inteligentna rasa, może poznawać, eksplorować i ...podbijać świat....taka jest cena rozwoju ..ewolucji. Pozdrawiam.
Poczytaj sobie np:
http://news.bbc.co.uk/2/hi/6180753.stm
Co całkowicie zaprzecza tym Twoim teoryjkom.
Zwierzęta zawsze były agresywne, bo musiały rywalizować, ludzie zaś dzięki rozwiniętej inteligencji nie muszą zużywać energii fizycznej, nie potrzebują też takiej siły, a bez problemu pokonują silniejsze i agresywniejsze zwierzęta.
Jeśli chodzi o monolit, to dostarczył on małpom, które już miały bardziej rozwinięty mózg, w sposób symboliczny, dar rozwoju technologicznego. Monolit nie powiedział im przecież, jak mają używać tego daru. W sumie okazało się, że ów dar zaczęły małpy wykorzystywać przeciwko sobie. A w przyszłości zaczęło dochodzić do tego, że ów dar stał się przekleństwem - komputer jako najnowocześniejszy produkt ludzki wystąpił przeciw swoim twórcom. Rzecz jasna ów komputer jest także tylko symbolem inteligencji ludzkiej, która z "dobra" może szybko się przekształcić w "zło". W sumie przekaz jest taki, że żeby zachować tylko "dobro", tzn. pozytywny wpływ wyższej inteligencji na człowieka/ludzkość, jedyną drogą jest zabicie cielesności swojej natury, czyli zniszczenie komputera, pogodzenia się ze śmiercią... Żeby móc się narodzić, trzeba najpierw umrzeć.
Jest to jedyna słuszna interpretacja, koniec kropka.
Jak ja kocham takich pretensjonalnych ludzi :] ...masz pojęcie o czym mówisz w ogóle ? Ten film jest tak głęboki , wielowymiarowy - że można go rozpatrywać na ogromnej ilości płaszczyzn od przygodowo - historycznej poprzez genetyczno deterministycznej a kończąc na ...religijno..metafizycznym.... obrazie metaforycznych przenośni ...
Małpy to Małpy ! Głupie płochliwe bez rozumne i nie kreatywne nie mieszaj przygarbionych szorujących dupami po ziemi małp do wyprostowanych i lekko zgarbionych ludzi którymi małpy sie dopiero stały po zetknięciu z monolitem - Czarna płyta nic nie wyjaśniała ...z niej popłynął po porostu impuls strumień ..super świadomości mówiąc językiem ludzi religijnych był to moment obdarzenia ludzi duszami moment w którym ich olśniło " pojęli "...i zaczęli się rozwijać ...Monolit pchnął wagonik ..prędkości człowiek nabrał sam...
Ale co ma "coś ambitniejszego" do rzeczy? Ja pisałem o odjechanym sci-fi - czyli tzw. miękkim - nie popartym faktami naukowymi. Twarde sci-fi, byłoby dalekie od twierdzenie, że inteligentni, cywilizowani kosmici, do tego międzygalaktyczni podróżnicy są naszymi przodkami, bo nie ma na to dowodów. Można na ten temat spekulować, ale wtedy będzie to bardziej fiction, niż science. Przykładem twardego science-fiction jest Ghost in the Shell lub Star Trek, a przykładem miękkiego science-fiction Stanisław Lem (i jego roboty jedzące węgiel), Gwiezdne Wojny (miecze świetlne ani ogromne lasery niszczące planety są fizycznie niemożliwe) czy właśnie Misja na Marsa.
Odyseja kosmiczna 2001, to film filozoficzny z dodatkiem kosmosu. :)
I "odjechanie" (miękkość lub soft, jeśli "miękki" postrzegasz pejoratywnie) nijak się ma do ambicji danej produkcji. Coś może być totalną bzdurą i być ambitne - artystycznie, estetycznie, intelektualnie, merytorycznie, a coś może być super realistyczne i płytkie, oklepane, nudne, niekiedy banalne. :)
Pisząc o teorii marsjańskiej celowo ją trochę ośmieszyłem, bo to główna dziedzina wietrzycieli spisków, obecności UFO na Ziemi, telepatii, rządowych przekrętów w co wplątane jest FBI, Anunaki, Planet Nibiru, Reptilian, kodu Leonarda da Vinci i zwolenników New Age. :)
Dziękuje za pieczołowite i dokładne objaśnienie mi używanej przez siebie nomenklatury ;) U mnie słowo odjechany oznacza - zajebi sty * ;) Stąd mogło zajść małe nie porozumienie ;).
Z większością się zgodzę a co do Star treka mam nadzieje że mówisz o tym starym bo ten nowy to dla mnie taki sam lajt jak SW ;)(właśnie wczoraj obejrzałem na kompie "W ciemności " i był taki średni jak dla mnie ;P)
Ghost in the Shell to klasyka sama w sobie ;) a jeszcze z takich lekkich klimatów może nie koniecznie filmowych polecam Starcrafta jest świetny.
Dokładnie tak - chyba lepiej bym tego nie ujął - Odyseja to jedna wielka filozoficzna hiperbola ;)
Innymi słowy nie wszystko złoto co się świeci ;)
Tak tak znam wszystkie te teorie sporo w nich siedziałem - mam rozumieć że nie wierzysz w życie po za ziemskie
- trzy ostatnie rzeczywiście są przesadzone no ale chyba mi nie powiesz że nie zastanawiałeś się jak to było naprawdę z Roswell czy Strefą 51 ;) Noradem itd.
"Skąd się wzięli "Inżynierowie" kto stworzył ich skoro oni stworzyli nas ? ;)"
Tak znam to pytanie. :) Jest to świetny przykład nielogicznego rozumowania osób wierzących w inteligentny projekt czy boga stwórcę. I mogę to dość przejrzyście wytłumaczyć. Wg Hawkinga, Kraussa czy Kaku, wszechświat powstał spontanicznie z ujemnego ciśnienia próżni. Czyli powstał "bo tak", w wyniku nadarzających się okoliczności, przypadku, do końca nie wiadomo. Ale to wyjasnienie naukowe - i przyznam, bardzo, bardzo skomplikowane (do tego stopnia, że większości ludzi wydaje się mało przekonujące. Ludzie funkcjonują przecież w 3D, na Ziemi i w naszej Galaktyce, według prostych zależności przyczynowo-skutkowych).
Wyjaśnienie, że skoro Jabłko powstało z nasionka, to z drzewa, to ze składników organicznych, te ze składników mineralnych, te z pierwiastków wytworzonych w gwiazdach, te z helu i wodoru, a ten z cząstek subatomowych powstałych na początku wielkiej ekspansji wszystkiego (nazywanej również, dość niefortunnie "wybuchem"), pozostawia domysł iż coś ten wybuch spowodowało. Zapewne tym czymś był właśnie Bóg, jednak ludzie wierzący nie zastanawiają się skąd się wziął sam Bóg? Według nich był zawsze lub samoistnie się stworzył - ale nie dopuszczają już możliwości że potencjał samoistnego stworzenia się wszechświata również mógł istnieć zawsze (i nastąpił 13,7 mld lat temu), podobnie jak nie dopuszczają że w ogóle coś "nie boskiego" może się zrobić samo. To jest błąd logiczny ponieważ według własnego, apriorycznego przekonania, dajemy jednej rzeczy "prawo" do samoistnej kreacji, a drugiej to odbieramy - tym samym przecząc samym sobie (bo zdążyliśmy już dopuścić możliwość wiecznego istnienia lub spontanicznego stwórstwa). :)
Pozdrawiam serdecznie,
nie chciałem zabrzmieć ofensywnie. :)
tylko, że nawiązując do akapitu ... " jednak ludzie wierzący nie zastanawiają się skąd się wziął sam Bóg? "... bym chciała zauważyć, że nie muszą się zastanawiać skąd się wziął , bo zamknięte w słowie Bóg sfery nie dające się ogarnąć umysłem nawet najgenialniejszych ludzi nie podlegają czasoprzestrzeni, a tylko w niej coś musi się skądś wziąć i coś musi być następstwem lub prekursorem czegoś. Zauważ , nawet próżnia nie jest pusta, a skoro tak, to skąd się wzięła próżnia, z której samorzutnie powstał świat ?
Pozbycie się Boga wcale nic nie załatwi, problem pozostaje tak samo nierozwiązany . W końcu nawet Nietzsche do tego doszedł, nie zdążył opublikować rewizji swych poglądów bo popadł w obłęd.
Dlatego rozmaite wyznania ( a najśmieszniejsze dla mnie jest jak sobie wzajemnie udowadniają czyj Bóg jest bardziej boski) mają lepsze rozwiązanie niż nauka na dzień dzisiejszy, bo zakładają , że dusza jest wyzwoleniem z pułapki czasoprzestrzeni i to co jest dalej to już tylko kwestia wiary.
Bułhakowa genialne słowa będę powtarzać przy każdej okazji :) ..." Każdy otrzymuje to w co wierzy"...
Odpowiem ci tak - nie brał bym tak do końca na poważnie faceta który jeszcze kilka lat temu stwierdził że Bóg na pewno istnieje i jest przyczynkiem do wielkiego wybuchu.... a teraz mówi że niby Bóg nie miał na to żadnego wpływu..sory facet jest trochę za mało wiarygodny ;)
Z obrazujmy w dużym skrócie chodzi ci o to że- zawieszony w próżni balon odbiera zewnętrzny bodziec w postaci nacisku z zewnątrz aż w końcu pękł i wypuścił " na świat " swoją zawartość ?
