Napisanie "głupi film" byłoby niezamierzonym komplementem. To coś pokazuje dwóch usaowskich kałbojów kretynów, bandziorów, złodziei, przy akompaniamencie beznadziejnej usaowskiej kantry. Tępota oraz prostactwo ludzi przedstawionych w tym „dziele” powala, ale przecie to USA. W miastach jeszcze jeszcze, ale „na wsi” chołota jakiej po świecie próżno szukać – tak tak, bo tylko tu „wsioki - kałboje” mają ogromniaste spluwy, sztucery, karabiny maszynowe, pewnie granatniki też (do tępienia innych kretynów ee kretów). Jeżeli ten film ma jakąś głębię to - po pierwsze: nie widzę; po drugie: mam tą głębię głęboko w głębi. Próbowałem na koniec zrozumieć „dowcipne dialogi” wiem że chyba były dowcipne bo oni się śmiali, ale - albo straciłem poczucie humoru, - albo usaowski dowcip jest tak górnolotny, że bez lunety go nie widzę. Końcówka jest jakby ciut lepsza, taka „westernowa” klasyka, ale nie lubię „westernów”.