Żenada jest przez cały film - od początku do samego końca.

Jak zwykle pod każdym filmie o kosmosie udający ekspertów z NASA muszę się wypowiedzieć bo IM coś nie pasuje :D tak jak w Grawitacji o używaniu gaśnicy do nabrania pędu (a tak naprawdę w analogiczny sposób działają plecaki "odrzutowe" austronatów) czy tutaj, że nie mógł nabrać pędu od wybuchu jądrowego czy śmigła, sprawdzaliście to astrofizycy? xD to, że to wygląda mało prawdopodobnie to nie znaczy, że w kosmosie nie ma prawa zadziałać i przy łucie szczęścia nie mogłoby się wydarzyć

No widzisz, różnica między tobą a tymi ludźmi jest taka, że ty piszesz: "NIE WIEMY czy to przypadkiem nie może zadzaiałać", a inni ludzie WIEDZĄ, że NIE!

W tym filmie nic nie trzyma się kupy poza najważniejszym wątkiem - postać ojca w głowie syna. Mam wrażenie, że film specjalnie jest tak nakręcony, żeby nie odwracać za bardzo uwagi widza od tego właśnie głównego wątku, który ma przez cały film dominować. Cała ta kosmiczna sceneria to jest tylko tło. Ten film ma tak jakby cechy spektaklu teatralnego - w teatrze nikt nie narzeka na to, co dzieje się dookoła poza głównym wątkiem, sceneria ma, powiedziałbym nawet, czwartoplanowe znaczenie.

Mnie jeszcze zastanawia, jak szacowny ojczulek odżywiał się przez te kilkadziesiąt lat tkwienia na orbicie Neptuna. Uber Eats chyba tak daleko nie dojeżdża, ale może nie doceniam pakistańskich kierowców...

Tylko, że ojciec tam nie siedział przez kilkadziesiąt lat. Kilkanaście tam leciał. Technologia podróży się zmieniła, więc nie trzeba tam tyle było później lecieć. Film ma masę bzdur, ale to jest akurat fajnie wytłumaczone.

Czy ta część stacji Lima która Pitt oderwał sobie, żeby zrobić z niej tarczę przed kamieniami pierscienia Neptuna była na trytytki? W sumie po co mu był potrzebny statek, jak może latać po Kosmosie po prostu z odbicia z nóg i z kawałkiem blachy przed sobą?
Ten brak logiki i realiów to mnie bawił, to jest taka ukryta komedia. Chyba nikt o tym nie napisal - po wejściu na rakietę podczas startu (serio?) Pitt załatwią załogę bo przypadkowo rozszczelnia się butla z trującym gazem. Żaden gaz atmosfery tak by gościa nie załatwił, więc oni pod ręką trzymają butle z czym? Chyba z sarinem.
Visual i scenografia podobały mi się bardzo, chociaż te długie korytarze na Marsie z pustymi półkami... taki kolejny absurdzik, bo raczej przestrzeń w koloniach będzie megacenna.
To chyba była próba zrobienia czegoś w stylu Interstellar ale nie wyszło bo scenariusz żenujący...

przerazajaco puste i glupie to jest samo zakonczenie z typowo amerykanskim przekazem pokroju "nic nie ma sensu ale to nic. kochajcie sie i bedzie dobrze".

okrutnie nudny a do tego oprócz wcześniej wskazanych bzdur bohater powrócił dzięki fali uderzeniowej bomby atomowej - czy w próżni po wybuchu jest fala uderzeniowa?