Jeśli tak ... cóż ja i tak uważam że musiała być zewnętrzna siła inicjująca Big Bang bo uzasadnienie "Bo tak " do mnie nie przemawia - ale i owszem zgodzę się że człowiek jest uwięziony w płaszczyźnie determinizmu przyczynowo skutkowego w pułapce masy, czasu i logiki ;) Dla tego do póki nie umrze nie zrozumie nie poczuje i nie pozna tamtego "świata " to nie na nasze śmieszne zmysły no ale zawsze fajnie jest pomarzyć o okalających wodach spadających w nicość i o smokach pilnujących tych wód wszyscy ci żeglarze od wikingów począwszy na Kolumbie , Amerigo i Vasco da Gamie kończąc myśleli o jednym ...dotrzeć do krańca świata dla tego też podróż Bowmana przez most zrobiła na mnie wielkie wrażenie to była ultymatywna przenośnia do spełnienia marzenia wszystkich podróżników.
Na drugą część twojej wypowiedzi dobrze odp koleżanka jagamiga !
W świecie logicznego determinizmu z którego wszystko wynika niema takich rzeczy jak samoistność - tu zawsze coś umiera by inne mogło się urodzić itd ;)
Ja bym zadał inne pytanie - Jeśli nieskończony i wiecznie trwały jest byt który za inicjował akt stworzenia to musi być również nieskończenie mądry i doskonały (w końcu ma całą "wieczność " i "przed wieczność " na rozwój ) to czemu stworzył tak niedoskonały świat ?
Chyba że - Byt ten jest wpisany w materialny przestrzenny świat i zrodził się na początku jego istnienia na którego powstanie nie miał wpływu wtedy samoistnie powstał świat i w nim zrodził się samoistnie niedoskonały Bóg w niedoskonałym świecie i stworzył niedoskonałe byty ...takie jak ludzie.
Również pozdrawiam i cieszę się że są jeszcze normalni ludzie.. o otwartych umysłach z którymi da się miło pokonwersować :]
Ps. Jak myślisz co odpowiada za płynne współdziałanie wszystkich mechanizmów takich jak przyciąganie albo natężenie cząsteczek dzięki którym cząsteczki się nie rozłażą i tworzą większe skupiska z których wyłania się masa ...
Ps. 2 Nie wiem czy słyszałeś ale wystarczało by - by Ziemia , zmieniła w nie dużej odległości swoje położenie od słońca bliżej / czy dalej i albo było by zbyt zimno albo zbyt ciepło ...by zaistniało tu życie ..takie rzeczy nie są kwestią ewolucją ...to z góry przeznaczona predestynacja i najlepszy dowód jak dla mnie.
Przepraszam, że nie odpisywałem. Byłem nieco zajęty.
Szkody moralne wyrównam już teraz. Chciałbym się w pierwszej kolejności niezgodzić z ostatnią tezą, którą stawiasz w swoim pierwszym poście. Prawdopodobnie dogadujemy się właśnie dlatego, że NIE JESTEM normalny. Człowiek normalny reaguje negacją, złością i "fochem", gdy ktoś mu burzy światopogląd. Ja jestem ciekawski i znając swoje ułomności trenuje się w przyjemnych konwersacjach, zamiast wypuszczać ze swojego wnętrza nieokrzesanego wikinga, co z lubością robią zwyczajni ludzie. Ty również, porównując do norm XX / XXI wiecznych - gdzie o kulturze, savoir vivrze i powściągliwości od afektów widać zapomniano, zdajesz się nieszablonowy. :)
Ale do rzeczy... :)
Zadałeś mi bardzo trudne pytania, na które - jako psycholog, nie potrafię odpowiedzieć. O ile potrafię wytłumaczyć dlaczego człowiek, tak jak i (ponoć) niektóre szympansowate, potrzebuje wierzeń w świat pozasmysłowy, mitologii oraz idei - by uzupełnić natychmiast, TU i TERAZ swoje luki w pojmowaniu rzeczywistości i móc spokojniej zasnąć, o tyle nie jestem w stanie rozwikłać zagadki, nad którą zastanawia się cała wykształcona część ludzkości. Dlaczego "bąbelek pękł" (zasadniczo to, program popularno naukowy OneMinutePhysics dementuje eksplozywną istotę Wielkiego Wybuchu - i postuluje aby przemianować ją na coś bardziej ścisłego, a mianowicie Teorię "Wszechobecnego Rozciągania". Źródło tej to rewelacji: Science, Religion, and the Big Bang).
Choć studiuję namiętnie Hawkinga, Kaku, Chowna, Sagana, Kraussa czy ostatnio popularnego deGrasse, to nie "ogarniam" jeszcze dlaczego ujemne ciśnienie próżni po prostu istnieje relatywnie niezależnie od wszystkiego. Zaś Hawkingowska analogia wykopywania dołu w ziemi - mająca unaocznić czym jest ujemna energia i że nie jest ona wartością zerową (tylko konkretną, wektorową energią nagromadzoną w próżni), zdaje się jedynie komplikować sprawę, miast ją objaśniać. :)
Jeżeli potrafisz językiem codziennym wytłumaczyć na czym polega splątanie kwantowe i jak to możliwe, że dwa rozlokowane w różnych częściach wszechświata kwanty - nie komunikując się ze sobą fizycznie, zachowują się identycznie, a zrobienie "krzywdy" jednemu, w ułamku sekundy spowoduje to samo drugiemu. Wtedy Ty oraz koleżanka, przekonacie mnie stosownym jest dopraszanie się o analogie materialne przy dociekaniu istoty początku wszystkiego.
Proponowane rozwiązanie - boga, jest bardzo wygodne (podejrzanie aż za bardzo, dlatego stawia tą hipotezę w wątpliwość, gdyż zbyt dobrze odpowiada ona ludzkim zapotrzebowaniom, a jest - jakby nie było, wtórnym produktem ludzkiej myśli, bo to my zaczęliśmy te zjawiska opisywać i nazywać), ponieważ bez milenijnego rozwoju technologii, nauki - stosunkowo nowej metody opisywania zjawisk przyrody, oferuje ono szybki rekonesans po wszystkim, co mogło by nas interesować. :) Innymi słowy, dlaczego ludzie są tacy a nie inni? - bo Bóg tak chciał. Dlaczego wszechświat się rozszerza - bo Bóg tak chciał? Czemu wyzdrowiałem z raka? - bo Bóg tak chciał. Czemu cała moja rodzina wymarła na gorączkę krwotoczną? - bo Bóg tak chciał? A wszystko, co nieznane lub niepojęte nazywane jest niezbadanym jeszcze planem Boskim. :) :) (Dla racjonalisty i sceptyka, to wydaje się zbyt proste, zbyt niesatysfakcjonujące oraz podejrzanie zbyt dopasowane pod nasze antropocentryczne postrzeganie swego miejsca na Ziemi)
Nie jestem jednak radykałem. Tak jak krytykuję radykalnych teistów - wierzących na 100% w istnienie boga - na co nie mają ani podstaw, ani dowodów, ani logicznych umocowań (bo wytłumaczenie "ale przecież skądś się to wszystko musiało wziąć" - nijak nie uzasadnia, ani nie promuje tego jednego, konkretnego rozwiązania daleko poza granicami twardego gruntu :) ), tak samo krytykuję radykalnych ateistów - WIERZĄCYCH na 100%, że boga nie ma - na co również nie mają podstaw, ani dowodów (jak wiadomo z logiki, nie sposób udowodnić nieistnienia czegoś, czego nie ma. Można udowodnić istnienie - znajdując obiekt badań, lecz nawet przeczesanie całej przestrzeni, nie da jednoznacznej odpowiedzi na nieistnienie czegoś dziwacznego, co ludzie inticyjnie i nie mniej przypadkowo nazwali w swym języku "bogiem"). Zakładam, że nie należy być kategorycznym, bo to uniemożliwia poznawanie wszystkich zjawisk przyrody. Wierzę również (tak, bo ludzie ze środowiska akademickiego również muszą wierzyć, że ich wysiłki czemuś służą i nie są bezcelowe), iż każdy aspekt bio-psycho-społeczny da się wytłumaczyć. Absolutnie KAŻDY. Jednak niektóre rozwiązania, JESZCZE wymykają się aparaturze badawczej, więc należy być cierpliwym i dociekać do skutku, zamiast poddawać się - na rzecz wyjaśnień nadmiernie upraszczających.
Na deser - jako ten wisienek, pytanie o tzw. "strefę życia" rozlokowaną tuż za i tuż przed tzw. "liniami lodu" i prawdopodobieństwo tego, że powstaliśmy. Odpowiem najprościej jak umiem: gdy wygrasz na loterii przyjmujesz automatycznie, że Ci się poszczęściło (pomijając kwestię istnienia czegoś takiego jak grecka, mitologiczna Fortuna - bogini szczęścia i pecha). Raczej nie rozważasz scenariusza, że ktoś wyjątkowo pozytywnie do Ciebie nastawiony, wiedząc o Twoim istnieniu oraz potrzebach specjalnie tak ustawił proces losowania, abyś to Ty mógł wygrać. :) To jest nadmierne komplikowanie sprawy - co zaprzecza fundamentalnej zasadzie logicznej - tzw. Brzytwie Ockhama.
