A.I. Sztuczna inteligencja

A.I. Artificial Intelligence
2001
7,2 193 tys. ocen
7,2 10 1 193020
6,8 32 krytyków
A.I. Sztuczna inteligencja
powrót do forum filmu A.I. Sztuczna inteligencja

Zawiodłem się. Kompletnie nic nie wiedziałem o tym filmie wcześniej, widziałem tylko teaser, ale magia nazwisk i ogólny hype (głównie ekstatyczne ejakulacje pochwał Mrocznego Lorda ;) kazały mi wierzyć, że to będzie coś wielkiego. Ale to nieważne - wraz z rozpoczęciem seansu, zapomniałem o tym wszystkim całkowicie.
W pewnym momencie, stwierdziłem, że to nie jest dobry film, i w takim przekonaniu pozostałem już do końca (przerażającego zresztą, ale o tym za moment).

Moje myśli:

1. Visuals. Absolutnie powalający na kolana obraz subiektywnego świata przyszłości. Wrażenie porównywalne z Blade Runnerem Scotta i Clockwork Orange (zrozumiałe). I przez pierwszą część filmu - fenomenalne wnętrza z futurystycznymi akcentami i cudowne zdjęcia; i przez drugą - wszystkie plenery - Flesh Fair, Rouge City, NY underwater... Gdybym nie był tak złośliwy i perfidny, powiedziałbym, że warto ten film obejrzeć właściwie tylko dla efektu wizualnego... Cudowne drobnostki typu: klimatyczny wóz na leśnej drodze, Dr Know, Teddy...wszystko to stwarza tak fantastyczny (i dosłownie i w przenośni) klimat...ja, jako człowiek do którego SF przemawia jak najbardziej, byłem poruszony i oszołomiony...
Poza tym, uważam, że jeżeli chodzi o kreowanie świata przyszłości...to można zostać przy takich praktykach jak Spielberg, IL&M i spółka, a nie zabierać się za projekty pokroju Final Fantasy... Nic do FF nie mam, ale tamten świat - całkowicie wykreowany komputerowo - nie był, moim zdaniem, nawet w połowie tak sugestywny, jak ten w A.I. A to, że każdy z włosów Aki był wygenerowany osobno, niespecjalnie mnie obchodzi...wolę oglądać wysmarowanego "czymśtam" Jude'a Law niż komputerowych sztywniaków.
Wracając do tematu - nigdy nie zapomnę momentów takich jak wjazd do Rouge City, Joe tańczący w centrum RC, copter przelatujący pod przewaloną wieżą, podróż Davida i Teddy'ego po lunaparku w Coney Island...

2. Aktorzy. Osment - rzeczywiście fantastyczny. Ma mesmeryczną aparycję w stanie najwyższego skupienia, momentami nie mogę od niego oderwać wzroku. Law - rzeczywiście fantastyczny, nr 2. Absolutny luz i naturalność, fenomenalne ruchy, postać magiczna, która - gdyby film był dobry, a i samej postaci trochę więcej - mogłaby by się zapisać trwale w annałach kinowego SF. O'Connor - momentami ta kobieta wzruszała mnie jeszcze bardziej niż Osment. W telenowelowych momentach, z przerażającym dialogiem i wdeptującymi w ziemię swą ociężałością scenkami rodzinnymi z końcówki, ta para jest niesamowita, broni się sama, aż szkoda, że każą im w ogóle coś mówić.
Reasumując - trafione.

3. Reszta. No cóż. W sumie skwitowałbym to stwierdzeniem - reszta albo ledwo poprawna, albo do niczego, albo kompletnie do niczego.
Absolutnie nic mnie nie obchodzi, że to jest bajka SF, czy film "symboliczny" czy cokolwiek innego, co mogłoby tłumaczyć kompletne olanie jakiejkolwiek logiki i sensu w tak zwanym całokształcie. Jeżeli ja oglądam tak piękny film, z tak fantastycznymi aktorami, to aż mnie łapie coś za gardło, jeżeli mam pretensje do prawie każdej następnej sceny w określonym kontekście - jej samoistnie, czy też w stosunku do reszty... Przecież gdyby ktoś miał ochotę się czepiać, to nie zostawiłby na tym filmie suchej nitki.

