W tym filmie to wszyscy policjanci to kretyni. Ucieczki głównego bohatera są tak naiwne, że chyba to dla przedszkolaków. Jego partnerka to kobieta młot. Ślepy by sie zorientował, że facet mówi prawdę a ta kretynka jak blondynka nic a nic. Fabuła nudna, przewidywalna i aktorstwo beznadziejne. A teksty jak dla niedorozwojów. To najgorszy, najsłabszy i najgłupszy film Grubasa...
Przecież ci "policjanci" okazali się agentami, ucieczki miały większy sens (to była Szkocja, lata 30, a nie dzisiejsze czasy). Aktorstwo moim zdaniem bardzo dobre, ale w latach 30. była inna szkoła aktorska... nie można oglądać tego filmu przez pryzmat dzisiejszych czasów.
Znam filmy o podobnej fabule z poprzedniej epoki i jakoś nie mam do nich zastrzeżeń. Ten film to po prostu gniot.
Parę rzeczy trochę naciąganych, a np. w filmie "Starsza pani znika" już tego naciągania aż tyle nie było, ale cholera, to rok 1935, kinematografia dopiero się rodziła i jak na tamte czasy to jest całkiem dobry film. A pewne rzeczy wówczas naprawdę tak wyglądały - czyli np. nie glebowało się podejrzanego o morderstwo, tylko się grzecznie zakuwało mu rękę w kajdanki i mówiło do niego "pójdzie pan z nami", a on - jak w tym filmie właśnie - miał jeszcze czas, aby wyskoczyć przez okno. Dziś to nie do pomyślenia, ale wtedy naprawdę tak było.