Dawno nie spotkałem się z filmem, który wzbudziłby we mnie tak mieszane odczucia. Pojawia się wiele ciekawych scen i rozwiązań scenariuszowych ale przeplatane są one koszmarnymi elementami, na których czele stoi postać całkowicie niepojętego Henry'ego, który najpierw tak naciska na przyjęcie chłopca, a potem zachowuje się jakby nigdy nie przyłożył ręki do jego pojawienia się w domu. Zadziwiające jak spłycono tu postać ojca.