skoro fabuła nie ma nic wspólnego z dziełami Kenji Mizoguchi z 1941 r. i Hiroshi Inagaki z 1962r.
jak dla mnie to to nie jest remake , tylko zaczerpnięte wydarzenie z historii w baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo luźnej adaptacji :P
ogladnij wywiad z rezyserem/tworca to bedziesz wiedzial. Niepotrzebne zalozenie glupiego tematu.
obejrzałem zwiastun i wiem, że film nie ma nic wspólnego z dziełami Kenji Mizoguchi z 1941 r. i Hiroshi Inagaki z 1962r - no poza tytułem..., a tytuł dano taki aby "zachęcić" widzów odwołując się do w/w filmów - co dla mnie jest równoznaczne z celowym wprowadzaniem w błąd i "żerowaniem" na klasyce, stawianiem obok siebie tego pseudo-fantasy wypotu z klasykiem Mizoguchi.
Oba filmy opowiadały o prawdziwym wydarzeniu, więc żaden z nich nie był remakiem Mizoguchiego (lol) Japończycy nakręcili kilka, o ile nie kilkanaście filmów na podstawie tego wydarzenia. Co do filmu z Keanu - wygląda na tak niesamowitą głupotę, że zdecydowany jestem obejrzeć go na dużym ekranie, zwłaszcza jak zobaczyłem elementy wuxia.
A nie przyszło Ci do głowy, że film w ogóle nie ma się odwoływać do tych filmów, tylko do rzeczywistego wydarzenia, tak samo, jak podane przez Ciebie dzieła? Było takie wydarzenie, i teraz może powstać i sto nowych filmów, nie mających ze sobą nic wspólnego, a jedynie wykorzystujących legendę jako podstawę.
zgadzam się z tym że tytuł jest źle dobrany, bo osobiście nie znam opowieści ani baśni trailer mi się podobał bo lubię filmy w tym stylu ale jak była książka czy coś o takim tytule to sobie trochę nagrabili :)
Jest sztuka teatralna, książka i kilka filmów, ale przede wszystkim to historyczne wydarzenie. Widziałam dziś zwiastun niniejszego filmu i dziełem historycznym nie jest on z pewnością... To trochę tak jakby ktoś nakręcił film fantasy pt: "Bitwa pod Grunwaldem", gdzie zły czarownik Urlich von Jungingen na czele armii demonów atakuje niczemu niewinnych, prostych, ale dzielnych polskich rycerzy, a Władysław Jagiełło mimo, że magią nie włada, dzięki swej nieprzeciętnej odwadze i umiejętnościom odnosi wielkie zwycięstwo...
No cóż, na szczęście dzięki pozostaniu ignorantem historycznym, jest szansa że film mi się spodoba... Ale to mogli inny tytuł i mało kto by się pewnie czepiał...
Ależ ja nie twierdzę, że film się nie będzie podobał ;) Nie mam w zwyczaju oceniać filmów przed ich obejrzeniem, a zamierzam go zobaczyć, tak, czy inaczej. Po prostu należy mieć świadomość, że nie będzie miał on nic wspólnego (poza umiejscowieniem akcji w Japonii) z tym, co znającym temat kojarzy się z terminem "47 roninów". W związku z powyższym, jak zostało to już zauważone tytuł jest nieco niefortunny, bo budzi skojarzenia i oczekiwania, którym ten film raczej na pewno nie sprosta. Jeżeli twórcy inspirowali się historią i chcieli do niej nawiązać, mogli ten tytuł jakoś zmodyfikować. Nie wiem w tej chwili jak, bo filmu nie widziałam, ale myślę, że adekwatny do treści sposób by się znalazł, choćby dodanie podtytułu "Gdy historia staje się legendą", albo coś tego typu, co zasugeruje, ze nie będzie to obraz historyczny.