Owszem, zaistnienie życia w naszym układzie słonecznym było skrajnie mało prawdopodobne - jednak nie niemożliwe. Wenus i Mars również znajdują się w strefie życia, jednak żelazne jądro Marsa z powodu swoich niewielkich rozmiarów prędko wygasło (przestając generować pole magnetyczne - odbijające promieniowanie UV i wespół ze zbyt słabą grawitacją utrzymujące w ryzach atmosferę). Kwestia Wenus jest bardziej skomplikowana i dotyczy procesów stricte chemicznych - odpowiedzialnych za powstanie globalnego efektu cieplarnianego. Pomimo skrajnie niewielkiego prawdopodobieństwa, wyniosło oni więcej niż 0, a zatem było możliwe. Teraz puenta, możesz o tym rozmawiać (ja również) i rozważać tylko dlatego, że należysz do gatunku który wytworzył świadomość w tym konkretnym układzie planetarnym. To - czyli wrodzony nam, naturalny egocentryzm, jest podstawą dlaczego skala "nieprawdopodobieństwa" zdaje Ci się podkreślać Twoją wyjątkowość. Nasze rozważania są jednak bardziej kwestią przypadku i trafu, bowiem dane nam było o nich kontemplować na drodze milionów lat ewolucji. Nie było by nas na Ziemi, lub nie mielibyśmy dostatecznie rozwiniętej świadomości, a przestalibyśmy zwracać uwagę na to, że nasze istnienie jest mało prawdopodobne - choć mimo wszystko, nijak nie zaburzyłoby to praw przyrody (czy sobie z tego zdawalibyśmy sprawę, czy nie). :)
Innymi słowy, dorabianie do cyfr ideologii - "oho... skoro uderzenie meteorytu w mój samochód jest skrajnie nieprawdopodobne, a mimo wszystko się to stało, znaczy iż ktoś u góry daje mi znak", jest nadinterpretacją faktów. Dorabianiem im kwiatka do "kożucha". :) :) :) (Lub raczej mechatego kłaczka do jedwabnej sukienki w kwiatki - bowiem matematyka, w przeciwieństwie do ludzkich - nierzadko pokrętnych torów myślowych, jest elegancka i piękna :) ).
Pani jagaminga, wspomniałaś o tym, że oprócz świata materialnego wierzy Pani też w coś na pokrój świata niematerialnego. Odpowiadam zatem, iż nie potrzeba do tego wiary. Jest wiele przesłanek świadczących o jego istnieniu... lub, jak woleli by fizycy cząstek: "istnieje skończenie nikłe prawdopodobieństwo, iż nasze obserwacje są nieprawdziwe" (oni nie szacują % sukcesu, lecz wyliczają % ewentualnego błędu :) ).
Nasz świat składa(ł) się bowiem z czterech typów bytu:
1. materii - czyli tego co widzimy, co czujemy i co podlega czterem siłom przyrody - elektromagnetyzmowi, oddziaływaniom silnym, oddziaływaniom słabym i tajemniczej grawitacji;
2. antymaterii - jej już nie uświadczymy poza laboratorium lub wykresami w modelach teoretycznych, bowiem anihilowała miliardy lat temu - a my jesteśmy ledwo odpadkiem z tego romansu;
3. ciemnej materii (odpowiedzialnej za spajanie, przyciąganie i sklejanie materii konwencjonalnej);
4. oraz ciemnej energii (odpowiedzialnej za inflację przestrzeni - niejako uniwersalnej matrycy).
Zaobserwowanie ciemnej materii i ciemnej energii jest niemożliwe, ponieważ nie należą one do świata materii konwencjonalnej, więc pomimo iż wzajemnie się przenikamy, to te dwa typy bytów nie reagują z czterema siłami przyrody, ani nie podlegają obserwacji przy pomocy fizycznych przyrządów mierniczych. :) Innymi słowy, można dowieść ich istnienia - póki co, jedynie metodami dedukcyjnymi, przy pomocy wyliczeń oraz modeli teoretycznych, choć sposób w jaki wpływają na nasz świat materialny, niemal jednoznacznie dowodzi ich istnienia. To taki paradoks, bo podobnie jak widzimy, że coś nagle szarpnęło oknem, ale musimy zaufać że był to niewidzialny dla naszego oka wiatr - złożony z przezroczystych molekuł powietrza, tak samo możemy jedynie pośrednio "doświadczać" obecności innych form bytu we wszechświecie.
Nasza rzeczywistość składa się zaledwie z 4% materii, którą znamy. Pozostała część "wszystkiego" jest tajemnicą. Wyciąganie pochopnych wniosków na temat bóstw, astrologii, mistycyzmu, feng-shui czy jakichś new-ageowsko spiskowych koncepcji angażujących do tańca wrogo nastawionych jaszczuro-kosmitów, jest zabawą umysłową w snucie fantazji. Kto jest bowiem na tyle rozsądny, aby już teraz - gdy nasza nauka ledwo raczkuje, podniósł dumnie rękę i wygłosił iż doskonale wie, do jakich relacji dochodziło i dochodzi pomiędzy materią, ciemną materią, ciemną energią a prehistoryczną antymaterią... i że po wnikliwych... no właśnie czym, skoro nie badaniach? Dochodzi on/ona do wniosku, że to na pewno nie te spowinowacone ze sobą formy bytu przyczyniły się do tego, czego obecnie doświadczamy. :)
A skoro tak, to on/ona postuluje na nowo istnienie boga, jako brakującego elementu układanki.
Byłaby to śmiała teza... acz niestety niepoważna. Taka osoba (jak np. postaci duchowne) nie ma bowiem ani merytorycznych, ani PRZEDE WSZYSTKICH metodologicznych podstaw do tego, by wygłaszać takowe sądy. :) Co więcej, nie ma także podstaw by zakrzywiać pojęcia słownikowe, nazywając swoje domysły "prawdą". :) Religia jest wizją. Ideologicznym systemem przekonań, który zgodnie z definicją nie ma nic wspólnego z prawdą, lecz z przekonaniem o słuszności własnej koncepcji. To czyni religię odporną na autorefleksję oraz interdyscyplinarną falsyfikację.
ja nie napisałam w co wierzę, ( a tak na marginesie to świat materialny próbuję umysłem ogarnąć, nawet podążam tropem Kota Schrödingera), bo to forum to dla mnie jakby nie miejsce na uzewnętrznianie się. Ja tylko stwierdziłam, że nawet ludzie postrzegający Boga w najbardziej tradycjonalistyczny sposób, jako stwórcę wszystkiego , nie muszą się zastanawiać skąd on sam się wziął, bo on jest poza czasoprzestrzenią i to nie mam na myśli tylko klasycznej czterowymiarowej, ale wszystkie inne wymyślone dotychczas, a niestety nie uwalniające nas z pułapki.
Bóg nie podlega prawom przyczynowo- skutkowym , rachunkowi prawdopodobieństwa, nie można o nim powiedzieć, że się skądś wziął, ani że trwa w jakimkolwiek czasie. Że to za wygodne i za proste tak sobie tłumaczyć genezę wszechświata, że Bóg go stworzył, i tak i nie. Tak, jeżeli się ogranicza do tego stwierdzenia i wyłącza rozum, nie jeżeli to nie przeszkadza w poszerzaniu horyzontów poznania i się docieka J A K to się stało, dlaczego i po co.
Bo mnie w sumie śmieszą tak jak i Ciebie obie grupy, i skrajni ateiści i skrajni teiści a agnostyków jest tak wiele odmian, że pojęcie to wymaga już według mnie weryfikacji :)
Czara materia i energia są mi znane jako pojęcia i już rok temu tłumaczyłam na tym forum komuś to co Ty mi chcesz powiedzieć, że "znamy" mały wycinek rzeczywistości. Ja powiem obrazowo, gapimy się ciągle na ekran Kosmosu , na którym wyświetlają film z przeszłości, a może jest tak jak wielu pisze o Odysei, że ten film nie przeszedł próby czasu :).
Kwestia duszy i wiary wzbudza w pragmatykach sprzeciw i skutkuje automatycznym zaliczaniem tych pojęć do niegodnych nauki, i nie wiem czemu czuja się bardziej światli w takim razie od ludzi , w których z kolei sprzeciw budzi wszelkie racjonalistyczne tłumaczenie powstania świata , obie grupy maja tak samo zamknięte umysły, samoograniczające się.
Jasne, że to wygodne tłumaczenie i
nie należy go nadużywać tworząc np. Flying Spaghetti Monster :)
( sorry, że tu dokańczam się mi post nieco " rozkojarzył " pod koniec )
Dziękuję za sprostowanie w kwestii wiary. Nie powinienem był odpisywać tak konkretnie na posta, którego cytowałem po kilku dniach przerwy z pamięci. :)
"Tak, jeżeli się ogranicza do tego stwierdzenia i wyłącza rozum, nie jeżeli to nie przeszkadza w poszerzaniu horyzontów poznania i się docieka J A K to się stało, dlaczego i po co."
Moim zdaniem, bardzo słusznie piszesz, że otwartość na nowe odkrycia powinna być postawą fundamentalną, nie mniej jednak razi mnie, gdy ktoś ową otwartość uprawia z tezą - JEST / NIE MA - żydowski bóg, plagiat egipskich, hinduistycznych oraz greckich bogów z przeszłości, ponieważ był dość pop-kulturowy by się przebić do "mainstreamu".
