jak całe "efekciarstwo kinowe" w postaci super efektów specjalnych, doskonałych zdjęć, muzyki i całej reszty wizualnej może służyć po to, żeby powiedzieć filmem coś bardzo wartościowego.
a co wartosciowego?glownym problemem filmu jest to czy maszyna moze kochac czy to co robi jest tylko zaprogramowanym procesem i czy potrafi kochac "lepiej" niz ludzie,to byla sztuczna milosc i dramat robota ktory musi kochac a nie wie dlaczego bo tak go zaprogramowano,jego uczucia nie mialy zadnych podstaw ani nie rozwinely sie z zadnej wiezi czy pokrewiestwa a jednk on kochal i nic nie mogl poradzic,chyba ze by go przeprogramowano tylko ze wtedy stracil by cos co sprawialo ze czul sie bardziej czlowiekiem niz robotem,machaniczny pionkio,i niepewnosc matki dlaczego kocha cos do czego nia ma zadnych postaw uczuciowych,poprostu maszyna,kiruje sie tylko instynktem maciezynskim ktory tez w pewien sposob mamy zaprogramowany,i tak czy milosc jest poprostu zaprogramowanym mechanicznym porocesem czy czyms wiecej?
a to efekciarski kino zrobilo z ciekawego tematu lzawy melodramat o zagubionym chlopcu w nieprzyjaznym swiecie cos jak "imperium slonca" tylko strasznie mdle i bez wyrazu,caly film biedny chlopaczek placze za mama i nic z tego nie wynika,dociera do tworcy i tez nic,w koncu zasypia bo spelnilo sie jego niespelonione pragnienie milosci,i co wartosciowego?
ze milosc poleag tylko na zaprogramowanych instynktach i do tego strasznie cukierkowoprzeslodzonych
juz ciekawszy byl "czlowiek przyszlosci" nie mowiac o "blade runner" czy "odyseji kosmicznej"
Ten film jest bardzo wartościowy.
Opowiada o miłości do matki oczami małego dziecka, miłości najczystszej która niestety z wielu ludzi tworzy dorosłe dzieci - mniej lub bardziej cierpiące z tego powodu.
To postrzeganie świata przez dziecko polega na tym, że rodzic jest dla niego Bogiem, istotą bez której nie może żyć wobec czego najstraszliwszą rzeczą na świecie jest utrata rodziców. Ponieważ Dawid został stworzony jako robot-chłopiec w związku z tym w sofcie (duszy) i hardware (ciele) zawsze już pozostanie chłopcem. Człowiek natomiast z czasem dorasta, zyskuje umiejętności które pozwalają mu przeżyć w otaczającym świecie wobec czego rodzic nie jest już niezbędną istotą do przeżycia. To się wydaje bardzo logiczne jednak wiele ludzi mimo swojego wieku i umiejętności w głębi pozostaje małymi, naiwnymi dziećmi. Stąd w filmie inteligentnie pokazany motyw religii, roli ojca (którego często brakuje w wychowaniu) a który w naturalny sposób jakby przerywa tę płodową więź uczuciową łączącą dziecko z jego matką.
Ten film jest na prawdę wielowymiarowy i bardzo głęboki. Wspomnę tylko o modelu deficytu, o psychologii self Kohuta, o narcyzmie itd. O tym wszystkim Spielberg mniej lub bardziej bezpośrednio mówi w tym filmie. Jedynie ubrał tę historię w kolorową i bajkową formę i miał do tego prawo. Nic tym nie zepsuł. Dodam, że reżyseria A.I. była marzeniem Kubrick`a, ale nie zrealizował go z dwóch powodów: słabego rozwoju efektów specjalnych oraz przekonania, że lepiej ten film nakręci Spielberg. No jeśli tak uznał autor największego dzieła S-F to znaczy, że wiedział co robi.
