Stone nie zawiódł. Lubie oglądać w kinie wielkie produkcje, ktore zazwyczaj poddawane są ostrej krytyce. Idę ze złym nastawieniem i zazwyczaj wychodzę zadowolony. Tak bylo i tym razem. Piękna, nieszczęśliwa, historyczna opowieść o wielkim wodzu. Wspaniałe sceny batalistyczne (szkoda, ze tylko dwie, ale i tak zonka wykręcała mi ramię ;)). Ładnie i ciekawie zagrane role: miotany emocjami Farell (choć za nim nie przepadam), złowroga i piękna Jolie, zupełnie inny, lecz bardzo autentyczny Kilmer (to akurat mój ulubieniec). Mimo starań nie doszukałem się kiczu czy banału, a film mimo 3 godz. nie nudzi ani chwili. Polecam.
A swoją drogą, te wszystkie recenzje, są na jedno kopyto. Wygląda to na globalny spisek: Stone komuś w USA nie posmarował, ktoś znany napisał w zemście kiepską recenzję, a kolejne tabuny krytyków (z naszymi rodowitymi) piszą to samo, by nie wyjść na takich, co sie nie znają...
A swoją drogą, życzę wszystkim dużo Szczęścia w Nowym Roku :)