Sądzę, iż lepiej stawiać sprawę racjonalnie, ponieważ jak do tej pory nikomu nie udało się w sposób przekonywujący udowodnić, że istnieją nieracjonalne wymiary rzeczywistości (co się tyczy zarówno duchów, UFO, demonów itp. idei - prędzej czy później, wszystkie te historie padały pod ostrzałem analitycznej krytyki). Wątpię też, by istniał w przyrodzie inny język niż metajęzyk kwantowy / matematyczny. Powtarzając linijkę wyżej, jak dotąd nie udowodniono, by coś trafniej oddawało fakty, niż nauka - w szczególności przyrodnicza - i mówię to z pełną premedycacją jako psycholog, świadomy ile rzeczy z mojej własnej branży to pierdoły, zabobony i przysłowiowe "machanie siusiakiem nad kubkiem herbaty". (Dobra... może nie ma takiego przysłowia, ale brzmi całkiem śmiesznie).
Mimo swojego 99,9% sceptycyzmu, gdybym napotkał na ślad czegoś niewyjaśnionego, nie zbyłbym tego komentarzem typowym dla przyszłych ofiar potworów w horrorach - "aaa tam, na pewno mi się przewidziało", tylko dociekałbym aż do momentu pełnego wyjaśnienia (z mojej strony czy też ze strony kogoś innego, kto lepiej zna na konkretnym zagadnieniu). Raczej przezwyciężałbym instynktowną potrzebę "etykietowania", tudzież "otagowania" swojej obserwacji, po czym czekałbym z osądem i dalszym wyrokowaniem. Jak trafnie piszesz niewiele wiemy o rzeczywistości, skąd więc pomysł, by nazywać ją w sposób nie znoszący sprzeciwu oraz torpedujący wszelką opozycję. Tłumaczę świat racjonalnie, ponieważ żadne inne wyjaśnienie nie daje się sprowadzać do uniwersalnych wniosków - ani gorący język afektywny, ani sądy poznawcze - często ulegające różnym wypaczeniom, ani tym bardziej parapsychologiczno-metafizyczne twory wyobraźni - połączenia kognitywistyki oraz emocji.
Mam pomysł, może zapostulujmy chórkiem - Carpenter'owskiego "Cosia". Jak na ironię, takie określenie będzie o wiele bardziej trafne - mimo celowego unikania jednoznaczności. :)
Jakby nie było, "coś" spowodowało to wszystko. - Jak mówi pewne afrykańskie przysłowie, mądrzy ludzie wiedzą że nic nie wiedzą, zaś głupi - wiedzą wszystko. Z tego miejsca należy się również pokłon Sokratesowi.
Przepraszam za pouczanie w kwestiach fizyki. Wiem po sobie jak mnie to wkurza, gdy ktoś mnie "uczy" racjonalizmu, krytycyzmu, samodzielności czy innych rzeczy - miotanych często na wyrost. Potem jednak uświadamiam sobie, że przecież ten ktoś mnie nie zna i nie śledził mojej biografii czy historii korespondencji, więc przestaje się na niego / nią gniewać. :)
Pozdrawiam serdecznie.
monolit wybrał szympansopodobne małpy, bo były już uspołecznione i dbały o dzieci tym samym dawały obietnicę " współpracy w grupie", a to przynajmniej teoretyczne :) powinno skutkować połączeniem mocy mózgów i dobrą perspektywą rozwoju.
Szkielet widoczny w okolicy 6 minuty jest nieco podobny do ludzkiego ze względu na kształt żeber i długość kończyn dolnych oraz nie takie masywne te kości , ale to równie dobrze mogło znaczyć, że jakaś nieagresywna i wyprostowana pramałpa przegrała tam , gdzie obowiązywało "prawo dżungli" i wyginęła.
Symptomatyczne jest to, że przywódca małpiego stada był odważny i na szczęście dotknął tego co było szokujące, nowe, niespodziewane i nie zwiał , a tym samym otrzymał impuls do rozwoju wyższych funkcji w mózgu , a to iż wykorzystał je w usprawnieniu zabijania to akurat było oczywiste, wola przeżycia to bardzo silny instynkt.
Później dopiero ta scena z " graniem na kościach" , "diabolicznym uśmiechem" i wyrzucenie kości tryumfalnie w górę symbolizowała narodziny świadomości, sztuki, poczucia otwierających się perspektyw na stanie się gatunkiem dominującym.
Jest tylko jedna słuszna interpretacja Odysei, tak jak przedstawiłem wyżej. Kluczem do zrozumienia jest to, iż monolit tylko przekazał dar, a to w jaki został wykorzystany, to zupełnie odrębna sprawa.
o, mam jakiegoś pecha ostatnio, co się nie odezwę to pokolenie przez wiki i google oświecone głosi swe jedynie słuszne zdanie.
W dodatku się nie umie czytać ze zrozumieniem, gdzie ja napisałam, że monolit przekazując impuls zdeterminował sposób wykorzystania daru ?
A jak widzę stwierdzenie, że interpretacja jest jedynie słuszna to mnie ogarnia irytacja bo samo bycie interpretacją wyklucza jedyną słuszność.
O ile mnie pamięć nie zawodzi , a nie chce mi się przekopywać forum to już z Tobą polemizowałam na temat Boskiej Cząstki bodajże, wierz mi przekonanie o własnej nieomylności niszczy synapsy.
"bo samo bycie interpretacją wyklucza jedyną słuszność"
Zapraszam podobnie jak gimbusa do sięgnięcia po słownik.
interpretacja filmu to nie jest wykładnia prawna, bo tylko w prawie zdarzają się interpretacje przepisu , które np. Urząd Skarbowy stosuje a inne interpretacje są odrzucane, a i tak można ich do Sądu podać i wygrać, jak się wskaże interpretację, która sąd przekona bardziej.
Mówimy jednak o filmie i to filmie, którego jedną z mocy jest pozostawianie pola do interpretacji, czy jeżeli kilka osób zechce powiedzmy zinterpretować muzycznie " Sonatę księżycową" i będą ją grać na różnych instrumentach i w różny sposób to co zrobisz ?
Polecisz szukać w wiki jedynej słusznej interpretacji ?
Mylisz pojęcia. Muzyka jedynie pobudza emocje, a nie intelekt. Książka czy film mają fabułę, którą się analizuje, czyli używa umysłu. Fakt iż symbol ma różne znaczenia nie oznacza przecież, że interpretacja może być różna. Różnica tylko polega na tym, że te samą ideę przedstawić można z różnych punktów widzenia/perspektyw. Np. monolit może być symbolem:
- Kosmosu / Absolutu
- Boga
- kosmitów przekazujących informację w kosmos
Wszystkie te symbole to różne punkty widzenia tego samego, tzn. niezrozumiałej ezoterycznej siły.
Dopóki interpretacja uwzględnia wszystkie aspekty w filmie w sposób spójny, to musi być jedyna słuszna. Nieważne jakim sposobem się ją zaprezentuje. Jeśli jest możliwe tworzenie wiele spójnych interpretacji, to sztuka jest nic warta -> Przykładem są filmy Lyncha, które są bełkotem.
To Ty mylisz pojęcia, człowiek to jest istota, która funkcjonuje jako całość i wyższe funkcje mózgu obejmujące intelekt są niepotrzebne tylko przy czynnościach, które są odpowiedzialne za odruchy bezwarunkowe, a chyba muzyka się do nich nie zalicza ?
Muzyka uruchamia intelekt jak najbardziej bo emocje i intelekt się nie wykluczają, a co do tego, że książka i film są często ograniczone fabularnie i wtedy łatwiej je zinterpretować to nie znaczy wcale, że będzie istniała jedyna słuszna interpretacja, bo nawet w tym ograniczonym zakresie różni ludzie naświetlą problem pod innym kątem.
Jasne, że jak ktoś powie, że Ojciec Chrzestny to był misjonarzem a nie gangsterem to będzie w błędzie , ale to wtedy on się rozminie z faktami, a nie dokona interpretacji.
Bo interpretacja dotyczy czego innego i obawiam się, że współczesna edukacja zrobiła młodym ludziom wodę z mózgu ucząc ich pisania wypracowań wedlug jedynie słusznego klucza to jest s t r a s z n e .
I popatrz, twierdzisz w tej swojej jedynie słusznej interpretacji, że ... Rzecz jasna ów komputer jest także tylko symbolem inteligencji ludzkiej, która z "dobra" może szybko się przekształcić w "zło"... a w takim razie musisz skarcić pisarza, który napisał dzieło będące inspiracja dla Kubricka bo w 9 lat później została podana interpretacja , że HAL nie był zły, tylko dostał sprzeczne informacje, a chciał je zinterpretować jak najlepiej i popadł w tzw pętlę Hofstadtera-Möbiusa
@ Przykładem są filmy Lyncha, które są bełkotem.
człowieku, Lynch to reżyser co oddaje całą niespójność, rozmaitość, niezwykłość, absurdalność, przenikanie się snów i jawy, całe skomplikowanie uczuć, zagubienie w tym co realne a co jest fantazją, zawrotem głowy nad przepaścią .....
Ja wiem, to całkiem jak życie, niespójne i bez jedynie słusznej interpretacji i niektórzy po filmie to chcą mieć wprawdzie możliwość dywagacji , ale w wytyczonych ramach, a Lynch uwolnił wyobraźnię całkowicie.
Jak dla Ciebie to bełkot to przyjmij wyrazy współczucia.
Po kolei.
Po pierwsze
"To Ty mylisz pojęcia, człowiek to jest istota, która funkcjonuje jako całość i wyższe funkcje mózgu obejmujące intelekt są niepotrzebne tylko przy czynnościach, które są odpowiedzialne za odruchy bezwarunkowe, a chyba muzyka się do nich nie zalicza ?"
