Kolejny film, gdzie wolałabym, aby to terroryści byli górą. Nie tylko dlatego, że w niebezpieczeństwie jest amerykański prezydent, ale także ze względu na sympatię, jaką czuję do przywódcy terrorystów, którego gra Gary Oldman.
Film można sobie obejrzeć, wiadomo od początku, jak musi się zakończyć, źli terroryści i tak dostaną po tyłkach, mimo iż realnie ich szanse powodzenia są duże. A H.Ford znów w roli debeściaka. Może film bardziej dla amerykanów niż dla mnie, nie przepadam bowiem za tym całym dramatyzmem, jaki wkrada się do fabuły, gdy chodzi o losy kogoś takiego, jak na przykład prezydent. Ale ogólnie nie narzekam.
Zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Męczące są takie filmy, w których pan prezydent albo ktoś ważny jest zagrożony i zawsze jakoś dziwnym trafem udaje się mu przeżyć. Błeeeeh ja wciąż czekam na jakiś film, w którym to terroryści wezmą górę :P No i oczywiście Oldman, ahhh Oldman xDDD
Nie, no jakbyście wyjęły mi to z ust. Wszyscy wypadaja z samolotu, tylko nie pan prezydent, jak leci pocisk w samolot, to pilot F16 poświęca sowje zycie dla ojczyzny, jakbym film Baya oglądał...