wlasnie przed chwila ( no moze troche duzej) napisalem dlaczego taka milosc mnie nie przekonuje. bo wynika z tego ze milosc jest niczym wiencej jak zaprogramowanym instynktem. dlamnie dawid przez swoja milosc, ktora nie ma zadnych podstaw, jest uposledzony. Dawid nie jest czlowiekim i jak mowisz nie moze sie nim stac, nie potrzebuje tez 'umiejetnosci potrzebynych do przezycia' bo nie ma ludzkich potrzeb. to taka zabawka dla doroslych co daje im poczucie ze ktos ich kocha, taki wibrator duszy. Mechaniczny pinokio ma zapragramowana jedynie potrzebe milosci ale tylko dlatego ze akurat jego 'mama' wpisala kod. Dla mnie glownym tematem filmu powinno byc 'czy milosc jest poprostu zaprogramowanym mechanicznym porocesem czy czyms wiecej?' a Spielberg nawet nie udaje ze widzi ten problem. Bo to co piszesz ze dziecko, matka i ojciec to wszystko pieknie ale filmy ukazuje te relacje w prosty, schematyczny sposob. Scena z 'ojcem' nic nie wnosi a poza tym jesli mowimy o jakiejs 'wiezi plodowej' to w przypadku dawida powinna byc skierowana do ojca ale oczywiscie w tym przypadku takiego czegos nie ma. Bo jednyne czo laczy Dawida i jego 'matke' to program robota i instynkt maciezynski 'matki' czyli swojego rodzaju program wszczepiony czlowiekowi. Dlatego ciagle powraca pytanie 'czy milosc jest poprostu zaprogramowanym mechanicznym porocesem czy czyms wiecej?' dla mnie w tym filmie najwazniejsze, pominiete przez tworcow. Nie pokusil na wielowarstwowa interpretacje A.I bo to ewidentny przerost formy nad trescia wiec nie ma co sie rozdrabniac i wyszukiwac.
'To się wydaje bardzo logiczne jednak wiele ludzi mimo swojego wieku i umiejętności w głębi pozostaje małymi, naiwnymi dziećmi'
no tutaj nie trzeba szukac dlugo bo Spielberg jest takim czlowiekiem a przynajmniej nie potrafi zrobic dojrzalego filmu
a co do formy nie ma znaczania czy mial prawo ubrac to tak czy inaczej. Wazne jest to ze forma sie nie sprawdza i nie przekonuje. Zwyczajna bajeczka to nie sposob na opowiadanie tego typu historii a jesli juz to niech nie bedzie tak mdla. Jakie zdanie mial Kubrick takie mial, filmu nie widzial wiec glosu zabrac nie moze, a swoja droga to 'odysej kosmiczna' dla mnie najwiekszym dzielem S-F nie jest a nawet jakby byla to nie jak to sie ma do A.I.
A w ogole to efekty specjalne sie strasznie szybko rozwijaja chyba ze chodzilo Ci o poziom
zobaczym za rok co napiszesz jak sie zastanowisz i przemyslisz ;) ja wlasciwie tylko troche zedytowalem poprzedniego posta ale terz spor dodalem wiec matarial masz ;p
Nie jestem zwolennikiem doszukiwania się większego sensu w miłości. Moim zdaniem miłością po prostu należy się cieszyć i ją ofiarowywać innym. Fabuła pokazywała Davida jako robota, który zachowuje się jak zwyczajny człowiek i moim zdaniem właśnie w prostych gestach pokazywała, że to uczucie istnieje.
Moim zdaniem film pokazał to co powinien - podważył sens tworzenia tak doskonałych substytutów ludzkich i zadał pytanie kiedy substytut staje się czymś więcej. Te dwie kwestie uważam za ciekawsze od pytania o istotę miłości (tu też zresztą chodzi jedynie o poglądy i czyny), które sprawiają, że "A.I." jest filmem daleko lepszym od bardzo licznej grupy filmów SF, które niestety często popadają w tanie efekciarstwo. Nie musisz go uważać za lepszy od "Łowcy ...", czy "2001 ...", bo już samo porównywanie z tymi obrazami jest wielkim wyróżnieniem dla dzieła. Po prostu nie potrafię się zgodzić, że w tym filmie niczego wartościowego nie ma.