Czy to jest tzw. normalny film, czy już pornografia? Rozumiem, że film fabularny może zawierać dosadne sceny erotyczne. Gdybym chciał sobie ulżyć, poszedłbym do wypożyczalni po pornola. Reżyser zagmatwał konwencje. Film jest niby o przelotnym romansie, tymczasem co rusz oglądamy realistyczne sceny aktów seksualnych. realistyczne, to zresztą złe określenie. Oglądamy kręcone z bliska kopulujące ze sobą genitalia. Co chwilę w kadrze pojawia się stojący penis albo jej cipka w całej okazałości. Totalnym przegięciem wydaje się scena, delikatnie mówiąc, z miłością francuską. W zasadzie to zwykle obciąganie kręcone bez jakichkolwiek cięć. Na końcu wytrysk, czy raczej wypływ nasienia. O ile oglądając pornografię, wiemy, o co chodzi, w tym przypadku można odczuć niesmak.
Kobieta przeciętna - może o to chodziło? On wymuskany macho ze sporym przyrodzeniem. Nie, nie tego się spodziewałem. Zniesmaczony czuję się jeszcze czymś. Pierwszy raz widziałem, żeby aktorzy kopulowali naprawdę. Wiem, że w historii kina zdarzały się takie sceny, ale bez pokazywania genitaliów. "9 Songs" zagiął nawet erotyczną "Emmanuelle" sprzed czterdziestu lat.
Dodam jeszcze, że rozwaliły mnie opinie oburzonych obrońców tego filmu w innych postach. Skoro definicja pornografii jest jaka jest, nie należy jej odnosić do "9 Songs". A co? Może to film erotyczny? Problem z definicją pornografii to jedno, a pokazywanie w bezpośredni [chce mi się użyć prymitywny] i naturalistyczny sposób samego coitus to drugie.
dlaczego niby film miałby tego niepokazywać? czy akt kopulacji w detalach przynależy tylko do filmów pornograficznych? jeśli mozna pokazać w filmie realistycznie śmierć, zabójstwo, to czemu nie najpiękniejszej sytuacji między parą ludzi? a może tobie kościół zabrania pokazywania najzwyklejszych w świecie narządów męskich i żeńskich?
Na Kościół i jego wskazania akurat leję. Nie zgodzę się, że akt kopulacji to najpiękniejsza sytuacja między dwojgiem ludzi. Na pewno jest najintymniejsza.
A jeśli większość z nas robi kupę, to tez to pokazywać? Jest wiele naturalnych rzeczy, ale to nie oznacza, że nadają się do publicznego pokazywania.
Metafora może przesadzona ale ma troche racji. Film jest o niczym. Troche muzyki, troche lekkiego ale pornograficznego rżnięcia. Film o niczym tak naprawdę.
Tak, pokazanie jak penis wchodzi i wychodzi z pochwy to porno. Proste jak drut, a tyle problemów stwarza na forum.
Zgodzę się , porno.
"gratuluje porownania aktu milosci do robienia kupy" - ja tu nie widziałam aktu miłości , tylko kopulację dwojga napalonych ludzi a to chyba nie to samo.
nie zgodze sie, nie porno
definicja jest faktycznie prosta, jeśli oglądasz coś dla osiągnięcia satysfakcji seksualnej to porno, wniosek taki że dla jednego jest, dla innego nie.
No tak , patrząc w ten sposób film nie zalicza się do pornograficznych. Jeśli jednak wziąć pod uwagę nie cel oglądania tego filmu a jego formę i dosadność w pokazaniu kopulacji... Krótko mówiąc film był dla mnie wielkim nieporozumieniem .
mam wrazenie ze niektorzy reaguja na ten film jak dziecko które dowiaduje się że nie ma św. mikołaja. są tu pewne zachowania, wcale nie tak rzadkie. chłod emocjonalny z pewnością jest zabiegiem celowym, a nie brakiem warsztatu. pewnie stąd te nawiązania do antarktydy. Wyżywanie się na filmie, bo świat jest taki a nie inny jest dla mnie dziecinne. Coś jak nienawiść do reportera który pokazuje relacje z wojny
Orest_Lenczyk, bardzo podoba mi się Twoja wypowiedź, chyba ująłeś to czego inni nie potrafili nazwać.