Poducz się trochę z neurobiologii, bo wiedzy nie masz tutaj żadnej. Nie jest prawdą to co napisałaś, są na to twarde dowody. Np. można poczytać:
"Neurobiolog António Damásio miał pacjenta Elliota, sprawnego biznesmena, u którego stwierdzono guza mózgu. Podczas operacji przypadkowo przecięto połączenie między korą nową (ośrodek myślenia) a ciałem migdałowatym. Elliot się zmienił. Mógł myśleć, ale nie czuł.
Zachował inteligencję, lecz stał się nieudolny w pracy! Bez emocji nie mógł podjąć żadnej decyzji. Kiedy Damásio poprosił go o kolejne spotkanie, Elliot przedstawił mu długą listę argumentów przemawiających za spotkaniem w określonym czasie i przeciw niemu, ale nie mógł wybrać daty. "
http://weekend.pb.pl/2507862,95750,emocje-wcale-nie-sa-glupie
Przykład ten również opisany został w Inteligencji Emocjonalnej Golemana. Jak widać człowiek może funkcjonować bez emocji, tyle że jest to chory człowiek. Niemniej oddzielenie emocji od intelektu jest możliwe.
Muzyka wcale nie uruchamia intelektu, a przynajmniej nie musi, twierdzenie, że jest inaczej, że zwykłym ględzeniem bez pokrycia w faktach.
Po drugie:
"nie znaczy wcale, że będzie istniała jedyna słuszna interpretacja, bo nawet w tym ograniczonym zakresie różni ludzie naświetlą problem pod innym kątem. "
Umiesz czytać ze zrozumieniem? A co ja napisałem?
Po drugie
"w takim razie musisz skarcić pisarza, który napisał dzieło będące inspiracja dla Kubricka bo w 9 lat później została podana interpretacja , że HAL nie był zły, tylko dostał sprzeczne informacje, a chciał je zinterpretować jak najlepiej i popadł w tzw pętlę Hofstadtera-Möbiusa"
Napisałem zło w cudzysłowie. Chodzi przecież o zło w stosunku do załogi statku, a nie w sensie absolutnym. Jeśli zinterpretujemy zachowania HALa w kategoriach zapętlenia w swoich instrukcjach, to NADAL dostajemy to o czym piszę: "ów dar stał się przekleństwem". To znaczy zaczyna mieć destrukcyjny wpływ na ludzkość. Tak jak początkowo narzędzia dawały małpom przewagę nad zwierzętami, to później małpy zaczęły same się zabijać. W przypadku HALa i załogi statku jest oczywista analogia. Można byłoby niby powiedzieć, że małpy ogarnęła chciwość, a HALa nie, ale to tylko puste ględzenie, bo równie dobrze można powiedzieć, że małpy są też zwykłymi maszynami, które działają według pewnych instrukcji (natury).
Po trzecie:
"człowieku, Lynch to reżyser co oddaje całą niespójność, rozmaitość, niezwykłość, absurdalność, przenikanie się snów i jawy, całe skomplikowanie uczuć, zagubienie w tym co realne a co jest fantazją, zawrotem głowy nad przepaścią ....."
Fajnie, tyle każdy z zacięciem artystycznym może mieć to samo do powiedzenia, jaki to skomplikowany jest umysł ludzki, jakie to życie porąbane itd. I co z tego się pytam? Ja też mogę coś takiego stworzyć, tylko mi się nie chce tracić czasu, bo to są BZDURY. Nic nie dają, a jeśli twierdzisz, że jest inaczej, to ja Ci współczuję. Zwykła pseudosztuka dla pseudosztuki, która tylko udaje sztukę.
Jeśli chcesz wiedzieć, to obejrzałem niedawno film "8 i pół" Felliniego i choć także jest nieźle pokręcony i trudny do interpretacji, także jest psychologiczny i odzwierciedla skomplikowaną duszę człowieka, to jest zupełnie inna klasa niż ten bełkot Lyncha. Widzę, że oceniłaś film Felliniego na 8, a więc go nie zrozumiałaś, gdyż jedyną możliwą oceną jest 10 z wykrzyknikiem i podniecasz się jak większość pospólstwa, któremu wydaje się, że zna się na ambitnym kinie, tą miernotą Lynchem. Podczas gdy Fellini stworzył film nadgenialny, wybitny, spójny, do wielokrotnego oglądania i analizowania. Prawdziwy i także z jedną, choć niezwykle złożoną, interpretacją. A kto o nim mówi? Nikt. Ale Ty uważasz się za kogoś, kto zna się na kinie, bo "rozumie" Lyncha. Współczuję Ci do głębi (choć przyznaję, że czuję pewną wzgardę do ludzi lubiących Lyncha, a nie widzących geniuszu Feliniego).
ooo, prawie spadłam ze śmiechu z fotela, a to sztuka by była z fotela spaść.
Tym razem nie zrobię tak jak z bozonem Higgsa i nie zostawię Twej totalnej ignorancji i bufonady litościwie w spokoju.
Znów dla Ciebie wyrocznią są artykuliki w prasie pop co często zawierają uproszczenia by przeciętny czytelnik zrozumiał. Z wyszukiwarki tez trzeba umieć skorzystać np. ten artykuł jest ciekawy http://www.is.umk.pl/~duch/Wyklady/kog-m/04-l.htm bo pokazuje złożoność zagadnienia i rozmaitą klasyfikacje emocji oraz ich związek z procesami poznawczymi natomiast Ty nawet tego co przytoczyłeś nie umiesz ogarnąć w całości.
Strzelasz sobie w stopę bo weź przeczytaj fragment tego artykułu co go mi poleciłeś
...Teraz wyobraź sobie, że ryku nie wydaje niedźwiedź, ale iPod z głośnikiem stojący w krzakach. Tak długo, jak będziesz wierzył, że to niedźwiedź, będziesz się bał – nieważne, czy zwierzę naprawdę tam będzie. Jeśli znajdziesz iPoda, lęk zniknie. Słowem: twoje przekonania generują lęk niezależnie od tego, czy są prawdziwe, czy fałszywe! Twoje emocje powstają w wyniku percepcji i interpretacji. Nie doświadczasz rzeczywistości takiej, jaka ona jest, ale tak, jak przefiltruje ją twój umysł..... i na co to do licha jest potwierdzenie , no chyba na moją wersję , że emocje nie są oddzielone od myślenia a to co Ty przytoczyłeś to przecież jest stan patologiczny jak sam stwierdziłeś więc co to za argument ? Ja nigdzie nie napisałam, że takie sztuczne oddzielenie nie jest możliwe a tylko napisałam, że emocje nie wykluczają inteligencji w zdrowych ludziach.
Fellini kontra Lynch to jak Chagall kontra da Vinci, a moje wyrazy współczucia znów przekazuję z tytułu Twojego pospolitego zadufania w sobie .
Już kiedyś tłumaczyłam, że skala ocen jest tu na filmwebie nieprecyzyjna i 8 u Felliniego jest za co innego niż 8 u Lyncha, czy to tak trudno pojąć?
A ja czuję pogardę dla ludzi czujących wzgardę do innych za to, że inaczej oceniają dokonania artystów.
uściślenie :
Lyncha do Chagalla porównałam, bo widzę, że ktoś może opatrznie zrozumieć
"Znów dla Ciebie wyrocznią są artykuliki w prasie pop co często zawierają uproszczenia by przeciętny czytelnik zrozumiał."
Ty masz naprawdę problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Przykład ten podałem nie dlatego, że trafiłem na ten artykuł, tylko dlatego że czytałem o nim w Inteligencji Emocjonalnej Golemana, która dokładnie to samo opisuje i podałem jego książkę jako poważniejsze źródło, żebyś się nie przyczepiła. Ale ty ewidentnie czytasz pobieżnie, masz problemy z czytaniem, bądź starasz się mnie na siłę zdyskredytować. Niestety, nie wyszło, a przy ty,m wykazałaś niewiarygodną ignorancją.
Reszta to znowu ględzenie dla ględzenia: podałem ten przykład jako MOŻLIWOŚĆ oddzielenia emocji od umysłu, a jedna taka możliwość obala twierdzenie, że umysł zawsze jest związany z emocjami. Nie mówię w ogóle o normalności, tylko o możliwościach. Fakt iż psychopaci mają zaburzenia w funkcjonowaniu emocji (np. są bardzo stłumione), ale ich intelekt pozostaje sprawny, jest kolejnym dowodem, że nie można odgórnie mieszać emocji z intelektem. Jeśli tak się czyni, to trzeba podkreślić, że zakłada się taką a taką sytuację, a nie że tak jest i koniec. Dowiodłem błędności Twoich przekonań, a Ty na siłę jeszcze ich bronisz. Nie umiesz przyznać się do błędu, bo po prostu jesteś zadufana w sobie, choć oczywiście to mnie zarzucasz zadufanie. Kompletnie się pogrążyłaś.
A jeśli chodzi o to ocenianie Lyncha i Felliniego, to pozostawię to bez komentarza, bo to zwykły bełkot, który tylko ty rozumiesz.
