Ledwo się znali i już ślub brali.... I dotrzymywali przysięgi. A dziś- mieszkanie ze sobą latami przed ślubem, potem rozstanie, wysyp singli i nieszczęśliwych ludzi.
nie zwracać uwagi... Trzeba sobie jakoś radzić z własnym życiem, aczkolwiek nie nad wszystkim da się zapanować...
Sądzę , że ogólnie przyjęte normy moralne , rosnący feminizm i szowinizm , potrzeba dopasowania się do społeczeństwa i mentalność tłumu.
Dla chcącego nic trudnego. Choć to i tak postęp, że kiedyś zmuszano do ślubu z ledwie znaną osoba, a teraz się "przeszkadza".
Gdzie tu mowa o zmuszaniu do ślubu ? Chodzi o pierwsze zauroczenie tak silne , że chce się aż wziąć ślub , a po za tym wypowiadasz się jakbym popierał ślub z nieznaną osobą , a jest inaczej .
Nie wiem jakie masz poglądy nt. ślubu, odpowiadałem autorce, która zachwyca się możliwością poślubienia ledwo poznanej osoby i dotrzymywaniem przysięgi. A że podajesz czynniki, które miałyby w tym przeszkadzać, to kontynuuję dyskusję z Toba.
A co nie przeszkadzają w tym ? Bo jednak większość ludzi posiada mentalność tłumu.
No nie wiem czy ta mentalność tłumu dotyczy spraw tak osobistych w stopniu o którym tu dyskutujemy. Bo że wiele osób bierze ślub "bo tak wypada", "bo tak się przyjęło" to jedno, ale co do tego "z kim", to chyba każdy ma większą autonomię. Że to osoba "ledwie poznana" to nie każdy znajomy musi wiedzieć, a przynajmniej zdawać sobie sprawę. Zresztą ta dyskusja w ogóle schodzi na złe tory, bo punktem wyjścia były czasy słusznie minione, gdy śluby zawierało się z osobami praktycznie nieznajomymi, a społeczność to aprobowała. Nie sądzę, by od tego czasu nastąpił zwrot aż o 180 stopni w podejściu społecznym, więc dziś nie powinna taka sytuacja powodować ostracyzmu i konieczności wpasowania się. Na pewno nie będą tego piętnować osoby z nastawieniem bardziej wolnościowym w tej kwestii (które z kolei mogłyby być piętnowane dawniej).
Masz rację , ale co do tego z kim , to uważam że nie mało osób posiada taką prawdziwą autonomię w tym , zobacz ile osób wychodzi za mąż , bądź się żeni dla kasy , bo zaciążyło itp. , a ile osób szuka partnera popularnego , znanego , jak mało osób szuka w kimś czegoś głębszego (typu wspólnych zainteresowań itp.) , jak w tych czasach liczy się głównie wygląd , pieniądze i popularność partnera. Poszukiwanie kogoś takiego właśnie uważam za mentalność tłumu , ponieważ jest tępym gonieniem za czymś co modne ,co jest na czasie.
I zgadzam się i nie. Przy wyborze partnera/ki różne kwestie wchodzą w grę (nawet nie zawsze można to nazwać wyborem), są małżeństwa dla pieniędzy czy z wpadki, są oczywiście również z miłości, ale gdyby chodziło tylko o super wygląd czy super kasę, to ludzkość dawno temu by wyginęła. Gdzieś czytałem, że większość związków (małżeństw głównie) bierze się ze strachu przed samotnością, gdy latka lecą, a partnera nie ma. Wtedy wiele osób decyduje się na to, by być z kimkolwiek i obniża wymagania względem drugiej połówki. Nie mi to oceniać czy można mówić w takim związku o miłości czy też nie. Pewnie, że wygląd i jakieś obycie są ważne, ale one były ważne od zawsze (choć nie zawsze była możliwość realizacji). Co innego wybujałe wymagania dotyczące wyglądu, wywodzące się z medialnych przedstawień celebrytów, ale nie sądze by ktoś tkwił w poszukiwaniach aż takiego ideału zbyt długo, a tym bardziej by tylko tak urodziwe jednostki były akceptowalne przez innych. Natomiast ślub z osobą ledwie poznaną może być odebrany jako lekkomyślny względnie przejaw uległości, ale raczej nie spowodował wykluczenia, przynajmniej w większości przypadków. Zresztą rozpisywać się na ten temat możnaby jeszcze długo.
Niekoniecznie jest prawdą to co mówisz, a oto przykład: Katharine Ross, która zagrała Elaine DOPIERO z 5. mężem wytrzymała dosyć długo, będą mieli 30. rocznicę...
Czasem mam wrażenie, że nie ludzie są już tak zdolni do głębokich uczuć względem siebie.
Doskonałym przykładem tego dotrzymywania przysięgi jest Pani Robinson zdradzająca męża. :) Nic tylko zazdrościć. :3