"Air Farsa One" ;).Jak jakiś czas temu omawiał program telewizyjny.Gniot straszny,amerykański patriotyzm brakowało jescze w filmie jakiegoś mądrego żyda ;).4/10 na plus muzyka Jerry'ego Goldsmith'a.
A mnie brakowało powiewającej na wietrze flagi amerykańskiej, którą prezydent ratuje w ostatnim momencie z płonącego samolotu. Ale w sumie było niezbędne minimum amerykańskiego patosu: odwołania do Wietnamu, dylematy prezydenta "rodzina czy racja stanu", przepuszczanie w kolejce i spory o to kto ma umrzeć pierwszy, postać 'szarej myszki' która w krytycznym momencie ratuje sytuację, szablonowy "zły" psychopata - w dodatku Rosjanin. Przykłady można mnożyć.
Ale nie żałuje że obejrzałam. Fajnie jest się czasem ironicznie uśmiechnąć podczas filmu. :)