W kwestii filmu....gdyby robili takie porno, to jestem za :)
Genialne są te spiny. Cała kwestia sporna opiera się wokół scen seksu. Film, w którym widać penisa we wzwodzie 2/10. Film, w którym go nie widać 8/10. Dzieci, czy wy się bawicie w profesorów semantyki, czy w filmoznawców? Pomijając fakt, że ani jedno ani drugie wam nie wychodzi: Niech mi ktoś tylko powie, że nie pamięta ze związku, właśnie pie.przenia i wspólnych wypadów? I nie wraca do nich pamięcią, albo nie uważa za najfajniejsze elementy relacji? Albo, że nie toczył podobnych bzdurnych, pozornie tylko nieistotnych rozmów? Dajecie oceny za formę, a nie treść...
" Film, w którym widać penisa we wzwodzie 2/10. Film, w którym go nie widać 8/10". Jeśli oglądam ciekawy film , mający fabułę , treść , jakiekolwiek zalety i gdzieś tam przez chwilę pojawi się penis we wzwodzie to ja na niego uwagi raczej nie zwrócę , specjalnie mnie to nie obejdzie. Problem w tym że tu widzimy głównie takie obrazki . I może te elementy relacji o których wspominasz są ważne , ale dla osób które ta relacja łączy . Życie niech sobie tak wygląda , ale nie uważam żeby to był materiał na interesujący i wartościowy film . To było piekielnie nudne , przyznam że parę scen przewinęłam w oczekiwaniu na choćby jeden interesujący wątek .
skoncz juz trollować, proszę, nie mam na to siły już. tak wiem, nie podobał ci się, koniec
Trolluję ? Nawet nie wiedziałam :) byłam przekonana że wyrażam swoje zdanie do którego mam prawo . Zdaję sobie sprawę że gusta są różne , jednym się dany film podoba , innym nie. W tym przypadku jednak kompletnie nie rozumiem co tu mogło kogoś zainteresować. Nie neguję tego , ale nie rozumiem a chciałabym .Co ciekawi , co przyciąga , co się podoba.
Trochę zniechęcony Waszymi negatywnymi komentarzami, obejrzałem ten film z dziewczyną, żeby wyrobić sobie o nim zdanie. I co się okazało? Że to normalny film o życiu, jakich wiele i jakie zawsze mi się podobały - tyle, że tym razem tematem była muzyka, seks i antarktyka. Oglądałem różne filmy, w których seks był pokazywany odważnie - były świetne (Nimfomanka), nudne (Kochanek, 1992), jak i zniesmaczające i nieciekawe (Marzyciele). A ten na pewno nie był nudny, na pewno nie był zniesmaczający (współczuję waszym partnerom, jeśli myślicie, że taki film jest zniesmaczający albo że pornole są lepsze), był takim wycinkiem z życia i był nostalgiczny. W gruncie rzeczy podobał mi się, podobnie jak mojej dziewczynie :)
Też przeczytałam wszystkie i nadziwić się nie mogłam... Porno? Istotnie, gdyby kręcili takie porno, byłabym entuzjastką... Jak dla mnie - istotnie - sceny odważne, choć nie były gorszące. Od samego początku można było wyczuć, że mimo namiętności (czy miłości - sprawa dyskusyjna), związek będzie miał swój nieunikniony koniec, prędzej czy później, z naciskiem na "prędzej" (w moim odczuciu- stąd ten lód, Antarktyka). Bohaterowie nie są najpiękniejsi - ale czy nie takie jest życie? Kobiety są różne i mają swoich amatorów, mężczyźni tak samo, bez względu na "wyposażenie" (ktoś się wcześniej przyczepił) i o to właśnie chodzi. Muzyka również rzecz gustu, relacja z koncertu "HD" wklejona do tego filmu byłaby zupełną porażką. Jak dla mnie - my cup of tea. I muzyka, i intymne ujęcia, i rodzaj bardzo intymnego, miłosnego seksu. Nie krytykować - naśladować ;)
"Problem w tym że tu widzimy głównie takie obrazki .".