Dyskusję uważam za zakończoną, wszyscy tutejsi rozmówcy wykazali się jedynie zdolnością do manipulacji, nieumiejętnością czytania ze zrozumieniem (lub między wierszami) i zwykłym nielogicznym wnioskowaniem. Każdy kto czyta uważnie, widzi, że mam rację zarówno w argumentacji swoich racji jak i krytyce tutejszej "Bohemy".
nikt Cię nie musi dyskredytować, robisz to najskuteczniej sam
Widzę, że się nie poczytało wprawdzie popularnonaukowego , ale ambitnego artykułu i dalej się bzdury wypisuje, W jaki sposób chcesz Gordonie Geko oddzielić bez ingerencji neurochirurga lub guza mózgu emocje od wyższych funkcji umysłowych. Przecież nawet w tekście co mi go wskazałeś ( a ja w odróżnieniu od Ciebie go przeczytałam) jest wyraźnie powiedziane, że mając oddzielony układ limbiczny ( ten zawierający ciało migdałowate) od kory nowej nie możemy odczuwać emocji , bo Gordonie Geko wiedz, że do powstania emocji konieczna jest interpretacja przez płaty czołowe.
Więc dochodząc do punktu, który był zalążkiem polemiki a brzmiał tak ( przypominam bo próbujesz skierować rozmowę na inny tor) - raczyłeś palnąć taką oto bzdurę - " Mylisz pojęcia. Muzyka jedynie pobudza emocje, a nie intelekt " i ja Ci udowodniłam, że to jest niemożliwe bo jak ona może pobudzać tylko emocje skoro do ich interpretacji są potrzebne ośrodki położone w wyższych strukturach mózgu i bez ich udziału tych emocji nie czujemy.
Mylisz się bo mimo, że emocje są zwykle silniejsze od rozumu ( a sam jesteś na to najlepszym przykładem) i więcej jest projekcji z ośrodków podkorowych odpowiedzialnych za emocje niż odwrotnie) to nie znaczy wcale że są oddzielone od myślenia.
Przecież w tej Inteligencji Emocjonalnej, co ją cytujesz, właśnie uczą by emocje umieć nawet w trudnych sytuacjach okiełznać , jak mianowicie chcesz to zrobić nie korzystając z myślenia - przeczytałeś tę książkę ? Jest ona również nie żadną wyrocznią, a jedną z wielu pozycji popularno bardziej niż naukowych - ... " Owe dwa umysły, emocjonalny i racjonalny, działają na ogół w ścisłej harmonii, łącząc swoje zupełnie odmienne sposoby poznawania rzeczywistości we wspólnym zadaniu prowadzenia nas przez świat i życie" - gdzie tu to oddzielenie?
A, że muzyka pobudza intelekt to sama wiem z autopsji i wielu ludzi też, bo tobie się intelekt tylko z suchą definicja IQ kojarzy , a przecież to nie o tym rozmawiamy, weź sobie zobacz na swojej ulubionej Wiki ile jest rodzajów inteligencji.
Jak słucham Vivaldiego to oprócz emocji wyższych, zwanych uczuciami , nastroju jeszcze bardziej pojemnego niż emocje, a w definicji je zawierającego, używam np. inteligencji twórczej i potrafię zapisywać wrażenia w formie Haiku, więc używam jednocześnie inteligencji werbalnej. I co chcesz powiedzieć, że Ty wiesz lepiej i że ja odczuwam tylko emocje a umysł śpi ?
Muzyka łagodzi obyczaje, znasz to przysłowie ?
i następny Cytat z Twojej książki - intelekt nie może wykorzystać w pełni swych możliwości bez inteligencji emocjonalnej. Winniśmy harmonijnie godzić to co dyktuje nam głowa, z tym , co nakazuje nam serce. Po to, byśmy mogli zrealizować to w naszym życiu, musimy najpierw dokładnie zrozumieć, co to znaczy – korzystać inteligentnie z emocji.
Wiec Gordonie Geko naucz się korzystać inteligentnie z emocji zamiast bzdury wypisywać i innym wmawiać, że to oni się pogrążają bo to TY sam nie ogarniasz tego o czym chcesz polemizować.
Grupa ludzi, która zwyczajnie chce porozmawiać o filmie jest przez Ciebie określana z użyciem dziecinnego przekąsu " Bohema", a czy postronni ludzie czytający tę polemikę stwierdzą , że to Ty masz rację to pozwól im zdecydować. To, że będziesz tupał nóżkami i dopominał się przyznania racji podejrzewam , że nie wpłynie na potencjalnych odbiorców.
Nie zrozumiała ni słowa. Przeczytaj 10 razy co napisałem, a jak to nie wystarczy kolejne 10, bo powtarzasz ciągle tę samą bajeczkę, a nie słuchasz co mówię.
"ja Ci udowodniłam, że to jest niemożliwe bo jak ona może pobudzać tylko emocje skoro do ich interpretacji są potrzebne ośrodki położone w wyższych strukturach mózgu i bez ich udziału tych emocji nie czujemy."
Zwykła erystyka, neurony też się znajdują w brzuchu, co nie znaczy, że wykonują operacje abstrakcyjnego myślenia. Generalnie każdy kto się trochę zna na biologii, by cię kobito wyśmiał. Zwierzęta, nawet owady mają emocje, co nie znaczy, że muszą myśleć.
Z drugiej strony zwierzęta także słyszą muzykę i reagują na nią. Słyszałaś kiedyś o fakirze hipnotyzującym węże za pomocą muzyki? To nie jest wymysł. Reakcja prymitywnych zwierząt wpływa na ich emocje, a nie intelekt. Wg ciebie taki wąż myśli sobie: O jaka ładna muzyka! Wstanę sobie i powyobrażam, że jestem ptakiem!
Co chwila dowodzę Twoich bzdurności, a ty i tak nic nie rozumiesz.
" Owe dwa umysły, emocjonalny i racjonalny, działają na ogół w ścisłej harmonii"
- Aha, kolejne "cudeńko".
Przepraszam bardzo, ale mam dość czytania tych głupot. Żegnam, rozmowa z tobą to obraza dla mojej inteligencji.
to nie czytaj
piszę bo nie mogę tego bełkotu tak zostawić, jeszcze ktoś sobie pomyśli, że węże maja intelekt taki jak ludzie i może według Ciebie jeszcze korę nową maja ?
To co masz w brzuchu ignorancie to jest autonomiczny układ nerwowy, działanie układu autonomicznego powoduje reakcje niezależne od naszej woli, jak chcesz słuchać muzyki brzuchem to powodzenia.
To cudeńko to cytat z Książki co ją mi poleciłeś
Jak widać twoje ględzenie opiera się na hasłowym wygrzebywaniu z netu zdań, których nie umiesz zrozumieć w pełni.
Co ja mam niby obrażać, Twoją inteligencję ?
nie zauważyłam jej , sorry
..
przytoczę fragment z książki popularnonaukowej w sposób przystępny podający różnice między człowiekiem a zwierzętami i różnice między pierwotnymi emocjami , a tymi wynikającymi z bycia człowiekiem,
Nowa kora mózgu (neo cortex) homo sapiens nieporównanie przewyższyła wielkością mózgi innych gatunków, wzbogaciła go też o to wszystko, co jest specyficznie ludzkie.
Jest ona siedliskiem myśli i zawiera ośrodki, które gromadzą i interpretują wszystkie informacje zbierane przez narządy zmysłów. Do czucia dodaje to, co o nim myślimy, a jednocześnie pozwala nam żywić emocjonalny stosunek do idei, sztuki, symboli i wyobrażeń.
Podczas długiego procesu ewolucji nowa kora mózgowa pozwoliła na rozumne dostosowywanie się do okoliczności, co bez wątpienia ogromnie spotęgowało zdolność przeciwstawiania się przeciwnościom, zwiększając tym samym prawdopodobieństwo przetrwania i przekazania potomstwu genów zawierających program tych samych obwodów i połączeń nerwowych.
Tę większą niż u innych gatunków zdolność przetrwania zawdzięczamy talentowi nowej kory do strategicznego, długookresowego planowania i innym możliwościom umysłu.
Poza tym, dziełami nowej kory mózgowej stały są wszystkie osiągnięcia sztuki, cywilizacji i kultury.
Powstanie nowej kory mózgowej i jej połączenia z układem limbicznym umożliwiły wytworzenie się będącej podstawą rodziny więzi uczuciowej łączącej matkę z dzieckiem i skłaniającej ją do długotrwałego opiekowania się nim, co umożliwia rozwój człowieka. (Gatunki, których mózgi nie mają nowej kory, takie jak gady, pozbawione są uczuć rodzicielskich; kiedy ich potomstwo wykluje się z jaj, musi szybko szukać schronienia, aby nie zostać pożarte przez własną matkę.)
U ludzi więź łącząca rodzicielkę z dzieckiem motywująca do długiego zajmowania się nim i chronienia go pozwala na znaczne przedłużenie okresu dzieciństwa, podczas którego dziecko dojrzewa, a jego mózg się rozwija.
Kiedy przyglądamy się poszczególnym szczeblom drabiny filogenetycznej, poczynając od gadów, poprzez rezusy, do człowieka, wzrasta masa nowej kory mózgowej.
Temu wzrostowi towarzyszy dokonujący się w postępie geometrycznym rozwój wzajemnych połączeń obwodów mózgowych.
Im większa liczba tych połączeń, tym większy wachlarz możliwych reakcji.
Nowa kora mózgowa pozwala nie tylko na subtelne i złożone uczucia, ale nawet na możliwość uczuciowego stosunku do tego, co czujemy.
W mózgach naczelnych jest dużo więcej nowej kory niż w mózgach innych gatunków a mózg człowieka zawiera jej jeszcze więcej niż mózgi małp człekokształtnych, co wyjaśnia istnienie dużo szerszego zakresu reakcji emocjonalnych i ich różnorodność.
Podczas gdy królik czy rezus ma ograniczony zestaw reakcji powodowanych strachem, większy i bogatszy w nową korę mózg człowieka daje mu szeroką gamę możliwości, w tym możliwość wykręcenia numeru 999.