Po pierwsze - ten film właściwie nie ma sensu w ogóle. To jest film o małym chłopcu, któremu imprintuje (nie wiem jak to przetłumaczyć) się miłość do mamy (ale ojca już nie, co za bzdura) wciskając przycisk i wypowiadając kombinację słów, po czym każe przejmować się wielką, epicką, niezwykłą, wzruszającą, głęboką i kish wie co jeszcze miłością, której nie da się wyłączyć - jakie to wygodne, nie da się i już, jak się znudzi, to na śmietnik... Czułem się, jakby mi ktoś pokazał język. To się nazywa w angielskim "contrivance" - coś w fabule, co pcha ją do przodu, ale nastąpiło dla wyraźnego ułatwienia pracy scenarzysty, często przy kompletnym olaniu inteligencji odbiorcy. [Właśnie przypomniałem sobie "Ryana", tam było tak samo - film oparty na bzdurnym założeniu, żeby w ogóle istniał, a potem feeria obrazów i dźwięków - Spielberg popada w schemat ;]
W każdym razie - nie wiem, jak ten film ma być metaforą czegokolwiek, skoro kończy się jakieś dwa tysiące lat od teraz, miłe roboty po ewolucji bełkoczą o ścieżkach w continuum czasoprzestrzeni...skąd to się wzięło? Mroczny Lord napisał, że widzi w tym zakończeniu nadzieję dla człowieczeństwa. Gdzie dokładnie? Ja tu widzę najwyżej nadzieję, że roboty będą kiedyś mądre i sympatyczne, no i odtworzą ludzi (po cholerę), którzy są tak genialni, że udało im się w ogóle stworzyć coś takiego jak robot, ale jakoś nikt nie widzi, że gdyby nie byli ekstremalnie aroganccy i głupi, w ogóle by nie wyginęli, bo efekt cieplarniany to tak sam z siebie przecież nie wyniknął... Szkoda gadać.

Po drugie - podstawowa logika zdarzeń i sytuacji w świecie przedstawionym. Przykład: David dociera do NY, spotyka swojego, hm, braciszka, rozwala mu łeb, wchodzi doktor (niewykorzystana postać, niewykorzystany Hurt), nieważne, że w pokoju bałagan, następuje wzruszenie, jakiś potworny i przekombinowany bełkot na temat "mieliśmy cię, ale zgubiliśmy, zostawiliśmy informację u dr Know, żebyś tu dotarł"... Następnie pojawia się kwestia o światłym celu, który jest wspaniały - bo w ogóle jest, fajnie, tylko że to w sumie nic dziwnego, bo przecież jest zaprogramowany, żeby kochać i jemu się nie odwidzi, usłyszał jak można uzyskać wzajemność, no więc robi wszystko, co w jego mocy, co w tym takiego niezwykłego, wszystko do przewidzenia, szczególnie dla takiego geniusza jakim jest ten cały doktor...z teoretycznego punktu widzenia, to jest naprawdę przeraźliwie naciągane. Żeby było jeszcze bardziej głupio, doktor wychodzi, "zaraz przyjdą wszyscy, bo chcą cię zobaczyć" i tyle go widzimy... To taki rozbebeszony przykład.
A zaraz potem, policja łapie Joe i jego też mamy z głowy, znowu bardzo wygodne - tyle, że postać traci jakikolwiek sens istnienia na ekranie, oprócz bycia wycinkiem rzeczywistości filmowej (mecha-żigolo przyszłości), pilotowania helikoptera i okazjonalnego tańczenia...aha, niósł raz Teddy'ego jeszcze...

Po trzecie - końcówka. Na jej temat coś już tam wyżej napisałem... Jednym zdaniem - to jest chyba najgorsze z rozwiązań. Co za bełkot. Nic z tego nie wynika. Jeżeli ktoś myśli, że tak - jestem bardzo ciekaw jakiejś interpretacji - każdy może mieć własne przemyślenia, opinie, itp. Ja ledwo dotrwałem do ostatniej sceny. Jedyne nad czym się zastanawiałem, to po co te światłe istoty w ogóle chcą odtwarzać ludzkość. Ja bym sobie dał spokój. Jeżeli po to, by poznać swoich stwórców, to o bardziej naiwny motyw u tak rozwiniętych istot byłoby bardzo trudno...