GŁÓWNIE to może TY zapamiętałaś z tego filmu tylko te obrazki. Ja patrzyłem na koncerty, i słuchałem muzyki. Sceny seksu były dla mnie po prostu nudne, i starałem się na nich nie ziewać. Od razu widać, co komu chodzi po głowie, i na co kto patrzy :) I co kogo interesuje.
Film jest fatalny, i nie chodzi mi tutaj o kwestię - porno czy nie-porno. Zero ciekawej fabuły, gry aktorskiej, zero dobrej zabawy podczas seansu oraz ciekawych rozmyślań po nim, a jakieś zdjęcia Antarktyki bo reżyserowi nie udało się przekazać w inny sposób owego "chłodu emocjonalnego" to musi w dosadny sposób - śmieszne. Wszystko tu jest aż nadto dosadne. I do tego kiepska muzyka. 2/10, nie więcej
Proste pytanie: Czy byłbyś w stanie "dojść" przy tych scenach?
Żeby to było możliwe, twój mózg musi wysyłać sygnały "na dół", więc w filmach pornograficznych sceny przedstawiające konkretną aktywność seksualną, np. penetrację, są kręcone przez dłuższy czas z jednej perspektywy, tak by widz miał czas zrobić swoje.
10-sekundowe zbliżenie na twarz kobiety podczas seksu oralnego, przetykane widokiem tyłka jej partnera nie jest pornografią, bo nikt nie byłby w stanie przy tym osiągnąć orgazmu.
Natomiast jeżeli masz kilkanaście lat i masz mokro w majtkach po tym jak ci ktoś pokaże przez kilka sekund nagie ciało kobiety, nie powinieneś oglądać tego filmu, gdzie są twoi rodzice?
chyba zmieniliście tutaj z Orestem definicję filmu pornograficznego
dla was jest to taki przy którym można dojść...
coś takiego!
po obejrzeni DOSZŁAM do wniosku że to po prostu zły film zarówno fabularnie jak i pornograficznie bo nie doszłam ;-)))
Rozumiem, że Tobie się udało... dojść? ;) Ja raczej polecał bym ten film ludziom, którzy akurat mają "chcicę", i chcieli by się jej pozbyć :) Na tym filmie przechodzi.
A mnie się film podobał właśnie ze względu na te sceny erotyczne. Nie nazwałabym tego pornografią, bo do filmu pornograficznego trzeba trochę więcej niż pokazanie w całej okazałości kopulacji dwojga ludzi. Jak dla mnie to był film erotyczny. Fabuła niezbyt interesująca, aktorka grająca główną rolę lekko denerwująca, ale podobało mi się właśnie pokazanie miłości dwojga ludzi bez naciąganej skromności i pruderii. Miła odmiana dla większości filmów, gdzie seks jest pokazany tylko od pasa w górę, a kobieta chwilę po seksie owija się szczelnie w prześcieradło (żeby tylko facet, z którym przed chwilą się kochała przypadkiem nie zobaczył jej nago) i idzie do łazienki. Przykre że w naszym społeczeństwie dosłowne pokazanie seksu i genitaliów uchodzi za coś brzydkiego, a nawet porównywane jest do robienia kupy ;)
Oceniłam ten film na 7/10 nie za super jakość, ale za łamanie schematów. Nie każdemu musi się to podobać, ale nawet po tym jak zażarte dyskusje film wywołuje, widać że cel został osiągnięty.
Ja akurat nie mam nic przeciw pokazywaniu seksu. Nawet w całej okazałości. Ale tu jest to według mnie po prostu nudne.
