Aż trudno uwierzyć, jak wielu ludzi nie potrafi docenić tego świetnego filmu. Czy to wina fabuły, do
której scenarzyści wprowadzili trochę magii i mitycznych stworzeń, czy tego, że Keanu Reeves nie
miał na sobie czarnego płaszcza i okularów przeciwsłonecznych i zamiast walczyć wręcz
wymachiwał mieczem? A może to przez zakończenie?
W każdym razie dziwią tak negatywne reakcje na ten obraz. W końcu jest to świetny przykład
prawdziwego kina fantasy, w przeciwieństwie do jakichś tam "Hobbitów" czy "Władcy pierścieni".
Film jest krytykowany, bo najzwyczajniej w świecie... JEST KIEPSKI.
Po cholerę brać na warsztat historię 47 roninów by później ja przeinaczyć, spłycić i dodać pieprzone wróżki? Gdyby jeszcze elementy fantasy wzbogacały w jakiś sposób fabułę,... ale nie- one tam zostały wrzucone bez ŻADNEGO powodu. Jakie ma znaczenie że wiedźma się pojawia i później zamienia w smoka / lisa? Po co tam Zombie-boy, Reeves i mnisi od magicznych mieczy? Czy walka z potworami ma w tym filmie jakiś sens, fabularne uzasadnienie? Rozwodniono historię i sprowadzono ją do poziomu dna, niezamierzonej parodii.
Heh, uwielbiam wypowiedzi wielkich znawców kina, wiedzących najlepiej, co jest kiepskie, a co nie :)
Czy film byłby niekiepski, gdyby nie zawierał elementów fantastycznych, a w stu procentach oddawał prawdę historyczną (jeżeli przyjąć, że cała ta historia z czterdziestoma siedmioma roninami była prawdziwa i wyglądała tak, jak się ją oficjalnie przedstawia). Niewątpliwie taki obraz byłby bardziej wiarygodny w odniesieniu do tamtych wydarzeń, lecz przypuszczam, że nie byłby już tak efektowny. Myślę, że twórcy tego filmu nie powiedzieli sobie: "Zróbmy film historyczny o samurajach", a potem zupełnie przez przypadek lub z braku pomysłów dodali te wszystkie magiczne postacie i zjawiska. Myślę, że oni chcieli zrobić widowiskowy film fantasy, a nie sfabularyzowany dokument ukazujący historyczne fakty tak, jak wyglądały one naprawdę :)
Piszesz, że te wszystkie elementy fantasy zostały wrzucone bez żadnego powodu. No, ale przecież gdyby wiedźma nie posiadała nadprzyrodzonych zdolności, to nie dostałaby się tak łatwo do sypialni Oishiego, by go omamić, aby ten zaatakował śpiącego Kirę. Gdyby nie zamieniła się w smoka, to mieszaniec dużo szybciej by ją zabił i nie byłoby całej zabawy. Gdyby Kai nie był wychowywany przez demony, samuraje nie byliby do niego tak negatywnie nastawieni. Gdyby nie magiczne miecze mnichów, nasi wojownicy nie zdążyliby na ceremonię ślubu Kiry i nie zemściliby się w tak piękny sposób. Tak więc widzisz, wszystkie te magiczne elementy miały sens. Ba, wszystkie te czary były wręcz determinowane przez rozgrywające się wydarzenia i na odwrót :)
Nie wydaje mi się zatem, aby "47 roninów" był niezamierzoną parodią. Myślę, że jest zamierzonym, świadomie i dobrze zrealizowanym filmem fantasy, odwołującym się do wydarzeń historycznych.
"Heh, uwielbiam wypowiedzi wielkich znawców kina, wiedzących najlepiej, co jest kiepskie, a co nie :)"
Wcześniej pisałeś:
"Aż trudno uwierzyć, jak wielu ludzi nie potrafi docenić tego świetnego filmu.
W końcu jest to świetny przykład prawdziwego kina fantasy, w przeciwieństwie do jakichś tam "Hobbitów" czy "Władcy pierścieni".
