Lubię filmy które ukazują piękno Japonii. A przede wszystkim cenie ich za "honor i lojalność" wobec
siebie i innych, końcowe minuty filmu w pokazują to w 100% i za to trzeba ich cenić. I nie mówię tu
tylko o scenach w filmie, bo u nich kiedyś tak było.
Zgadzam się z Tobą. Film ujął mnie niesamowitymi zdjęciami, pięknymi plenerami i strojami aktorów. Niezwykła dbałość o szczegóły. Dodatkowo prezentuje historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami. Oczywiście zawiera w sobie sporą dozę mistycyzmu, tak popularnego w krajach azjatyckich - w szczególności w Japonii oraz Chinach. Bardzo podobało mi się również pokazanie ówczesnych relacji międzyludzkich oraz hierarchii społecznej.
Może być szokującym dla Europejczyka, że dorośli mężczyźni błagają swego pana (Szoguna) o "śmierć z godnością" poprzez sepuku. W ogóle wedle naszych współczesnych standardów, scena pod koniec filmu z "wieloosobowym sepuku" byłaby postrzegana/traktowana jako masowe samobójstwo (czym de facto była, jednak w tamtych czasach, tamci ludzie byli wdzięczni, że mogli sami odebrać sobie życie w sposób honorowy. Dziś postrzegane byłoby to jako tragedia).
Natomiast z politowaniem kiwam głową, gdy widzę głupkowate wpisy ludzi o Keanu, że "no przecież zna Kung Fu, to na pewno potrafi też walczyć mieczem". Dziecinna małostkowość. Keanu Reeves jest świetnym aktorem, który jest zafascynowany kulturą dalekiego wschodu i daje temu wyraz w swojej twórczości. Także gorąco polecam wszystkim ignorowanie takich gówniarskich komentarzy.
Jak dla mnie film na 8 z 10.