Oglądając film z początku mi się te sceny podobały. Ale każda kolejna scena mnie bardziej nudziła. Chociaż fakt, że pokazane są te sceny w sposób bardziej naturalny, niż w innych filmach. To, co napisałaś z prześcieradłem też mnie zawsze śmieszy w filmach :) Tu jest to pokazane naturalnie. Najwyraźniej naturalność jest nudna :)
porównanie z kupą było dobre dlatego że jest to rzecz intymna (Czy chciałabyś aby cię kręcili podczas robienia którejś z tych rzeczy?).
Właśnie po to są drzwi w toaletach i właśnie dlatego seks uprawia się w sypialni a nie np. na korytarzu.
Natomiast zgadzam się co do chowania się pod prześcieradłem zaraz po seksie - to razi, i to bardzo.
Filmu nie widziałem (widziałem zdjęcia, włącznie z tymi odważnymi), i szczerze powiedziawszy nie mam ochoty go oglądać, jakbym miał oglądać film erotyczny, to bym wybrał coś co działa na zmysły, a nie coś co w odważny i dosadny sposób ukazuje po prostu seks.
W ogóle, czy na takie filmy chodzi się do kina... nie wiem jak inni, ale ja bym się czuł trochę głupio, siedząc razem ze 100 innych osób, wpatrując się bez niczego jak para aktorów kopule przed kamerą...
to prawie jak zbiorowe oglądanie porno LOL.
Może i rzecz intymna, ale to nie zmienia faktu że porównanie wyjątkowo nietrafione ;)
Nie powiedziałabym natomiast, że seks w tym filmie jest pokazany "sucho" ,"mechanicznie" i nie działa na zmysły - mnie się te sceny podobały i moim zdaniem były zmysłowe, na pewno bardziej zmysłowe niż statystyczne porno, właśnie przez to że są realistyczne i widać na nich emocje. Ja w każdym razie zachęcam do obejrzenia "9 Songs" gdybyś miał okazję, ale raczej w samotności - masz rację że dziwnie by było taki film oglądać w towarzystwie ;)
trafione, nietrafione, po prostu "to" intymne i "to" intymne. Nikt nie porównuje tutaj "robienia kupy" do kochania się :)
właściwie to wszystkie filmy oglądam samotnie, bo mam z tego większą frajdę. Nie muszę się kryć z emocjami przed innymi, nikt nie przeszkadza w odbiorze itp... właśnie dlatego nie lubie chodzić do kina...
A co do 9 songs, jakoś nie mam chęci by oglądać to dzieło, zwłaszcza widząc notę tej produkcji, jak i opinie o niej
czytam te wypowiedzi i naprawde mam ochote bronic tego filmu
bo zdjecia ciekawe, zdecydowanie nie jest to film, ktorego atrakcyjnosc ma polegac na podniecajacym ukazaniu seksu, jest musnieta psychologia glownego bohatera... ale w nieco zlych proporcjach to wszystko
warto obejrzec 9 songs, ale nie w celach rozrywkowych, a raczej jako ciekawostke - ja bylem zadziwiony w jak naturalny sposob ukazane zostaly intymne zblizenia - nie byly oniesmielajace, a raczej naturalne
mysle, ze zamysl tego filmu byl dobry, jednak cos nie pyklo z realizacja i koncowy wynik ma szokujacy wydzwiek przy bardzo nijakiej tresci
jest to ciekawa pozycja, choc slaba
Skoro jest tylu obrońców tego słabego filmu (tak, tak Winterbottom się nie popisał), to może ktoś opisze o co w tym filmie chodzi? Dla mnie to hipokryzja, zwykły pornol, ale że twórca uznany w świecie, to już trzeba uznać film za arcydzieło, w tej sytuacji dajmy Rocco Siffrediemu oscara, bo pod wiadomym względem to świetny aktor.
Celna uwaga: "At times, so intimate are the details, it looks like something from the Discovery Channel, except with better lighting. And people instead of hippos." (Jim White, The Telegraph)
Ktoś porównywał dosłowne sceny seksu do dosłownych scen robienia kupy. Jestem za, nic co ludzkie nie jest mi obce. Poproszę jeszcze bacę w tańcu godowym z owcą. Też będzie pasić do Discovery.
@dada2201: Ależ to erotyk z jajami :)