Wszystko to sprowadza się do tego, że Spielberg zrobił sobie bajkę, tyle że o odbiorcę trudno, bo maluchy zasną, a większość starszych też zaśnie, albo się uśmieje (ktoś to już napisał przede mną, że trudno określić odbiorcę A.I. ;). Ale zastanawianie się nad tym nie ma większego sensu. To jest po prostu pięknie oprawiona, ale naiwna bajeczka.

P.S. Dowiedziałem się po filmie całej tej historii z Kubrickiem, Aldissem, etc. Oglądałem niedawno "Odyseję kosmiczną" i "Clockwork Orange" i miałem często wrażenie, że wizualnie A.I. nie odbiega klimatem od tamtej dwójki. Coś było w tym filmie kubrickowego. Ja osobiście czułem to bardzo wyraźnie.


vainamoinen

Luz
Tak odebralem ten film Saladyn i nie musisz sie irytowac,kazdy ma prawo do wlasnego zdania.Ty sie zachwycasz Matrixem(ktorego koncowka dla mnie jest kiczowata na maksa),jestes pod wrazeniem filmu Joe Black-ktory ja uwazam za jaden z najgorszych filmow jakie dano mi bylo zobaczyc.Widzisz kazdy ma swoje upodobania filmowe,mnie A.I wciagnelo swoim klimatem,cieplem(koncowka),ciebie natomiast nie!No i fajnie.Oto chyba chodzi ja daje A.I 10/10,ty dajesz Joe Black 10/10 co jest dla mnie dziwne,aczkolwiek szanuje twa opinie.

ocenił(a) film na 4
Bartek_2

take it easy blowback times two
Witaj, Mroczny Lordzie :]
Co Cię tak uraziło?...

1. Ja się wcale nie irytuję, skąda Ci to przyszło do głowy, nie wiem dlaczego odebrałeś to co napisałem jako oznakę mojej irytacji, jeżeli chodzi o ten tekst z ejakulacjami pochwał, to przecież prawda, szalałeś kiedyś strasznie, pisząc gdzie się da, że A.I. to będzie wielkie kino i rewolucja; i ja wcale nie jestem zdenerwowany, ani tym bardziej się nie nabijam - tam jest sign: ;), jeżeli nie zauważyłeś...

2. Ciekawe, że ja piszę to samo - że każdy ma prawo do własnej interpretacji i opinii, i że nawet chętnie takowych posłucham. I używam wyrażeń typu "osobiście" i "moim zdaniem", które chyba wybitnie coś sugerują. Pewnie wcale nie przeczytałeś tego, co napisałem do końca :P

3. Ja się Ciebie nie czepiam, tylko wykorzystuję Twoje zdanie w tym co sam piszę, bo mi pasuje do kontekstu.

4. Nie chcę być zarozumiały, ale Tobie by się przydało trochę luzu, bo wydaje Ci się, że Ciebie atakuję i nie szanuję Twojej opinii...

Luz, Mroczny Lordzie.
pozdrawiam
sal

P.S. Mnie A.I. też wciągnęło swoim klimatem, jeżeli nie doczytałeś. Pretensje mam do czego innego. Podyskutowałbyś trochę zamiast narzekać. ;)

vainamoinen

Moze masz racje.
Moze i masz racje.....ponioslo mnie.....wybacz.