Gdybym był złośliwy to nazwałbym to hipokryzją. Na szczęście złośliwy nie jestem. No może czasami. ;)
"No, ale przecież gdyby wiedźma nie posiadała nadprzyrodzonych zdolności, to nie dostałaby się tak łatwo do sypialni Oishiego, by go omamić, aby ten zaatakował śpiącego Kirę."
Kirę zaatakował Asano. Nie miało to miejsce w sypialni i nie było spowodowane ingerencją sił nadprzyrodzonych... Asano działał pod wpływem emocji, ale była to jego decyzja, a nie wpływ magii, która uczyniła zeń marionetkę.... To jest właśnie największy problem tego filmu - dodanie fantastyki tam gdzie być jej nie powinno, gdzie nic nie wnosi, a co więcej - rozmazuje kontekst.
"Gdyby nie zamieniła się w smoka, to mieszaniec dużo szybciej by ją zabił i nie byłoby całej zabawy. Gdyby Kai nie był wychowywany przez demony, samuraje nie byliby do niego tak negatywnie nastawieni. Gdyby nie magiczne miecze mnichów, nasi wojownicy nie zdążyliby na ceremonię ślubu Kiry i nie zemściliby się w tak piękny sposób. "
Moje pytanie: po co mieszaniec i wiedźma, demony i mnisi? Co te postaci wnoszą do historii zemsty roninów z Ako? W jaki sposób tą historię wzbogacają?
No i zaczęła się zabawa z cytacikami...
Czemuż to uważasz mnie za hipokrytę? Bo poddałem w wątpliwość to, że "Hobbit" i "Władca pierścieni" są dobrymi filmami fantasy? Może i stwierdzenie to wyglądało trochę przewrotnie, ale jeśli spojrzeć na to uczciwie, to od razu widać, że produkcje Jacksona są "dziełami" robionymi pod publikę, byle tylko wyciągnąć od ludzi jak najwięcej kasy. Wszystkie części "Władcy" są takie same, tak samo mdłe, jest to literatura dla mas przeniesiona na ekran dla jeszcze większej ilości ludzi w formie, która sprawia pozory nastrojowej, a w rzeczywistości z każdą kolejną częścią jest coraz bardziej wtórna i bez życia. Żeby tego było mało, w "Hobbicie" podobno (nie wiem czy to z obawy przed zanudzeniem widzów, czy też z jakiegoś innego powodu) twórcy postanowili wprowadzić postacie, których nie było w oryginalnej powieści. Po co? Historia przez wielu uznawana za kultową powinna chyba móc się obronić taką, jaka jest naprawdę. A tu jeszcze szykuje się trzecia część... i co niby ona ma wnieść do kinematografii?
W przypadku "47 roninów", mimo iż również jest to kino komercyjne, jest to jednak zupełnie oryginalna, świetnie zrealizowana historia, której jedynie punktem wyjścia była legenda o żyjących niegdyś samurajach. Mamy tam cechy typowe dla gatunku fantasy pokazane z lekkością, a nie, jak w przypadku filmów Jacksona, z nachalnością próbującą uczynić je wielkimi dziełami.
Co do akcji w sypialni, pomyliły mi się nazwiska postaci. Faktycznie to Asano zaatakował Kirę, ale nie zmienia to faktu, że powodem tego ataku była ingerencja wiedźmy, która, gdyby była zwykłą kobietą z krwi i kości, z wywarciem wpływu na Lorda zapewne miałaby dużo większe trudności. Taka była między innymi jej rola w tym filmie.
Czy fantastyczne postacie z filmu muszą koniecznie coś wnosić do historii roninów? Po co? To jest fantastyka, twórcy chcieli zrobić widowiskowy film, z dobrymi efektami wizualnymi i ładną muzyką, dla ludzi, którzy lubią się rozerwać, a nie pragnących poznać fakty historyczne. Jest wiele innych produkcji pokazujących jak to mogło wyglądać naprawdę i zapewne jeszcze więcej tekstów, w których można na ten temat poczytać. Nie rozumiem, po co ktoś sięga po film, który, jak już widać w zwiastunie, opowiada o czymś, co nie mogło wydarzyć się w rzeczywistości, a potem marudzi na forum, że film jest słaby, bo są w nim wiedźmy i smoki. Możesz mi to wytłumaczyć? Jaka według Ciebie powinna być rola fantastycznych zjawisk i postaci w tym filmie, aby ten mógł stać się wartościowym?
