Kiedy wreszcie szanowne towarzystwo zrozumie, że cały świat nie ma obowiązku jarać się naszą historią, tak jak my niewiele wiemy o np. Albanii czy Hondurasie. Poza tym twórcy polskich filmów jakoś tak od wielu lat nie odpuszczają przekonaniom,że film aby był dobry musi być brudny, obskurny, brzydki, z ucharakteryzowanymi aktorami na brzydkich i zaniedbanych, z brzydkim wulgarnym seksem. I co się potem dziwić, że świat ma takie a nie inne wyobrażenie o Polsce. Nawet na filmach o tematyce współczesnej- metalowe łóżka, przestraszne piernaty, odrapane domy i to wieczne błoto, koleiny, drzewa bezlistne (jakby reżyser czekał specjalnie na listopadową słotę albo marcowe roztopy, żeby nakręcić te szare sceny, bo w jego przekonaniu to będzie wartościowe). Wszechogarniający turpizm. Z tym kojarzy mi się polskie kino ostatnich lat... albo z filmami o stanie wojennym. Może już dość tego. Czy naprawdę nie ma reżyserów z pomysłem na dobry, błyskotliwy, uniwersalny film, który mógłby zainteresować świat?
Polska ma tylko 1000 lat, nieciekawą historię, nieciekawych bohaterów i mało artystów.
Rzeczywiście, nie to co Albania czy Honduras...
Jak dla mnie temat filmu jest świetny, tylko że z tego mogłaby być dobra komedia sensacyjna z uwypukloną grą w kotka i myszkę - i to byłoby bardziej uniwersalne. Ale wątpię, żebym w filmie to zobaczyła.
Zgadzam się z turpizmem w polskich filmach, to samo jest w wielu współczesnych książkach. Przedstawia się Polskę ponurą, szarą, brudną - taką, jakiej ja przynajmniej nie widzę. Podobnie bohaterowie - puści, nudni, często bez zainteresowań, aspiracji, życie przemyka im między palcami. Jasne, tacy ludzie też są, tylko czy muszą się pojawiać w każdym filmie/książce - mnie to odrzuca.
Mi pozostaję Tobie przyklasnąć. Sam rzygam już filmami o naszej historii. Ok, można zrobić kilka, które pokażą Powstanie, czy komunę, ale ileż można?
Zgadzam się z Tobą. Najzabawniejsze jest to, że oni nawet chyba się starają robić filmy uniwersalne. Coś im nie wychodzi, a może wyznaczają trendy? A może niczym Norwid doceniony dopiero po latach, dzisiejsze polskie kino zyska światową sławę za kilkadziesiąt lat na fali nowych trendów, które są już w Polsce teraz? Może tak, jak Włochy były kolebką renesansu, może Polska jest kolebką nowej epoki kulturalnej? Może jakiś John z Ameryki się nawróci na jedyną polską filozofię i zacznie oglądać stare, świetne polskie kino? Nie, no, sorry, żartowałem. Przecież "komisja oscarowa" wybrała akurat TEN film na kandydata do Oscar'a w kategorii najlepszy film obcojęzyczny, ludzie... Promowanie polskiej kultury, kuźwa! Co roku trujemy dupę coraz to nowszymi historiami o polskich, minionych już latach i jeszcze się dziwimy, że nas nie doceniają. No jak to, no przecież są złe komuchy i dobrzy tradycjonaliści, nie kapuję?