Teraz,jesli chodzi o owe ejakulacje pochwal,podtrzymuje to.Moim zdaniem A.I. to wielkie kino.Dawno nie ogladalem takiej produkcjii z Hollywood.Dla niektorych opowiesc Spielberga wydaje sie zbyt ckliwa,sentymentalna,ale ta ckliwosc i sentymentalnosc jest piekna w wlasnie w swej prostocie.Jesli ktos chce mozna to przelozyc:prostocie,tak prostej jak milosc dziecka do matki.Z ojca zrezygnowano swiadomie,bo to chyba oczywiste iz milosc matczyno-dziecieca jest(tak mysle)najszczersza,zawsze ta pierwsza.Matka to osoba dajaca nam zycie(z pomoca tatusia-fakt,ale to przez pierwsze 9 miesiecy naszego istnienia "mieszkamy" pod jej sercem).Zreszta Henry przynosi Davida dla Moniki, bo ona nie moze sobie poradzic w "nowej rzeczywistosci","rzeczywistosci" bez dziecka.
Rozwiniete roboty na koncu filmu sa w pewnym sensie,naszym kontrastem.Mowia do Davida:"Jestes oostatnim dowodem geniuszu tego gatunku".Dzieki nim Spielberg pragnie nam przekazac to iz jestesmy naprawde wielce rozwinietym gatunkiem.Mozemy tworzyc rzeczy perfekcyjne.Z drugiej strony caly czas widzimy Davida,potwornie potraktowanego robota przez tych ktorzy go stworzyli.Ludzie tworza,ale i musza niszczyc-paradoks,dopiero roboty(nasz wytwor)moga weliminowac z podloza naszej egzystencji chec destrukcki.Destrukcji swiata,istot,uczuc.Smutne,ale prawdziwa.
Nadzieje w czlowieczenstwo,widze w filmie w ozywieniu Moniki.Zostala przywrocona do zycia tylko na jeden dzien.Ten dzien byl wpelni wykorzystany dla Davida,byl pelen gestow milosci.Dano jej szanse zrehabilitowania sie w stosunku do mecha-dziecka i dokonala tego bo David po raz pierwszy zasnol.Czyli calej przygnebiajacej konstrukcjii obrazu Spiellberg przecistawil wiare w mozliwosci naszych uczuc.Moze kiedys zatrzymamy sie na chwilke i zastanowimy nad swoim bytem.Jest to moze nie realne(jak owe odnalezienie Blekitnej wrozki),ale ja bym chcial abysmy zaczeli szanowac i tolerowac siebie na wzajem.

Napewno nie zgodzisz sie z tym wszystkim,ale ja to odbieram wlasnie w ten sposob.Moze mysle troche "prosto" i dziecinnie lecz jak juz pisalem to wlasnie mnie zauroczylo w tym filmie-"prostota" w bajkowej oprawie.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Bartek_2

o, właśnie...
I nie można było tak od razu? :)

To jest właśnie piękno osobistych interpretacji - i wzajemne ich kontrastowanie, jeżeli dyskutujący są na poziomie.
Nieważne czy "myślisz trochę prosto czy dziecinnie" - nie mnie to oceniać, ani nikomu innemu nic do tego - to nie ma znaczenia jakie tobą kierują pobudki, o ile nie wynikają z uprzedzeń, złośliwości, etc.

Dziękuję i do zobaczenia, Mroczny Lordzie ;)
Pozdrawiam
sal


ocenił(a) film na 4
Bartek_2

take it easy blowback times two
Witaj, Mroczny Lordzie :]
Co Cię tak uraziło?...

1. Ja się wcale nie irytuję, skąd Ci to przyszło do głowy, nie wiem dlaczego odebrałeś to co napisałem jako oznakę mojej irytacji, jeżeli chodzi o ten tekst z ejakulacjami pochwał, to przecież prawda, szalałeś kiedyś strasznie, pisząc gdzie się da, że A.I. to będzie wielkie kino i rewolucja; i ja wcale nie jestem zdenerwowany, ani tym bardziej się nie nabijam - tam jest sign: ;), jeżeli nie zauważyłeś...

2. Ciekawe, że ja piszę to samo - że każdy ma prawo do własnej interpretacji i opinii, i że nawet chętnie takowych posłucham. I używam wyrażeń typu "osobiście" i "moim zdaniem", które chyba wybitnie coś sugerują. Pewnie wcale nie przeczytałeś tego co napisałem, do końca :P

3. Ja się Ciebie nie czepiam, tylko wykorzystuję Twoje zdanie w tym co sam piszę, bo mi pasuje do kontekstu.

4. Nie chcę być zarozumiały, ale Tobie by się przydało trochę luzu, bo wydaje Ci się, że Ciebie atakuję i nie szanuję Twojej opinii...

Luz, Mroczny Lordzie.
pozdrawiam
sal

P.S. Mnie A.I. też wciągnęło swoim klimatem, jeżeli nie doczytałeś. Pretensje mam do czego innego. Podyskutowałbyś trochę zamiast narzekać. ;)