Piszesz " magiczne miecze mnichów" . Miałeś na myśli Tengu? Tengu nie były mnichami. Raczej demonami
Cieszę się, że znasz się tak dobrze na tych sprawach. Mnie wystarczyło, że ci goście po prostu wyglądali jak mnisi.
Odezwał się znawca kina tfu.
" W końcu jest to świetny przykład prawdziwego kina fantasy, w przeciwieństwie do jakichś tam "Hobbitów" czy "Władcy pierścieni". "
Prychłem. Jak uważasz, że po dodaniu do filmu paru motywów z potworami i wiedźmą zmieniającą się w latający obrus to przykład prawdziwego kina fantasy to żal czasu nawet komentować to dogłębniej, bo to uwłaczające. Szczerze to nawet rozbawiła mnie Twoja ignorancja. Idź, przepadnij "znawco kinematografii".
Ojojoj, rozbawiła Cię moja ignorancja, ale skąd w Tobie tyle jadu, misiaczku?
Rada na przyszłość - jeśli nie masz nic wartościowego do napisania i "żal Ci czasu", to może po prostu nic nie pisz :) Masz zabawę z samego czytania? Ok, ale dowartościowywać się chyba możesz w zdrowszy i bardziej sensowny sposób?
Ten film nie wzbudza żadnych emocji dlatego jest nudny mimo swojej efektowności.
Od Władcy Pierścieni to się odczep. Tolkien jest nb. twórcą gatunku fantasy i nie ma sobie równych. A legendy i zwyczaje japońskie to już całkiem inna mańka i nie ma co porównywać.
Tolkien to może i nie miał sobie równych w czasie pisania swoich książek, bo pewnie nie było wtedy zbyt dużej konkurencji i dla ludzi fantasy to była nowość. Teraz jest zwyczajnie przereklamowanym pisarzem. Coś jak McDonald - niby jest bardzo popularny i wszyscy go znają, ale tak naprawdę to oferuje tylko śmieciowe żarcie.
A powracając do "Władcy", to jest to po prostu bardzo dobrze wizualnie zrobiony film za kupę kasy i nic więcej. W dzisiejszych czasach każdy może zrobić taki film posiadając odpowiednio dużo pieniędzy. Znasz może "Martwicę mózgu" tegoż samego reżysera? Jest to film, który technicznie dość mocno odstaje od większości przeciętnych filmów, ale ma duszę i to jest jego największa zaleta. Nie jest wydmuszką, jak "Władca pierścieni".
A więc myślisz, że Tolkien dorównuje popularnością Mac Donaldowi. Ile znasz osób ze swojego otoczenia, oprócz ciebie oczywiscie, które czytają Tolkiena? A ile chodzi do Maca? Obejrzenie WP nie czyni znawcą literatury fantasy. Jak również stwierdzenie, że 47 roninów jest klasyką tegoż gatunku. Zwyczaje i wierzenia japońskie to nie fantasy. To ważny element ich kultury. Tengu, smoki, samuraje. To wszystko ich legendy i czasem nawet historia. Gdy tymczasem nasze fantasy nie jest nawet legendą. Choć niejednokrotnie na legendach bazuje.
Nie uważam się za znawcę literatury fantasy po obejrzeniu "Władcy pierścieni", ani też po przeczytaniu "Hobbita", w którym nie ma nic niezwykłego, za to jest dużo absurdów. Nigdzie też nie stwierdziłem, że "47 roninów" jest klasyką fantasy. To po prostu przyzwoity film, który niezasłużenie dostaje niskie noty od trolli. A wspomnienie o "Władcy" nie miało wcale świadczyć o tym, że uważam obydwa filmy za jakoś wielce podobne, tylko o tym, że film na podstawie książki Tolkiena jest tak bardzo popularny tylko dlatego, że jest to film na podstawie książki Tolkiena.