Im bardziej złożony jest system społeczny, tym większe znaczenie ma taka elastyczność reakcji, a nie ma bardziej złożonego systemu społecznego na świecie niż ten, który stworzyli ludzie.
Jednak te wyższe ośrodki nie rządzą całym naszym życiem emocjonalnym; w kluczowych sprawach serca, a szczególnie w naglących sytuacjach emocjonalnych, ustępują one – rzec można pierwszeństwa układowi limbicznemu.
Skoro tak wiele z wyższych ośrodków mózgowych wyrosło z układu limbicznego albo stało się jego przedłużeniem, to nic dziwnego, że mózg emocjonalny odgrywa kluczową rolę w architekturze całego układu nerwowego.
Jako korzeń, z którego wyrósł nowy mózg, okolice emocjonalne połączone są niezliczonym mnóstwem obwodów z wszystkimi częściami nowej kory.
Daje to ośrodkom odpowiedzialnym za emocje wielką moc oddziaływania na funkcjonowanie reszty mózgu, z jego ośrodkami myśli włącznie…
z książki : “Inteligencja emocjonalna” – Daniel Goleman
Jak zwykle czysta manipulacja. Książka Inteligencja Emocjonalna powstała po to, by wyjaśnić dlaczego ludzie inteligentni, o wysokim IQ, często nie potrafią osiągać sukcesów życiu. Rzecz leży właśnie w emocjach, których nie potrafią kontrolować. I książka dokładnie wyjaśnia dlaczego tak jest, a nie przedstawia człowieka jako istotę o zharmonizowanej inteligencji emocjonalnej z kognitywną, jak ty próbujesz tutaj wmawiać.
Zresztą co ja mam zrobić, jesteś za mało inteligentna i za mało otwarta by przyznać mi rację. Ponieważ masz tak niski iloraz inteligencji, że nie rozumiesz o czym ja mówię, wyjaśnię ci teraz jak małemu kazikowi, dlaczego interpretacji filmu nie można mieszać z interpretacją muzyki i dlaczego do interpretacji filmu wystarczy inteligencja kognitywna.
1. Przedstawiłem ci dowód, że człowiek może mieć całkowicie sprawną inteligencję kognitywną, pomimo że w wyniku operacji został pozbawiony emocji
2. Przedstawiam temu panu wszystkie fakty związane z filmem, dostarczam całą wiedzę filozoficzną, daję mu oglądać film
3. Ponieważ facet jest sprawny intelektualnie potrafi powiązać wszystkie fakty i wyciągać wnioski, bo nie musi tutaj podejmować żadnych subiektywnych decyzji
4. Każę mu zinterpretować film, tzn. co artysta chciał przekazać
5. Na podstawie możliwości umysłu wyciąga jedną i tylko jedną możliwą interpretację, gdyż musi ona wiązać wszystkie fakty, czyli być całkowicie spójna
6. Okaże się, że ta interpretacja jest bardzo zbliżona do tej, którą tutaj przedstawiłem
Jak widać emocje nie były facetowi potrzebne do wyciągnięcia tej samej interpretacji, która jest jedyna prawidłowa. Innej nie da się stworzyć, bo nie będzie spójna. Koniec kropka.
To było moje ostatnie zdanie do ciebie. I żegnam już na zawsze.
o biedaku, cały dzień wiki przekopywałeś, żeby znów trafić kulą w płot ze swoją argumentacją, ale tłumaczenie Ci gdzie robisz błąd w kombinowaniu, bo myśleniem to trudno nazwać twe wypociny, to praca Syzyfa. Tym niemniej lubię wyzwania.
Postronnym osobom wyjaśniam, że wdałam się w tę wymianę off topowych kwestii w celach altruistycznych, bowiem osobnik o nicku Gordon Geko ma w zwyczaju obrażanie wielu forumowiczów obrzucając ich bardzo często wyzwiskami, a ja zamierzam przynajmniej na jednym forum, forum genialnego filmu, tego nie tolerować i nie pozostawiać bez reakcji.
Bardzo Ci współczuję, ale skoro już pozbawiono cię kontaktu twego układu limbicznego z kora nową i przez to napisałeś taką jedynie słuszną interpretację to trzeba było meldować tak na początku. Wszyscy byśmy wiedzieli, że wprawdzie nie będziesz cierpiał , bo emocji już nie czujesz ( to mi jednak na kłamstwo wygląda bo z postów to emocje aż się wylewają) tym niemniej potraktowałabym cię wtedy ulgowo i się nie wdawała w dywagacje.
Teraz już za późno , nie przestanę punktować kretynizmów, które próbujesz spreparować bo tacy młodzicy jak ty, to jak nie dostaną po nosie to go będą zadzierać, a w końcu wyrosną na destrukcyjny element w społeczeństwie.
tak wiec na tapetę biorę 1 punkt wypowiedzi Gordona Geko : ...... Przedstawiłem ci dowód, że człowiek może mieć całkowicie sprawną inteligencję kognitywną, pomimo że w wyniku operacji został pozbawiony emocji....
a przecież inteligencja , która wziąłeś za argument to jest zdolność do myślenia skutecznego w chwili, gdy trzeba podjąć decyzję w sytuacjach życiowych i podstawowym sprawdzianem inteligencji kognitywistycznej jest skuteczność właśnie podejmowania decyzji w sytuacjach "życiowych" więc facet z przykładu za nic nie może mieć sprawnej T a k i e j inteligencji.
Bo przecież , przypomnę ci bo widzę, że się zgubiłeś biedaku .... Zachował inteligencję, lecz stał się nieudolny w pracy! Bez emocji nie mógł podjąć żadnej decyzji. Kiedy Damásio poprosił go o kolejne spotkanie, Elliot przedstawił mu długą listę argumentów przemawiających za spotkaniem w określonym czasie i przeciw niemu, ale nie mógł wybrać daty. "
Czytaj dalej , nawet z Wiki się czegoś w końcu nauczysz, a lekcji myślenia to ja ci udzielam w czynie społecznym
Jeszcze istnieją ludzie co działają w czynie społecznym :)).
Pozwolisz , żebym dał małą wskazówkę ewentualnym czytelnikom Twojej wymiany zdań z GG, bo wierz mi, wielu ludziom interpretacja sztuki kojarzy się tylko z szkolnym :
" no Jacusiu, pomyśl, co też autor miał na myśli"
O ile analiza to rzemieślnicza praca i stanowi dopiero preludium to w interpretację angażujemy coś więcej niż tylko " warsztat" - nasze przeżycia, emocje jakie utwór wywołał, skojarzenia, doświadczenia i dlatego jeden przesłanie Odysei interpretuje jako apoteozę
" nowego świtu ludzkości", a inny jako niemożność uwolnienia się z pułapki czasoprzestrzeni bo nawet nad, nad, nieskończoność i ,,,,,krotność wymiarów nas nie wyzwalają, a jeszcze inny dostrzeże w niej tylko zwyczajną, nudną historię bez happy endu, a wręcz żenująco trywialny finał dobrze zapowiadającej się opowieści, będą też tacy co jako przesłanie odczytają, że dobro osiągnie człowiek przez wyzbycie się poczucia "ja" i połączenie się z tym co transcendentalne.
Teraz przychodzi nam ocenić te interpretacje, która jest najbliższa ukrytemu sensowi dzieła mógłby zdecydować tylko Kubrick, a on powiedział - ..." Chciałem stworzyć wizualne doświadczenie, przekraczające racjonalne pojmowanie,,," więc nie umieścił w dziele ram ograniczających widza i zrobił to w pełni świadomie. Nie możemy zatem stwierdzić, która interpretacja jest obiektywnie najbliższa dziełu, a tym bardziej, która jest jedynie słuszna, możemy tylko stwierdzić, która jest bliższa naszemu oglądowi sprawy.
Tak na marginesie wspomnę, że ja zgadzam się z Umberto Eco, że .... " Potrafimy interpretować dzieło na wiele różnych sposobów i nie mamy możliwości wskazania, która interpretacja jest najwłaściwsza. Ale potrafimy wskazać interpretację z całą pewnością nie prawdziwą ( nadinterpretację ).
Z tym, że akurat w wypadku Odysei nadinterpretacje nie istnieją.
Nadinterpretacja powstaje wtedy gdy analizując dzieło coś sobie dopowiadamy, czego w nim nie ma lub czego nawet w żadnym stopniu nie sugeruje. Gdy tworzę osobiście interpretację, to nie w oparciu o kilka wyrwanych z kontekstu scen. Łączę wszystkie fragmenty w całość. Jeden fragment sprzeczny z utworzoną interpretacją całkowicie niweczy taką interpretację.
I tak kolega podał swoją interpretację, że agresja nadaje rozwój ludzkości, zwiększa postęp, a nawet inteligencję. Zaprzeczyłem temu, a następnie podałem swoją przeciwną interpretację. W filmie występują bowiem wątki zaprzeczające takiej interpretacji.
Podałem swoje wyjaśnienie, dlaczego małpa wykazująca zwiększoną inteligencję, staje się od razu bardziej agresywna: większa moc intelektu po prostu wyzwoliła agresywną naturę u małpy, jednak natura ta nie jest w ogóle sterowana przez monolit, jest od niego niezależna. Nowe narzędzie kość - jako symbol "postępu" zostaje porównane ze statkiem kosmicznym. Dlaczego? O tym nie wspominałem, więc teraz dodam. Mianowicie Statek kosmiczny sterowany przez komputer ma - jak się dowiadujemy na końcu - odnaleźć i "schwytać" odkrytą cywilizację pozaziemską. Choć pozornie nie jest to już taka prymitywna agresja, to ciągle jest to rodzaj agresywnej ekspansji terenu.
Już pewien zgrzyt z teorią rozwoju / postępu poprzez agresję następuje w momencie spotkania naukowców Monolitu na księżycu. Gdy naukowcy chcieli się zbliżyć do monolitu, sygnał natychmiast uciekł i przy tym ich ogłuszył, jak by chciał powiedzieć: nie macie prawa mnie dotykać.
Następny wątek z HAlem, a potem ostateczna podróż i osobiste spotkanie Bowmana z Monolitem całkowicie zaprzecza teorii rozwoju przez agresję. A więc udowodniłem, że jest to nadinterpretacja.
gdybyś tak zrobił, a nie napisał do innych zdania typu " Jest to jedyna słuszna interpretacja, koniec kropka." to by ludzie z Tobą dyskutowali, bo temu ma służyć interpretacja, wzbudzeniu " burzy mózgów" , a Ty co ?
Chciałeś i dalej próbujesz, bo oto cytat z posta poniżej .. , wyjaśnię teraz jak należy właściwie rozumieć kość jako symbol agresji oraz jak przesłanie Odysei ustosunkowuje się do agresji..." być autorytetem na tym forum , a nie masz ku temu żadnych przesłanek.
Nie ma co się wymądrzać, a szczególnie w tak skomplikowanej dziedzinie jak zagadnienie wpływu agresji na inteligencję i odwrotnie, bo na tym zagadnieniu nie tacy jak Ty polegli i naukowcy się ciągle spierają. Możesz wyrazić swoje zdanie jak najbardziej, ale nie możesz innym przekazywać tego jako pewnik .
Mam nadzieje, że koleżanka Ci dostatecznie unaoczniła jak są skomplikowane zagadnienia związane z rozwojem mózgu i jego funkcjonowaniem.
Nie udowodniłeś wcale, że kolega zrobił nadinterpretację Odysei, na takiej zasadzie to ja tez mogę powiedzieć, że Twoja interpretacja to jest nadinterpretacja.
Popatrz jak wzorując się na twoim toku rozumowania by to wyglądało ( to jest symulacja, a nie mój pogląd )
piszesz, że większa moc intelektu po prostu wyzwoliła agresywną naturę u małpy, a jednocześnie piszesz, że Monolit był niewinny , ale skoro on powiększył małpią inteligencję to jednocześnie jest winien tej agresji , "nie chciał" tak wpłynąć na małpę , ale wpłynął niechcący. Więc dodałeś sobie to czego w tym filmie nie było, bo nie było powiedziane, że monolit jest niewinny. Tak samo jak nie było powiedziane czarno na białym, że oni mieli "schwytać" obca cywilizację , To tylko Twoje zdanie , więc popełniłeś nadinterpretację bo ja nie widziałem tych rzeczy w tym filmie.
Ludzie nie spinajcie się tak, nie snobujcie się na wyrocznie, nie wytykajcie sobie wzajemnie doboru repertuaru,( każdy sobie może wykrafcić co chce, przecież nawet cały kanon sobie może wtrynić w profil tylko co z tego, jak zacznie gadać to i tak zdradzi swój poziom ) a APEL szczególny - nie wymądrzajcie się w dziedzinach, w których wasz laicyzm jest widoczny na kilometr, no chyba, że chcecie fachowcom w danej dziedzinie , co przypadkiem poczytają Wasze wpisy dostarczyć tematu do kpin.
dopowiem, że laicyzm w moim poście dotyczy bycia laikiem - osobę niekompetentną , bo jak ktoś odpali wikipedię , to mu wyskoczy rozdział kościoła od państwa, a ja nie jestem pewien czy dobrze to odmieniłem :)
Niedopowiedzenie to nie nadinterpretacja... Przecież Odyseja opiera się na niedopowiedzeniach. Są sugestie, że ludzie chcą opanować monolit.
Kość -> podbój -> statek kosmiczny -> postęp technologiczny -> odkrycie przez naukowców cywilizacji pozaziemskiej. Mamy więc do czynienia z pewną paralelą podboju z odkryciami naukowymi.
Dalsza implikacja tego spostrzeżenia jest następująca. Ludzie chcą podbić kosmos lub inaczej chcą "złapać Boga za nogi". Agresja to pojęcie względne. W końcu dzięki narzędziom i inteligencji ludzie nie muszą już używać siły fizycznej, ale właśnie technologii do opanowania przyrody, w końcu kosmosu. Najbardziej skomplikowany jest tutaj związek pomiędzy tym podbojem a samodestrukcją.
przecież powiedziałem, że to symulacja by wykazać mechanizm powstawania błędów logicznych.
...niedopowiedzenie to nie nadinterpretacja... a owszem, bo to dwa różne pojęcia co je wtykasz do jednego worka i przez to twoje wypowiedzi są niespójne .
Czy ty sądzisz, że myślący ludzie dadzą się nabrać na prosty trick typu - sklećmy coś na trudny temat w zagmatwany sposób z użyciem rozbieżnych pojęć, a zabrzmimy jak znawca, bo jak ludzie tego nie zrozumieją, to im się wyda za trudne to dla nich i sobie pomyślą, o ten gość to ma łeb.
A te twoje lużne spostrzeżenia powyżej, nie wiem w jakim celu do mnie skierowane, to były właśnie tematem rozmowy Joseph88a i NEO_DARK_LORDA
co do Eco to czytałam jego odczyty wygłoszone w ramach Wykładów Tannera w Cambridge, ale zwróć uwagę jaką ripostę dostał, taki np. J. Culler w polemice bronił nadinterpretacji.
Twierdził, że tekst nie powinien ograniczać interpretacji mówił, że " Stawianie pytań, które w żaden sposób nie wynikają z tekstu, może być równie interesujące. Więcej, interpretacje są z reguły mniej interesujące i nie są w stanie pobudzić i zainspirować czytelnika. Nadinterpretacje zaś, te w negatywnym sensie tego słowa, zwykle są raczej niedointerpretacjami. " i mnie jako zwolenniczce wolności w myśleniu to się bardziej podoba :)
Źródło - Nadinterpretowanie tekstów, Umberto Eco i inni, Interpretacja i nadinterpretacja , Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1996
Dobrze, że się zgadzamy w kwestii braku nadinterpretacji w Odysei :)
Niektórym to się mylą sprzeczki o wyizolowane z treści filmu teorie lub fakty z dyskusją o interpretacji całości,
a poczytam nawet, bo mnie zaciekawiłaś, ale mam obawy co do całkowitej wolności , nie wszyscy z niej umieją odpowiedzialnie korzystać
A Gordon z tymi interpretacjami to poniekąd się zgadzam. Każdy , może interpretować , jak chce a i owszem , ale reżyser tworząc film ma chyba jakiś pomysł , cel ...chce coś przekazać.To tak jak z tymi śmiesznymi interpretacjami na maturach , gdzie autorzy źle rozumieją swoje teksty...
No... te tematy ezoteryczne bardzo mnie wkręciły... pozwalają mi mi widzieć jedność w różnorodności. Przejawem tego określenia jedności w różnorodności jest m.in. twierdzenie, że sztuka obiektywna ma tylko jedną możliwą interpretację i dlatego jest obiektywna, lecz sam fakt przedstawienia jej w formie symboliki wyznacza pewną "względność". Tutaj jak widzisz nikt tego nie rozumie. Myślą prostymi kategoriami. A przecież świat jest fraktalny.
bo tu nie ma co rozumieć panie, pan w jednym zdaniu umiesz zrobić kilka błędów logicznych i poza tym Stanley nie żyje, więc bądź łaskaw go nie obrażać zaliczając jego dzieło do sztuki obiektywnej.
co do fraktalnego wszechświata i świata to jedna z wielu teorii a nie dogmat i wytłumacz lepiej młodemu człowiekowi co się o ezoteryke zapytał , o jakiej ezoteryce mówisz, bo on pewno ma na myśli to potoczne rozumienie tego słowa
Nie jest to żadna z wielu teorii, tylko fakt, a że masz tak małą wiedzę o strukturze kosmosu, to nie moja wina. Nie mam zamiaru tutaj dowodzić znowu swoich racji, bo nie mam na to ochoty ani czasu. Zanim coś powiesz, to poczytaj trochę zamiast popisywać się swoją niewiedzą niczym przeciętny licealista.
jak się mówi, że coś jest pewne to się potrafi podać źródła, z których napiło się tej mądrości.
Patrząc na rozmowę powyżej o funkcjonowaniu mózgu ludzkiego to pan nie rozumiesz nawet wymowy tego na co się powołujesz i z uporem maniaka mylisz sprawę typu akcja- reakcja ( tak gadzi mózg funkcjonuje) z odbieraniem muzyki klasycznej przez ludzi, więc podejrzewam, że znowu się panu coś pomieszało w głowie.
Nikt z uznanych naukowców nie napisał, że nową interpretację skupisk materii gwiezdnej, wykorzystująca teorię matematycznych obiektów zwanych fraktalami (termin wprowadzony do matematyki w 1975 roku przez Benoita Mandelbrota) już uznaje się za pewnik .
jakby ktoś chciał poczytać o fraktalach to polecam książkę jaką napisali Fin - P.Teerikorpi oraz Rosjanin J.Baryszew z pogranicza astronomii i historii astronomii zatytułowaną:
" Wszechświat ,poznawanie kosmicznego ładu"